Książki-wywiady. Część pierwsza czyli Mietek Kowalcze w cyklu: tygodniowe lektury
Z paru powodów książki zawierające tzw. wywiady-rzeki spotykają się ze sporym czytelniczym zainteresowaniem. Nawet te, które koncentrują się na bieżących tematach, także tych ściśle politycznych. W "Lekturach" pojawią się kolejno krótkie omówienia- zachętki dwóch książek z tego gatunku. W tym tygodniu pierwsza z nich. Wydana kilkanaście lat temu, ważna wówczas, a dzisiaj, co było ważnym argumentem wyboru, jeszcze (chyba) bardziej aktualna. Jaką książkę-wywiad mam na myśli, jakie pożytki możemy z niej na tu i teraz wziąć? Do rzeczy. Oriana Fallaci od czasu do czasu przypominana jako wzór twardego, nieuzależnionego od nikogo i niczego dziennikarstwa na krótko przed śmiercią wydała "Wywiad z sobą samą". Książkę bardzo osobistą, bo będącą rozliczeniem z życiem prywatnym, nawet intymnym, rozliczeniem także z uprawianą z pasją profesją, ale też gorącym (jak to u niej) przekazem myśli i konkretnych wskazań dotyczących tego, co dalej z nami w kontekście narastającego znaczenia i siły wszelkiego rodzaju terroryzmu. I to nie jakiegoś ogólnego, międzynarodowego, ale ściśle - islamskiego, bo autorka "Wściekłości i Dumy" nie znosi poprawności politycznej (pisze to wyrażenie wielkimi literami ze złośliwą ironią), a która to poprawność nie pozwala wiązać zamachów, ucinania głów, morderstw, porwań wprost z islamem. Taka metoda bezpośredniości czytelnikiem mocno wstrząsa, bo poddani bezustannie używanej neomowie w pierwszym momencie sądzimy, że coś jest nie tak. Jak bowiem można mówić wprost o brutalnej, pełnej najgorszych okrucieństw wojnie, a nie nazywać krwawych wydarzeń "kryzysem humanitarnym" - jak to się np. ma w wielu mediach w odniesieniu do wojny w Syrii. Po szoku językowym, szok emocji. Od samego początku. Książka rozpoczyna się od długiej dedykacji. Autorka wymienia w niej zamordowanych, zamęczonych, porwanych przez terrorystów islamskich. I robi to inaczej niż wiele mediów. Bo uparcie ustala nazwiska ofiar. Także tych, którzy pojawiają się w statystycznym wyliczeniu, anonimowo. Po takim początku już tylko ostrzej. "Obrywa się" nie tylko mordercom, Fallaci ostro punktuje nasze zaniechania i kapitulanctwo. Naszą czułostkowość, ignorancję, hipokryzję, ciągłą zgodę na ideową hegemonię lewicowego światopoglądu. Naturalnie, jak to profesjonalna dziennikarka, przypomina więzienie Abu Graib (pamiętacie?). Żeby nie było jednostronnie. Napotykacie takie wielostronne materiały w dzisiejszych materiałach dziennikarskich? Czy książka Oriany Fallaci może dzisiaj być przydatną, ważną lekturą? Jako narzędzie próby odnalezienia własnej czytelniczej odpowiedzi niech nam posłuży jedno z pytań, jakie autorka zadaje sama sobie: "... spotkam muzułmańskich myślicieli, czy islamskich imamów-terrorystów"? W praktyce niebawem uzyskamy odpowiedź. Oby to była sugestia zawarta w pierwszej części pytania.
PS/lekko polityczne tu i teraz
Wyobrażam sobie temperaturę (i słowa) oceny przez Orianę Fallaci pomysłu na nakładanie kar w Unii za nieprzyjmowanie uchodźców. A Wy, miłe Czytelniczki i mili Czytelnicy?
Oriana Fallaci, Wywiad z sobą samą. Apokalipsa, tłum. Joanna Wajs. Wydawnictwo Cyklady, Warszawa 2005.