Człowieczy los (cz.II)
... Moją Mamę zastanawiało zawsze, skąd brała pogodę ducha i radość jej Mama, która wbrew przeciwnościom losu byłą osobą niezwykle radosną i życzliwą. „Babuszka” do późnych lat pięknie śpiewała (prawie jak Biczewskaja) i pięknie tańczyła.
Niestety, Mama nie oddziedziczyła tych talentów po niej a charakter raczej po swoim Ojcu - bardziej refleksyjno-melancholijny, jednak bez skłonności do alkoholu, którą to dziadek - jako szewc - posiadał. Babuszka i z tych jego cech potrafiła wyciągać radość i zabawę. Dziadek przeżył traumę w dzieciństwie - gdy był kilkuletnim chłopcem wraz z piątką swojego rodzeństwa został osierocony. Jego ojciec z zazdrości zastrzelił jego mamę a swoją żonę i sam też odebrał sobie życie. Dzieci wylądowały w domu dziecka. Jeden z braci został adoptowany - skończył studia geologiczne i pracował w kopalni złota na Kamczatce. Dobrze mu się powodziło - wysyłał paczki do swojej rodziny (okres ten Mama bardzo ciepło wspomina) aż do czasu kiedy wszelki ślad po nim zginął. Dziadka mojego wysłano na nauki do szewca. Zawód ten wykonywał do późnej starości. Gdy wspominał dzieciństwo (szczególnie po kilku „głębszych”) to płakał a „Babuszka” lubiła u niego ten „żal” wywoływać i kiedy nieraz już jako dziadek na słowa babci: „... wy wiecie, że ja, to sierota” - zaczynał płakać nad samym sobą. My, wnuki, po kryjomu pękaliśmy ze śmiechu przy pozornie zasmuconej babci. Babcia nazywana przez nas „Babuszką” będąc bardzo pogodną osobą z jednym jednak nigdy nie mogła się pogodzić do końca. Nigdy nie wybaczyła nauczycielce, że wytypowała na wyjazd do obozu pracy w Niemczech w 1941 roku jej pierworodną córkę Lidię. Zawsze także twierdziła, że koleje to wymysł szatana i gdyby nie to, to rodzina nigdy nie byłaby rozdzielona. I tak w wieku 16. lat moja Mama opuściła rodzinny dom i wyjechała do obozu przymusowej pracy w Niemczech gdzie przebywała do 1945 roku.