Komisja. Marketing

Autor: 
Katarzyna Redmerska

Z ciekawością oglądam w TV pracę komisji do spraw hazardu. Wszystko za sprawą jej „barwności”. Wpływ na tę „barwność” mają osoby zasiadające w komisji. Opisując komisję, należy zwrócić uwagę na jej poziom intelektualny. Cóż…nie jest on zbyt błyskotliwy. Pytania zadawane przez posłów są niezwiązane ze sprawą lub niezrozumiałe. Spostrzegawczy widz zauważył, że członkowie komisji mają szeroko rozwiniętą mimikę twarzy. Widoczne są na niej przeróżne grymasy: uś-miech, półuśmiech, usta wydęte kpiąco itp. Co do elegancji, na pierwszy plan wysuwa się pani poseł. Od kiedy zasiada w komisji, nastąpiła w niej niesłychana przemiana. Nowa fryzura, kolor włosów, dopasowane garsonki, no i brak okularów. Pani poseł kwitnie. Intelektualnie „kwitną” (znaczy chcą kwitnąć) pozostali członkowie. Prześcigają się w eksponowaniu swojej błyskotliwości. Jedni udają prokuratorów, inni komików. Osaczają przesłuchiwanego, chcąc za wszelką cenę coś z niego wyciągnąć. Najlepiej widać to było podczas przesłuchiwania Premiera. Trzynastogodzinny maraton, nie wykazał nic, poza wyjątkowym opanowaniem i trzeźwością umysłu Premiera, równie świeży na początku przesłuchania jak i pod jego koniec. Nie można tego samego powiedzieć o samej komisji. Czasem komisja zapomina, po co ją powołano. Członkowie oślepieni jak największą chęcią autopromocji, którą trzeba na dodatek jeszcze połączyć z reklamą ugrupowania, które reprezentują, zwyczajnie zapominają o przesłuchiwanym. Wdają się między sobą w uszczypliwości, docinki i inne formy kontaktu słownego. Szczególnie dwie partie wiodące. W tej matni „dowalania”, partie zapominają, że w ruch wchodzi powiedzenie: „gdzie dwóch się bije…”. A to nie wróży nic dobrego.
Czy w ogóle jest potrzebna komisja? Na pewno nie po to, po co ją powołują czyli do rozwiązania problemu. Komisja potrzebna jest to rozruszania marketingu, który ma za zadanie wypromowanie jednych, a ośmieszenie innych. To też najlepszy sposób na odreagowanie emocji. Przecież można słownie „dowalić” tym, których się nie lubi. To również dobry sposób na „nakręcanie” mediów. Stacje mają zapewnioną oglądalność, każdy choć na chwilę włączy TV w celu zobaczenia czy coś przypadkiem nie ”wypłynęło”. Zapewniony jest również czas antenowy. Programy informacyjne nie narzekają na brak pracy. Prześcigają się w ubarwianiu i jak najbardziej ekscytującym przekazywaniu relacji z posiedzenia komisji. Starają się doszukiwać „czegoś” w „niczym”. Docierają rzekomo do informacji utajnionych, do których dziwnym zbiegiem okoliczności ma dostęp każdy. Informacyjnie są „o krok” od samej komisji. Jak można więc rozwiązać pozytywnie aferę, jeżeli podejrzanemu wystarczy lektura codziennej prasy, by wiedzieć jak ma się ustosunkować do pewnych spraw?
Jak polityka długa i szeroka, pojawiały się kolejne partie, kolejne ugrupowania rządziły. Powstawały kolejne komisje. Jedno się jednak od lat nie zmienia…sposób rządzenia.

Wydania: