Cywilizacja pandemiczna

Autor: 
Jan Pokrywka

Józef Białek, prawicowy działacz, przedsiębiorca i wydawca z Dolnego Śląska (m.in. ciekawej i na czasie książki „Wielki reset”) dokonał podziału cywilizacji na przed i po pandemiczną. Ta pierwsza oznacza koniec i tak już ginącej cywilizacji łacińskiej, ta druga będzie cywilizacją cyfrową. Czy lepszą? To zależy, dla kogo. Dla młodego pokolenia, co jak widzimy dziś, niemalże rodzi się ze smartfonem i chyba (przynajmniej większość) nie może bez niego żyć, może być łatwiej, ale zapłatą za to będzie totalna inwigilacja.
Co oznacza, że większość dziedzin życia znajdzie się w świecie wirtualnym.
Włoski pisarz s-f Roberto Quaglia napisał: poziom akceptacji, czy raczej bierności społecznej wobec inżynierii cywilizacyjnej rośnie i jest wynikiem m.in. permanentnego oswajania gatunku ludzkiego z najbardziej nawet absurdalnymi i szokującymi projektami, przedstawianymi w filmach, powieściach, komiksach, grach, tj. pop-kulturze. Wszystko to składa się na PM (perception management) – zarządzanie percepcją, którą to definicję ukuł Departament Stanu USA.
Poniekąd tak się już dzieje, a jako że bliższa koszula ciału, wspomnę tzw. służbę zdrowia, czy medycynę jako taką, która przestała już być sztuką opartą na jakichś zasadach, a stała się medycyną o-line, objawową, bez potrzeby kontaktu lekarza z pacjentem. Znaczy to, że lekarz, który już teraz boi się pacjentów i od nich ucieka, stanie się dealerem produktów firm farmaceutycznych.
Żeby to się stało, potrzeba zarządzać strachem, najlepiej kolejną falą niby-to pandemii, która rośnie wraz z zapowiedziami ministerstwa chorób. No bo jak jest rozkaz, to trzeba go wykonać. Stąd wzrost „zachorowań”, co oznacza tylko ilość pozytywnych wyników testów, którymi też można manipulować. Np. wynik pozytywny uzyskać można po wypiciu coli, zjedzeniu papai lub mięty, a negatywny – po wypiciu, przepłukaniu alkoholu.
Ilość chorych i zmarłych obejmuje liczby od początku „pandemii” , w tym zmarłych „nadprogramowo”, bo nie udzielono im pomocy.
No cóż, są kłamstwa, wielkie kłamstwa i jest statystyka.

Zielony Wał
„Chłopcy przestańcie, bo się źle bawicie! Dla was to zabawa, nam idzie o życie” – pisał proroczo bp Ignacy Krasicki. Bo właśnie trwa zabawa w dobrego i złego policjanta, czyli we wzajemne przerzucanie się odpowiedzialnością za brak porozumienia pomiędzy naszym nieszczęśliwym krajem, a Czechami w sprawie kopalni i elektrowni Turów. Nie wnikając kto ma rację, bo wobec braku wglądu w dokumenty i zapisu rozmów jest to niemożliwe, zwracam jednak uwagę na inne wydarzenie, rzucające nieco światła na problem.
Chodzi o niewyemitowany wywiad Ewy Stankiewicz w TV Republika z Piotrem Naimskim – sekretarzem stanu w kancelarii Premiera. Choć wywiad został przerwany i niewyemitowany, do sieci przeciekł półtora minutowy, wiele mówiący fragment dotyczący polskich kopalń. Cytuję z pamięci, a więc niedokładnie.
E.S. Czy to prawda, że min. Soboń podpisał i wysłał do Komisji Europejskiej harmonogram wyłączeń elektrowni Turów, Bełchatów, Kozienice i Połaniec?
P.N. To wynika z przyjętej polityki klimatycznej, energetycznej, itp. uwarunkowań płynących z naszego członkostwa w Unii Europejskiej.
E. S. Zielony Ład wynegocjował rząd, a zwłaszcza min. Kurtyka, który w tym samym czasie kandydował na stanowisko sekretarza generalnego OECD...
W tym momencie program został zerwany.
Co zatem z tego wiemy? To, że rząd prowadzi samobójczą politykę energetyczną, a los kopalń i elektrowni został już dawno przypieczętowany. Za to min. klimatu
M. Kurtyka aplikuje na ważne stanowisko międzynarodowe. W efekcie nastąpi horrendalny wzrost cen energii, a jedynym wyjściem jest wypowiedzenie Pakietu Klimatyczno-Energetycznego Zielony Ład.
A to jednak nie wydaje się prawdopodobne.

Polexit? Gra pozorów
Ludzie, nawet ci interesujący się polityką, mają problem dotarcia do istoty problemu, a to dlatego, że zasłaniają go rozmaite, wymyślone na tę okazję, dekoracje. Np. Zjednoczona Prawica, obecnie rządząca krajem, a utożsamiana z PiS, nie tylko nie jest prawicą, choć robi wrażenie, że to, co nie jest w tym tyglu, jest lewicą. Oczywiście jest Nowa Lewica, ale też PiS jest lewicą, co teraz poznajemy, jak to mówi Pismo Święte – po owocach. Powiem wprost: wszystko wskazuje na to, że Polska idzie do likwidacji w ramach globalnego socjalizmu.
Socjalizm, jest systemem taniej siły roboczej na danym obszarze, oraz eksploatacji wszystkiego, co stanowi jego bogactwo z jednej strony, a rynek zbytu dla niepotrzebnych towarów z drugiej, w interesie banków i innych nierozpoznawalnych dla ogółu sił. Dlatego oczywiste jest, że nikt (np. Unia Europejska) nie pozwoli na realizację Polskiego Ładu w takim zakresie, w jakim mógłby się przyczynić w interesie państwa i narodu. Obiecane dotacje, a właściwie pożyczka, którą UE zaciągnęła w globalnych bankach, służyć ma ściśle określonym celom i pod tym warunkiem będzie udzielona. Oczywiście, narracja jest taka, że chodzi o kontrolę prawidłowości wydatków, ale to takie gadanie, bo skoro to forma kredytu, który Polska zobowiązała się zwrócić podpisującw ciemno weksel, a nawet, zapłacić za te państwa, które z jakichś powodów nie będą chciały lub mogły spłacać, to cel wydawania jest obojętny. I o to chodzi, cala reszta to didaskalia.
Z jakiegoś powodu rząd próbuje „wybić się na samodzielność” stając okoniem i broniąc naiwnie własnych prerogatyw, jak choćby tej, że polska konstytucja stoi przed prawem unijnym. Nie stoi, wystarczy przeczytać jej artykuł 90 i inne akty jak Traktat Lizboński, podpisany m.in. przez Lecha Kaczyńskiego. Ale może być i tak, że rząd PiS-u, chce stworzyć jedynie pozór, a potem ulegnie i odda władzę, co raz już zrobił. Dlaczego tak myślę? Bo PiS to tradycja PPS, piłsudczykowska, owszem, w porównaniu z taką Nową Lewicą to tradycjonaliści, ale tylko z nią. I z tego powodu do żadnego też polexitu nie dojdzie.
Dlaczego znaczna część społeczeństwa tego nie widzi? Odpowiedź dawno temu dał Stefan Kisielewski: „SOCJALIZM świetnie nadaje się do fałszowania świadomości zbiorowej, gdyż jest intelektualną pokusą ćwierćinteligenta”.

Kogo reprezentuje Robert Mazurek?
Ponieważ programy i filmy w telewizji stały się dodatkiem do reklam, a i te niby, informacyjne ociekają niestrawną propagandą, telewizji prawie nie oglądam, stąd moje zdziwienie, gdy niemal pół Polski lub więcej, dyskutowała o urodzinach redaktora Mazurka, o którym nie wiedziałam nic. Okazało się, że nie jest to ktoś, kto wyskoczył jak królik z kapelusza prestidigitatora, lecz redaktor od polityki w radiu RMFFM. Co więcej, ma notkę w Wikipedii, stąd wiemy, że to także podróżnik, słowem – człowiek wielu zalet. Co jednak nie wyjaśnia, dlaczego na jego urodziny przybyła prawie cała wierchuszka polityczna naszego kraju, a nawet wielki szpitalnik Dworczyk.
Ludzie dają się zbyć byle czym, jak wyjaśnieniem, że przecież kłótnie głównych antagonistów, czyli PO-PiS i innych, to tylko pozór, bo tak naprawdę razem piją wodę i zakąszają. To oczywiście prawda, ale nie wyjaśnia wszystkiego.
Ktoś powiedział, że władza jest albo święta, albo tajna. W demokracji władza nie jest święta, jest więc tajna, gdzie za oficjalną fasadą jest właściwy punkt decyzyjny. To, rzecz jasna, wymaga hierarchii i tu ją mamy. Mazurek, wbrew temu, co tam o nim wiadomo, zajmuje w hierarchii miejsce na tyle ważne, żeby na jego urodziny biegły z wiernopoddańczym ukłonem różne Dworczyki i inne polityki drobniejszego płazu. A jeśli tak, to Mazurek bynajmniej nie znajduje się na szczycie piramidy, a gdzieś tam niżej, a szczytu nie widać. Po czym to poznajemy? Po tym chociażby, że nikt nie zapyta, skąd ten Mazurek bierze na to wszystko pieniądze, czyli kto to finansuje. Bo nie on sam ze swojej pensji, to chyba oczywiste. Stąd postawione w tytule pytanie.

Wydania: