Internowanie. Poszkodowanie

Autor: 
Katarzyna Redmerska

Niedawna rocznica 13 grudnia, skłoniła mnie do przemyśleń i refleksji. Słuchając w telewizji naszych „kombatantów” i „bohaterów” z tamtych lat, doszłam do wniosku, że nie mogę milczeć i też muszę publicznie się w tym temacie wypowiedzieć. Szczerze mówiąc zachęcił mnie do tego sam Prezes największej partii opozycyjnej. Jego wyznanie, że żałuje, iż nie był internowany… zwaliło mnie z nóg. Poczułam wstyd, że i ja w tamtym okresie internowania nie doznałam. Owszem, byłam wtedy dziecięciem, ale cóż z tego. Przecież mogłabym na przykład przemycać bibułę propagandową w pieluszce.
Analizując dalej wypowiedzi Prezesa, który wyznał również, że był o wiele bardziej inwigilowany w tamtym okresie, niż internowani, doznałam olśnienia. Otóż Szanowni Państwo, ja również doznałam prześladowań w stanie wojennym i 13 grudnia! Tak, wiem co piszę i zaraz udowodnię swoją rację.
Przede wszystkim doznałam uszczerbku psychicznego, swoistego rodzaju traumy. Spowodowana ona była rozczarowaniem jakiego doznałam z nie wyemitowaniem 13 grudnia mojego ulubionego programu „Teleranek”. To, że do dziś mam z tego powodu koszmary, może potwierdzić narzeczony - psychiatra.
W kolejnych dniach miał się odbyć w moim przedszkolu bal przebierańców - został odwołany. Bardzo to przeżyłam, bo miałam już uszyty strój księżniczki. Nie wspomnę ciast jakie miały być serwowane na balu, a które mówiąc kolokwialnie - przeszły mi koło nosa.
Stan wojenny znacząco wpłynął również na moje relacje rodzinne. Spotkania z Babcią z Wrocławia były utrudnione. Na taki wyjazd trzeba było posiadać przepustki.
Co do rodziny. Napięta sytuacja polityczna w kraju wpłynęła i na atmosferę w domu. Tato - choleryk, wybuchał niczym mina przeciwpiechotna. Mama - nie choleryk, była istną petardką.
Moje podniebienie również ucierpiało. Brak łakoci w sklepach był dokuczliwie odczuwany. Wprowadzenie godziny policyjnej również nie ułatwiło tego, czy owego.
Słowem, doznałam krzywdy i będę się ubiegać o rekompensatę. Zamierzam skierować swoje żądania do Premiera i Prezydenta. Jestem, i to nie ulega najmniejszej wątpliwości - kombatantem.
Moje żądania, jak na doznane krzywdy, nie są zbyt wygórowane. Żadne tam stanowisko, czy miejsce w zarządzie jakieś spółki. Wystarczy mi… odznaczenie. Wszystko ma się odbyć w świetle reflektorów, w obecności kamer i niezastąpionego TVN 24. Wywiad u Moniki Olejnik, mile widziany. Może wydam również pamiętniki i udzielę kilku wywiadów. Następnie zaszyję się gdzieś w ustronnym miejscu i tylko czasem zechcę, jako gość programu informacyjnego, udzielić jak na eksperta przystało, odpowiedzi na nurtujące dziennikarską gawiedź, pytania.
Co do założenia nowej partii, już teraz mogę Państwa zapewnić, że niczego takiego nie mam w planie. Jak i również nie mam w planach wstąpienia do żadnej z istniejących już partii.
Jako wolny strzelec jestem o wiele bardziej smakowitym kąskiem i zamierzam to wykorzystać.

Wydania: