A miało być "Pro Publico Bono"
Nigdy nie jest tak, aby dogodzić wszystkim. Co podoba się jednemu, może zupełnie nie odpowiadać drugiemu, jednakże w społeczności zorganizowanej jaką jest np. gmina, powinna obowiązywać zasada dobra publicznego
i tym powinny kierować się władze przez ową społeczność wybrane - i tak zwykle jest przed wyborami - wybierani składają wiele obietnic, z których zwykle się nie wywiązują (radzę owe obietnice spisywać).
Wracając jednak do sedna sprawy: na pewno dobrem publicznym są szkoły. W naszej gminie istnieje jeszcze kilka szkół wiejskich doskonale zorganizowanych, z dobrze wyszkoloną kadrą nauczycielską. Przed wyborami w roku 2010 usłyszeliśmy obietnicę od pani burmistrz Renaty Surmy, że szkoły te nie będą likwidowane, ale już na początku 2011 r. na siłę lansuje się pomysł prowadzenia szkół przez stowarzyszenia, które wcześniej czy później doprowadzone zostaną do likwidacji.
Powodem jest oczywiście rzekomy brak funduszy na oświatę. Ale w tym samym czasie staje na sesjach Rady wniosek o podwyższenie wynagrodzenia dla pani Burmistrz do 12 500 zł (!) /najwyższa pensja krajowa dla burmistrzów/ i diet dla radnych: przewodniczący Rady - 1987 zł, przewodniczący Komisji i wiceprzewodn. Rady - 1404 zł, radny - 1192 zł. (Uchwała podjęta jednogłośnie w dn. 27.01.2011 r.). Czyż nie jest to lekceważenie wyborców i czysta prywata?
Dlaczego, gdy istnieje taka potrzeba, nie może każdy uszczknąć ze swoich dóbr dla wspólnego dobra tylko obciąża się kosztami zawsze tych najbiedniejszych. Dlaczego lekceważy się zasadę dobra publicznego i niszczy to, co z takim trudem i wyrzeczeniem było zbudowane przez ludzi.
Gdy o tym myślę odchodzi mi ochota aby w przyszłości głosować na kogokolwiek. Kolejny raz zawiodłam się na tych, na których głosowałam, a miało być tak pięknie, dla dobra nas wszystkich.
Dodam, że nie chodzi tu o „zaglądanie komuś do kieszeni”, czy kwestionowanie, że „się nie należy”, ale chodzi
o zwykłe, ludzkie poczucie sprawiedliwości i rozłożenie ciężaru na wszystkich.