Kolej na kolej
To, co obecnie dzieje się na kolei, potwierdza od lat głoszoną przeze mnie tezę, że PKP, czy to pod postacią jednego przedsiębiorstwa państwowego, czy jako szereg spółek, powinno być rozwiązane i sprywatyzowane.
„Spoza drzew nie widać lasu” - głosi porzekadło. Spoza 20 spółek wydzielonych z jednego, państwowego PKP, nie widać problemu kolei.
Konflikt pomiędzy Przewozami Regionalnymi a spółką pokazuje, że na jakąkolwiek reformę kolei nie ma co liczyć. Pociągi Inter - Regio były tańsze od Inter - City i nie zostały dopuszczone na tory pod pretekstem nieuregulowanych zobowiązań. To, że Inter-City też ma długi – już sieciom nie przeszkadzało. Krótko mówiąc, jakakolwiek konkurencja wobec holdingu PKP tolerowana nie będzie i kropka.
Strategia PKP jest prosta: żądać dotacji bo inaczej kolej stanie. Od lat PKP bierze od podatników pieniądze nic w zamian nie dając. A przecież sama infrastruktura kolejowa to możliwości ogromnych zysków. Dworce to potencjalnie najlepsza sieć handlowa w Polsce, ale nie ma woli aby to wykorzystać.
Telekomunikacja kolejowa ze swoją infrastrukturą mogłaby być graczem biznesowym na rynku a służy tylko komunikacji wewnętrznej. To tylko dwa pierwsze z brzegu przykłady jak kolej nie wykorzystała swoich 5 minut koniunktury. Niestety, to co się dzieje pokazuje, że za chwilę nie będzie już czego prywatyzować, a co gorsza, nie będzie pasażerów.
Kilka milionów podróżnych nabitych w butelkę zacznie przemyśliwać nad innymi formami transportu. Deficyt na kolei wzrośnie, żądania pracownicze także i prędzej czy później ten balon pęknie.
Koronnym argumentem kolejowych działaczy jest, że wszędzie kolej jest deficytowa. To, czy wszędzie to nie wiadomo. Ale pewne, że wszędzie kolej działa inaczej, z myślą o kliencie. Niemieckie Deutsche Bahn mają rozkład jazdy rozpisany na 20 lat do przodu. Można więc według niego układać sobie życie.
O punktualności, czystości, czy szybkości nie wspominając. W Wielkiej Brytanii po reformie poszczególne spółki także wzajemnie siebie zwalczały ale nigdy kosztem pasażera. Tam do głowy nikomu by nie przyszło zostawić ludzi na peronie z biletami w ręku.
Szybkie pociągi to pieśń przyszłości. Przetarg na zakup takiego typu „pendolino” unieważniono bo i tak nie miałby po czym jeździć. W zamian PKP Inter-City zakupiła kilka szybszych lokomotyw, osiągających zawrotną prędkość 140 km na godzinę, ale do tej szybkości dostosowano cały rozkład jazdy zapominając, że inne jeżdżą wolniej. Stąd m. in. spóźnienia.
O jakości torów nie ma co mówić.
Trudna jest sytuacja samorządów, które kupiły kota w worku. Miał być lepszy, większy, zdrowszy i łapać myszy, okazało się inaczej.
Głównym zadaniem kolei ma być przewóz. Dlatego tory, podobnie jak drogi, powinny być państwowe, ale jeździć po nich mają prywatni przewoźnicy. Innego wyjścia nie ma. Podobno w gabinecie ministra Grabarczyka wisi napis: „Kolej na kolej – głupcze”. No właśnie.
PS. Bez problemu sprywatyzowana została Dyrekcja Eksploatacji Cystern i dziś DEC ma się całkiem dobrze.