Demokracja. Podsumowanie

Autor: 
Katarzyna Redmerska

Z wielką pompą obchodziliśmy jubileusz 25-lecia wyborów w 1989 roku, konsekwencją których był upadek rządów komunistycznych w naszym kraju.
Z tej okazji na Placu Zamkowym w Warszawie odbyły się uroczystości, na które zjechały delegacje z całego świata. Byli prezydenci, głowy koronowane i sam prezydent USA - Barack Obama! Uśmiechał się szeroko, zapewniał o wielkiej „miłości” narodu amerykańskiego i…nic nie wspomniał o zniesieniu wiz - szkoda.
Wszyscy byli radośni, społeczeństwo machało chorągiewkami i wyglądało, że naprawdę cieszymy się z tej rocznicy.
Każdy jubileusz skłania do podsumowań, postanowiłam i ja takie zrobić - 25 lat, to większość mojego życia. Zasadniczo nie będzie przesadą stwierdzenie, że rosłam i rozwijałam się wraz z naszą demokracją. Efekt tych 25 lat? Mówiąc nieskromnie: wyrosłam na porządną kobietę. A jak „wyrosła” nasza demokracja? Cóż…tu już tak entuzjastycznie nie jest, przynajmniej w mojej opinii.
Ustrój demokratyczny w swoim założeniu powinien cechować się: kulturą polityczną, wolnościami obywatelskimi, rządami prawa i udziałem społeczeństwa w życiu publicznym. No właśnie, zdaje się, że powyższe ni jak, albo w stopniu minimalnym ma się do obecnego funkcjonowania naszego Państwa.
Kultury politycznej u nas jak na lekarstwo, zasadniczo króluje pieniactwo, wzajemne opluwanie się, wytykanie sobie słabości, kopanie pod sobą dołków i czekanie na potknięcie się politycznego przeciwnika, że nie wspomnę o wyjątkowo „zachwaszczonym” języku naszej politycznej elity.
Co do wolności obywatelskiej, to na tym polu dzieje się, oj, dzieje. Choćby ostatnia afera z podsłuchami. Nadchodzą czasy, w których polityk, czy inna ważna persona, w obawie przed podsłuchem, rezygnować będzie z korzystania, z publicznej toalety - wybierając siusianie pod chmurką. W tym przypadku grozi mu jedynie mandat (jeżeli będzie to robił w miejscu publicznym), ale nie czeka go najgorsze - polityczny niebyt.
Co do powyższego tematu - w konstytucji jest powiedziane, że do praw
i wolności osobistych należy m.in.: prawo do wolności poglądów oraz rozpowszechniania informacji. Otóż to! Czyli jakby nie patrzeć zostały naruszone prawa wolności obywatelskiej „bohaterów” afery podsłuchowej. Bądźmy szczerzy - panowie po prostu dzielili się między sobą swoimi poglądami, a że robili to w taki, a nie inny sposób? No cóż…o gustach się nie dyskutuje.
Oby tylko nie wpadli nasi „bohaterowie” podsłuchowej afery, na pomysł, by dociekać swoich praw w Strasburgu. Sprawę wygrają, a za wszystko jak zwykle zapłacimy my - naród.
Wolność obywatelska, a zwłaszcza jej poszanowanie przez rządzących ostatnimi laty szwankuje. Warto wspomnieć, chociażby o ściąganych od operatorów przez służby, informacji o naszych bilingach czy sms’ach.
Rządy prawa…pozwolą Szanowni Czytelnicy, że co do tego zagadnienia się nie wypowiem, spuszczając na nie wymowną zasłonę milczenia.
Udział społeczeństwa w życiu publicznym - tu nie będę milczeć i swoje powiem. Pierwsze, co się kojarzy z hasłem: „udział społeczeństwa w życiu publicznym”, to rzecz jasna - prawo wyborcze. Jest to jedno z przysługujących nam praw wynikających z gwarantowanej przez konstytucję suwerenności. Niestety jak pokazują kolejne wybory, czy to parlamentarne, samorządowe, prezydenckie, czy do Parlamentu Europejskiego - coraz bardziej odpuszczamy sobie ten „przywilej”. Mówiąc kolokwialnie: mamy w głębokim poważaniu wybory.
I tu wracamy do tematu rządów prawa, które to tak na nas pozytywnie wpływają, że właśnie jak już wspomniałam - mamy w nosie wybory i oddanie swojego głosu.
Trochę lepiej to wygląda w przypadku referendum. Tu nawet jesteśmy aktywni i są sukcesy. Udało się dzięki tej „formie” odwołać kilku gagatków ze stanowisk burmistrzów, czy wójtów, którym się wydawało, że stołki będą im przysługiwać dożywotnio.
Ogólnie mówiąc nie jest wesoło. Nastanie demokracji pociągnęło za sobą wiele konsekwencji np.: likwidacja zakładów, które dawały pracę. Nie można również nie wspomnieć o niskich zarobkach.
W socjalizmie „uciekaliśmy” na zachód za lepszym życiem, obecnie, w kapitalizmie ”uciekamy” na zachód przed głodem.
Oczywiście są i plusy. Niewątpliwie zaliczamy do nich swobodę poruszania się, wolność słowa i dostęp do informacji. Czy jednak owe plusy wynagradzają minusy?

Wydania: