Lądeckie impresje (131)

Autor: 
Janusz Puszczewicz

Ostatnio wspomniałem o promocji trzeciego tomu „Encyklopedii Popularnej Ziemi Kłodzkiej”. Cieszy również zapowiedź ukazania się tomu czwartego wraz z suplementem. Samej encyklopedii zawsze i wszędzie wystawiam też najwyższą ocenę. To dzieło /nie boję się tego słowa/ jest bowiem wyjątkowe, grupujące w jednym miejscu wszystko lub prawie wszystko, co winniśmy wiedzieć o swoim regionie. Przystępne kompendium wiedzy wzbogacone o doskonałe zdjęcia, w tym jak zwykle artystyczne ujęcia Tomasza Gmerka. Doskonały prezent dla wszystkich pasjonatów „Krainy Pana Boga”. Dodam tylko, że wydane niezwykle starannie, gdzie widać serce jaką w to wszystko włożył cały Zespół. Ja w każdym razie przed tym dziełem i jego twórcami nisko chylę głowę.
Najlepsze nawet dzieło ma niekiedy i swoje małe potknięcia. Do nich osobiście zaliczam liczne notki o wszystkich zapewne radnych z tego regionu. Bez względu czy zrobili dla tego regionu mniej lub więcej. Sam fakt bycia radnym to jednak moim zdaniem niewiele, aby znaleźć się na encyklopedycznych stronach. Znam wielu, którzy swoją społeczną rolę ograniczali raczej do głosowania i składania podpisów, ale to już inna historia.
W omawianym trzecim tomie /obejmującym hasła od N do S/ nie spotkałem np. wzmianki o „Nieregularniku Polanickim”. Ten polanicki tytuł wpisał się przecież już na stałe w kłodzką mapę medialną. Ukazuje się od 2001 r. początkowo jako biuletyn Towarzystwa Miłośników Polanicy, a następnie jako „Kwartalnik Polanicki”. Pismo jest nie tylko polanicką kroniką, ale i doskonale redagowanym lokalnym magazynem społ. kulturalnym. Zawsze z zainteresowaniem wyszukuję stałe już działy: znani polaniczanie, architektura czy polanickie talenty. Już to hasło jak i nazwisko szefowej redakcji wpisuję do encyklopedycznego suplementu.
Podobnie jak do suplementu wpisuję znanych polaniczan, o których czytam m.in. w książce „Polanica Zdrój wczoraj i dziś, księga pamiątkowa 1945- 2005”. Z przyjemnością odnajdę również w su-plemencie m.in. Grażynę Sobczak poetkę i nauczycielkę z Krosnowic, Jadwigę Łazarowicz poetkę, ale i społecznika z Wielisławia i tak wielu jeszcze twórców z kłodzkiej gminy. A przecież podobne postacie znajdziemy we wszystkich zakątkach kłodzkiego regionu. Tak więc twórzmy wspólnie suplement, stąd nadal aktualny apel o nadsyłanie propozycji kolejnych encyklopedycznych haseł.
W omawianym tomie napotkałem m.in. hasło Roszyce /autorstwa Beaty Burtowskiej-Procak /. To stamtąd dotarło do mnie miłe zaproszenie na wiejskie zebranie, na którym wybierany będzie roszycki sołtys. Tak się składa, że od dwóch lat zaliczono mnie do grona honorowych mieszkańców wioski. Cenię sobie wysoko ten zaszczyt, bo to też wioska wyjątkowa.
Na przestrzeni wieków owa wioska występowała pod wieloma zbliżonymi nazwami m.in. jako Roschicz, Rouschwicz, Ruszwicz, Rossicz, Rassengrund, Roschwitz… Nigdy też nie była duża, chociaż zaskoczyła mnie informacja, że był tu w roku 1825 szpital. Wkrótce powstała szkoła, a pod koniec XIX wieku cegielnia. W pocz. XV wieku powstało tu wolne dziedziczne sędziostwo, część należała do kłodzkich augustianów. W połowie należała później do dóbr rodu von Pannwitzów, jednak jej rozkwit nastąpił w XVIII w. kiedy właścicielem był hrabia von Wallis. Ciekawa historia, nie do końca jeszcze odkryta. Dzisiaj ton jej nadaje prężne miejscowe rolnictwo. Działają aktywnie dwa gospodarstwa agroturystyczne, w tym też kierunku zapewne pójdzie dalszy rozwój Roszyc. Osobiście jestem natomiast pod wrażeniem wyjątkowej aktywności jej mieszkańców. Zespół ludowy, organizowane było np. Roszyckie Lato na Ludowo, liczne festyny i spotkania. A to za sprawą takich ludzi jak m.in. Barbara Ogielska, która pełni funkcję sołtysa. Zresztą trudno zliczyć miejscowe niespokojne duchy. Kiedyś problemem był brak wody a konkretnie sieci wodociągowej, podobno niebawem rusza. Niemałym problemem nie tylko tej wioski jest też brak sieci ściekowej. Niestety często wylewa się nieczystości wprost do przydrożnych rowów, o zapachu zwł. w lato już nie wspomnę. Myślę, że i te problemy poruszone będą na wspomnianym zebraniu wiejskim. Żałuję tylko jednego, bowiem jak wiejska wieść niesie, dotychczasowa pani Sołtys chce się podobno wycofać. Z jednej strony należy uszanować jej decyzję, tyle już lat „tyrała” za wszelkimi roszyckimi sprawami. I to zawsze z niemałym sukcesem. Gdyby tak się stało, braknie nam owej Basi. Tak niespokojnego ducha tego zakątka. W każdym razie za Roszyce trzymam mocno, mocno kciuki i im też życzę jak najlepiej. Dziękuję też uprzejmie za samo zaproszenie.

Wydania: