Fenomen. Prostota

Autor: 
Katarzyna Redmerska

Kiedy dowiedziałam się, że w wyborach prezydenckich startuje Andrzej Lepper, powiem szczerze, ucieszyłam się. Pomyślałam: „no tak, teraz to nie będzie to nudna kampania, o nie!”
Kim jest Andrzej Lepper? Politykiem? Człowiekiem sukcesu? Wszystkim po trochu. Przede wszystkim jest fenomenem, przykładem na to, że bycie sobą popłaca. Jest to jeden z niewielu „polityków”, który od początku swojej politycznej drogi jest sobą. On nie udaje. Mówi to co myśli, robi to co powie, że zrobi. Nie odwraca się za siebie, nie obraża za paszkwile jakie się na nim wiesza w mediach. Ten człowiek, pomimo zmanierowanego świata polityki, pozostał sobą. Nie powiem, żeby ten rodzaj osobowości był wzorcem do naśladowania. Na uznanie jednak zasługuje, pozostanie przez pana L. sobą. Rzecz jasna, że pan L. dokonał zmiany wizualnej swej osoby. Nowa fryzura, drogie garnitury i buty. Jednakże w przeciwieństwie do innych „politycznych” person, metamorfoza zewnętrzna nie wpłynęła na wnętrze.
Prostota jest w cenie. Analizując „metamorfozy” naszych polityków, widać wyraźnie, że wyborcy nie lubią nagłych zmian. Nadal tzw.: „kolega z sąsiedztwa”, wzbudza największe zaufanie. Lubimy również tzw. politycznych dżentelmenów. Osoby o nienagannej sylwetce, spinkach w mankietach i z jakimś zagranicznym akcentem w tle, jak chociażby ukończona za granicą szkoła. Prostota polityka, jednak wysuwa się na prowadzenie, jeżeli chodzi o nasze preferencje do wyboru. Myślimy sobie: „równy gość, sodówka mu nie odbije. Zna problemy szaraków”.
I niestety takie myślenie, jest głównym powodem naszego politycznego zgorzknienia, konkretnie zrażenia się do klasy politycznej. Prawda jest taka, że właśnie „zwyczajny” chłop, jest w grupie największego ryzyka, jakim jest dostanie sodówki, po otrzymaniu władzy. Dlaczego? „Zwyczajny” chłop, czy też baba, bo mamy przecież równouprawnienie, nie umieją na spokojnie przyjąć nowej sytuacji życiowej i tego co dał im los. Idą na żywioł. Taranują wszystko przed sobą, zapominając o tym co pozostawili za sobą. Przypominają dziecko w sklepie ze słodyczami, które może sobie wybrać, te łakocie, które chce.
O tyłach (czyt. środowisku, z którego wypłynęli, wyborcach), przypominają sobie wraz z rozpoczęciem kampanii wyborczej.
Klaruje się więc obraz najbardziej bezpiecznego polityka – to polityk dżentelmen. Co do pozostałej grupy, należy ryzykować, robiąc selekcję i wybierać najmniej zwyczajnego ze zwyczajnych.
Wracając jednak do fenomenu pana L. Jeżeli jest to prosty chłop, „zwyczajny” polityk, a przed chwilą pisałam, że trzeba z takimi uważać. To dlaczego stawiam go za wzór i fenomen polityczny? Otóż dlatego, że panu L. sodówka do głowy nie uderzyła. I jest to również najlepszy przykład na to, jak „prosty” polityk zachowuje się będąc u władzy, spadając z piedestału i starając się z powrotem na ten piedestał wejść. Mając taki wzór, powinniśmy umieć rozsądnie wybrać najlepszych…

Wydania: