Węgierski dylemat

Autor: 
Jan Pokrywka

Film Ewy Stankiewicz i Jana Pospieszalskiego „Dopóki żyję. Opowieść o Węgrzech” pokazuje mało znany obraz współczesnych Węgier po objęciu rządów przez Wiktora Orbana. Tymczasem rzecz dzieje się niedaleko nas i nas w jakimś stopniu dotyczy.
Dwa światy
Mimo częstej zmienności planu, mamy wrażenie dwóch światów. Pierwszy określić można jako swojski, ciepły, naturalny, szczery. To świat zwykłych ludzi – Polaków i Węgrów, ludzi różnych zawodów, wieku i płci, którzy spotkali się w Budapeszcie, podczas wielotysięcznej demonstracji w słusznej sprawie: obronie polityki rządu premiera W. Orbana. Ludzie mówią otwarcie, spontanicznie o co im chodzi. A chodzi o normalność, o powrót do tradycji, o uczciwość i dobro narodu.
Drugi to świat agresji, nienaturalny, bo składający się głównie z polityków różnej proweniencji, zasiadających w ławach Parlamentu Europejskiego. Dla większości z nich tradycja to zagrożenie wolności, uczciwość i rozliczenie przeszłości – zagrożenie demokracji. Szacunek dla własnego narodu i konstytucji – o czym mówi Orban – to według polityków UE - rodzący się faszyzm. Większość tak zwanych „demokratycznych” parlamentarzystów unijnych nieświadomie sięga ku retoryce Hitlera Goebelsa i Mussoliniego. Próbują przybierać groźne miny ale brak im zdolności aktorskich tamtych socjalistów narodowych, stąd niekiedy niezamierzony efekt komiczny. Ale treść jest niestety groźna jak za Hitlera: jeżeli rząd węgierski się nie podporządkuje spotkają go za to sankcje. Współdziała z nimi ręka w rękę węgierska opozycja, głównie postkomunistycznej proweniencji.
Kości niezgody
Mało który rząd w obecnej Europie ma poparcie własnego narodu tak jak
w węgierskim. W innych krajach poparcie zazwyczaj kończy się w chwili zakończenia wyborczych guseł.
Ale to druga strona ma większą „siłę rażenia”, dysponując ogólnoświatowymi mediami tak zwanego głównego nurtu. Np. „wstępniak” redakcyjny londyńskiego Financial Times, obawia się o demokrację węgierską i jako przykład podaje nowe ustawy dające „Fideszowi (partii W. Orbana – przyp. JP) ogromną władzę nad mediami, sądami, bankiem centralnym oraz instytucjami nadzoru”. O co konkretnie chodzi, tego gazeta już nie wyjaśnia. Zróbmy to za nią. Chodzi o to, że prezes Węgierskiego Banku Centralnego składa przysięgę na węgierską konstytucję.
W swoim wystąpieniu europoseł Jacek Kurski powiedział wprost, że Orban naraził się wielkiemu kapitałowi, który opodatkował zwolnione dotąd z tego obowiązku firmy zagraniczne. Sam Orban mówi o zwykłych ludziach, rodzinach, które mimo że przez lata spłacały kredyty, mają teraz zadłużenie większe niż na początku. Około miliona Węgrów znęconych obietnicami zaciągnęło kredyty we frankach szwajcarskich, co okazało się korzystne dla banków, ale dla nich tragiczne. Orban zmienił to zezwalając na spłatę w forintach. Obrażone banki doniosły to do Brukseli i się zaczęło. „Zmiany w ordynacji wyborczej pozwolą [Fideszowi] pozostać u władzy przez długie lata” - to kolejny zarzut przeciwników Orbana. Nie chodzi przecież o to, że „przez długie lata”, ale że temu ugrupowaniu. Gdyby to była partia jak nasza Platforma Obywatelska, albo SLD, to by wcale nie przeszkadzało. Przeszkadza nowa konstytucja, a ściślej dwa jej elementy: zawierająca invocatio dei na początku („Boże, błogosław Węgrów”). Drugi to zmiana nazwy z Republiki Węgierskiej na Węgry z nawiązaniem do Korony św. Stefana.
Mit Wielkich Węgier
Stąd chyba biorą się oskarżenia rządu Orbana o próbę odtworzenia Wielkich Węgier z prowincjami w granicach sprzed traktatu z Trianon (1920) zawartego pomiędzy Węgrami a państwami Ententy, kiedy to Węgry utraciły większą część swojego terytorium np. na rzecz Rumunii (Siedmiogród), Czechosłowacji (Słowację i Ruś Zakarpacką), Serbii (Wojwodinę), Austrii (Burgenland) i Polski (skrawki Spisza i Orawy). To nieuzasadniona teza. W istocie chodzi o zapewnienie autonomii dla mniejszości węgierskiej i to nie tylko na Ukrainie.
Scenariusze przewrotu
Niedawno Kwartalnik „Fronda” cytuje amerykańskiego politologa Charles’a Gati, który, ujawnił pięć scenariuszy odsunięcia od władzy rządu Viktora Orbana.
Scenariusz 1: ‘W 2014 roku FIDESZ przegrywa wybory.
Scenariusz 2: ‘W 2012 lub 2013 roku FIDESZ będzie potrzebował nowej legitymacji, dlatego ogłosi przyspieszone wybory, gdyż jego popularność zatrzyma się lub zacznie upadać. Wówczas jednak przegra te wybory’.
Scenariusz 3: ‘Stan gospodarki dalej będzie się pogarszał, w wyniku braku pożyczek Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Unii Europejskiej. Wtedy część liderów FIDESZu zwróci się przeciw parze Orbán – Matolcsy (minister gospodarki), a na ulice wyjdą wielotysięczne demonstracje /.../ zostaną zmuszeni do podania się do dymisji.’
Scenariusz 4: ‘Nowy rząd zatrudni kilku „prawdziwych profesjonalistów”
- wide nasz Balcerowicz, którzy zarówno w Brukseli, jak i w Waszyngtonie przekonująco zagwarantowaliby przywiązanie rządu wobec (sterowanego, przypisek JP) „wolnego rynku” i stylu zachodniej demokracji.’/.../
Scenariusz 5: ‘Wojna domowa. Może do niej dojść, gdy rząd, z powodu swych chaotycznych posunięć gospodarczych, nie tylko utraci zaufanie większości społeczeństwa, ale też wyborcy zrozumieją, że w XXI wieku ciągle powtarzane polityczne tyrady o suwerenności to czcza gadanina.
Boże uchowaj, by sytuacja wyrodziła się do tego stopnia, lecz nie wykluczam i takiej możliwości, jeśli dalej będzie trwało to krnąbrne i irracjonalne odrzucanie (przez Węgrów) krytyki z Zachodu.’ Dziwić może poparcie amerykańskiej administracji węgierskich postkomunistów, ale gen. William Odom, dyrektor Narodowej Agencji Bezpieczeństwa USA w rządzie Ronalda Reagana w jednym z wywiadów powiedział: „Socjaliści mają poczucie winy, więc podlizują się nam. To jest korzyść, której tylko głupiec by nie wykorzystał. Byli węgierscy komuniści poddają się nam tak, jak przedtem poddawali się swoim sowieckim panom. I zadziwia ich, że z nami łatwiej jest pertraktować.”
Drogi wyjścia
Na początku roku Narodowa Partia Węgierska Jobbik zażądała przeprowadzenia referendum w sprawie dalszego członkostwa Węgier w Unii Europejskiej. - Węgry muszą wystąpić z tej Unii - powiedział lider tej partii - Gabor Vona. Ale nie wszyscy Węgrzy podzielają jego pogląd. Przynajmniej na razie. Większość chce Unii jako związku równorzędnych państw, opartych na tradycji. Nawiązuje do tego premier Orban powołując się na słowa Schumana, twórcy idei wspólnej Europy: albo Europa będzie oparta na wartościach chrześcijańskich, albo nie będzie jej wcale.

Wydania: