Druga połowa. Czas na (tutejszą) poezję - czyli Mietek Kowalcze w cyklu: tygodniowe lektury
Kiedy na okładce książki pojawia się fotografia bardzo znajomego mostu świętego Jana, to od razu z ciekawością zaglądamy do środka. I tak właśnie się dzieje w dzisiejszych "Lekturach". To pierwszy powód, a jest i drugi. Zaczyna się właśnie druga część projektu "Gazety Prowincjonalnej", tego samego, który trwa tu i ówdzie, a który polega na tym, że czytamy jedną książkę na tydzień, czyli 52 w roku. I, uwierzcie, damy radę. Jako że do tej pory nie sięgnęliśmy ani razu po poezję czas więc na to najwyższy. Tym bardziej, że dzisiaj poeta nasz, tutejszy. Zbiór wierszy Michała Mokrzyckiego "Pełnoletni tomik" to interesujący zapis skojarzeń, myśli i sugestii o tym, jak uporać się z niespokojną i niespójną młodością. A także o tym, jak te starania przeradzają się stopniowo w poetycką "pełnoletność". Zaczyna się mocno. Młodzieńczo. Od intensywnego poszukiwania sensu. Człowieka, świata, w ogóle wszystkiego. Od próby nazwania wprost tego, co jawi się najistotniejszą wartością. I od razu, natychmiast, mamy do wyboru za autorem - czy są to pieniądze, czy może jednak marzenia, bieżący hazard, np. społeczną nienawiścią jako wartościową tu i teraz walutą, czy wiara w dobry ciąg dalszy? Niełatwe te nasze dzisiejsze możliwości, dopowiada Michał Mokrzycki. Zbyt łatwo o chybiony krok, pójście w stronę, w której, jak powie młody poeta, za dobrze mi/nam. Tak tak, za dobrze, kiedy wokół tyle nieszczęść, a na dokładkę "ekranologika" jako obowiązująca postawa i kierunek myślenia. Czy wobec tego ten tomik to jedno wielkie użalanie się nad trudem uzyskiwania dojrzałości w tak urządzonym, a nie inaczej, świecie? Stanowcze nie starego czytelnika. I już podaję kilka argumentów, dlaczego tak sądzę. Naturalnie też, jak to w "Lekturach", niezbyt wiele tych wyjaśnień, żeby pozostawić smak przeczytania całości PT Czytelniczkom i Czytelnikom. Tak więc pierwszy z argumentów. Oto młody poeta stwierdza, że "zanika człowieczeństwo" i trudno się z taką oczywistością nie zgodzić, ale zaraz też odnajdziemy jego mądrą propozycję na taki stan spraw, antidotum na owo wygaszanie bycia ludźmi. Jaka to sugestia? Ano taka, że trzeba doprowadzić do sytuacji, w której zmartwychwstanie myślenie. Indywidualne i wspólne. Mrzonka poetycka? Młodzieńcza naiwność? Nie sądzę. I jeszcze drugi z kilku argumentów przemawiających za tym, żeby po "Pełnoletni tomik" sięgnąć. Przeczytać jako cykl. Ten argument to wspomniane już dynamiczne przywoływanie obrazów, skojarzeń, napomknień, wziętych z naszego wspólnego doświadczenia, ale za każdym razem inspirujące, niespodziewanie otwierające czytelnika na nową "wolność słów". Jeszcze tylko marzenie. Swojskie, tutejsze. Jako w miarę uważni obserwatorzy tego, co dzieje się w naszej kłodzkiej sferze twórczej (słowo pisane) mamy nadzieję, że wiersze Michała Mokrzyckiego zapowiadają wejście najmłodszego, już dojrzałego (!) pokolenia poetów. I oby taka nadzieja się sprawdziła.
Michał Mokrzycki, Pełnoletni tomik. Wydawnictwo "Coś Pięknego", Poznań 2016.