Różnice kosmiczne
Niejaki pan Harrison, amerykański pasjonat - konstruktor, pokazał światu własne zdjęcia kosmosu. Co prawda sam w kosmosie nie był ale na zdjęciach widać było Ziemię spowitą warstwą chmur, ot, to co można zobaczyć z wysokości kilkudziesięciu kilometrów. Podobne robiły promy kosmiczne, nic więc dziwnego, że oglądający zdjęcia Harrisona myśleli, że zrobił je prom. Ich zdziwienie było tym większe gdy dowiedzieli się o kosztach.
Przygotowanie i lot promu kosmicznego kosztuje NASA miliony dolarów. Koszt Harrisona to kilka tysięcy dolarów, a konkretnie: aparat fotograficzny, szczelna skrzynka, w której był umieszczony, balon i czip lokacyjny. Balon wyniósł skrzynkę na wysokość 40 km, gdzie pękł na skutek różnicy ciśnień.
W międzyczasowe aparat zrobił zdjęcia i spadł, ale dzięki czipowi został zlokalizowany, a zdjęcia odzyskane.
Przykład ten pokazuje istotę różnicy pomiędzy działalnością instytucji państwowych i prywatnych. Inicjatywa prywatna dysponuje przeważnie własnymi środkami, czasami powierzonymi, ale także najczęściej prywatnymi, więc liczy się z każdym groszem i tnie koszty.
Państwowa dysponuje cudzymi pieniędzmi, pochodzącymi z przymusowo ściąganych podatków, więc szasta na lewo i prawo. Także w USA
Ktoś może powiedzieć: no dobrze, ale pan Harrison nie organizuje lotów załogowych, a NASA tak. To częściowa prawda.
Tak, bo ten Harrison nie. Ale są prywatni organizatorzy komercyjnych lotów kosmicznych i właśnie taki jest planowany. Dla organizatora to interes, dla pasażera dreszczyk ryzyka i sposób pozbycia się znacznej gotówki. Ale – podkreślmy to - są to ich pieniądze i ich decyzja jak je wydać. Gdy wydaje je NASA, czy jakakolwiek państwowa instytucja, nikogo o nic się nie pyta, a pieniędzy ma zawsze, jak to zwykle w firmach państwowych, za mało.
Oczywiście, przeciwko lotom prywatnym wysuwa się zarzut bezpieczeństwa, np., że konstrukcja stara. To prawda, ale można na to spojrzeć z drugiej strony: stare, to znaczy, konstrukcja prosta, i wielokrotnie sprawdzona. Każda nowość jest bardziej skomplikowana co oznacza większą możliwość awarii, a wobec nieustannej gonitwy modernizacyjnej nie ma czasu poprawić i wyeliminować błędy. To też było przyczyną katastrof dwóch promów wysłanych przez NASA i ani jednej ekspedycji prywatnej.
Na marginesie: stare samochody w porównaniu z obecnie produkowanymi, miały wiele minusów ale jeden plus. Gdy taki zepsuł się na drodze, istniały spore szanse aby jakoś usterkę usunąć, choćby chwilowo i dojechać do domu lub warsztatu, a w każdym razie można było spróbować. W nowoczesnych autach zaś, gdy padnie elektronika, nic nie da się zrobić.
Wracając do głównego wątku. Ważne jest, że w USA można produkować prywatne promy i organizować ekspedycje kosmiczne. W Polsce nie. Co gorsza, u nas nie można nawet zarejestrować auta z kierownicą po prawej stronie, choć jest to sprzeczne z przepisami unijnymi.
To tylko jedna, drobna różnica dzieląca Polskę od USA, ale pokazująca na inną, wielką: zakres wolności.
Mimo że i tam idzie ku gorszemu.