Gminne służby siłowe w akcji
Uff!! Chyba się nam tym razem upiekło, wzdycha niejeden mieszkaniec zakątka Pana Boga, który to zakątek potrafi przemienić się niekiedy w niezgorszy „kawałek piekła”. Oglądając przekazy medialne z topiącej się Polski, mamy gorzką satysfakcję, że tym razem to nie my jesteśmy „bohaterami” wiadomości i doniesień. Jak na wstępie napisałem „tym razem”, kiedy będą następne? Nie wiadomo! Może w tym roku, może za sto lat? Jedno jest pewne, nie jesteśmy z pewnością w dalszym ciągu przygotowani, wyposażeni do walki z żywiołem. Obrazek z Lądka Zdroju z ubiegłego tygodnia: dwa wilczury biegają wzdłuż nurtu Białej Lądeckiej na wysokości mostu na ul. Kościuszki. Jeden po brzegu, drugi po betonowej opasce, fundamencie muru oporowego. Mimo starań nie może wskoczyć na mur, oba mocno pobudzone, ale widać że gotowe przyjąć pomoc człowieka. Powiadomione „służby” przybywają w osobie policjanta + strażnik miejski czy strażak? Nie wiem. Nieważne! Panowie Ci nie posiadają nic czym można by udzielić pomocy psom, ani kawałka liny ani drabiny! Mają na szczęście „komórki”. Trwają więc rozmowy (wiadomo ocena sytuacji, sił i środków itd. Wynik = przyjeżdża jeszcze jeden samochód prywatny, w nim kilku strażników miejskich, jeden z urządzeniami do łapania psów, oraz bojowy samochód straży z kilkoma strażakami. Migoczą mi przed oczami czarne napisy na żółtym tle „straż”, „Straż miejska”, „policja”. Psy coraz bardziej zaniepokojone. Ten na brzegu daje się złapać, niestety ten drugi przepływa na druga stronę rzeki, znacznie głębszą i trudniej dostępną. Mokry, zmarznięty leży na występującej z dna skale. Na moście trwają „narady sztabu” służb mundurowych. Przypominam jest policja, straż miejska i straż pożarna. Około 10 ludzi w mundurach, 1 radiowóz policyjny, 1 bojowy wóz strażacki. I nie ma: kawałka liny, butów takich po pas, drabiny linowej, pontonu. A przede wszystkim nie ma koncepcji! Nie ma wypracowanej metody! Miejsce jest akurat paskudne, głębizna, rozpadliny skalne, stanowiące dno, dostęp z góry po pionowej ścianie. No ale to chyba wiadomo naszym wszystkim mieszkańcom? I pod takim katem winni być przygotowani nasi specjaliści od wszelakiej zarazy i nieszczęść. W innym przypadku to niech Burmistrz i Rada zatrudni „Słoneczny Patrol”, przynajmniej będzie mógł taki staruszek jak ja miał za czym pooglądać. Wspomniałem o Radzie. Wydaje mi się, że gdzie jak gdzie ale w Lądku Rada winna być wyjatkowo kompetentna. Choćby ze względu na swój skład. Wracajmy do piesków. A więc jeden siedzi w radiowozie, drugi skulony na skale. Strażacy w międzyczasie przywieźli kawałki drabiny i liny i montują zejście po skale do psa. Opuszczając elementy tej drabiny wystraszają naszego podtopionego, a bardziej zmarzniętego wilczura, ten rzuca się
w nurt i po krótkim odpoczynku na „wyspie” za „Polską Chatą” płynie dalej, wychodząc na brzeg 100 m dalej. Mam nadzieję, że zostal złapany i przeżył.
A teraz bardzo poważnie. Czy prawdą jest, że służby nie posiadają takich środków jak buty, liny, pontony? Nie wierzę! Czy nie należy rozważyć możliwości szkolenia funkcjonariuszy i członków służb pod katem konkretnych miejsc na terenie naszych gmin, oczywiście odpowiednio je wyposażając. Samym monitoringiem wszystkiego nie załatwimy.
P.S. Przepraszam was pieski.