Piractwo (nasienne)

Autor: 
Jan Pokrywka

Okazuje się, że aby zostać piratem wcale nie trzeba dokonywać abordażu na obce statki, w przenośnym sensie- „nielegalnie kopiować” utworów. Wystarczy aby siejąc zboże używać do tego własnego ziarna. Proceder ten nosi nazwę “piractwo nasienne” i jak w przypadku każdego innego piractwa, grożą za nie kary.
Aby tego uniknąć rolnik powinien zakupić specjalnie modyfikowane zboże od specjalizujących się w tym firm. Takie ziarno, rzecz jasna, jest droższe od własnego, bo przecież owe firmy nie tylko mają własne koszta w postaci płac, energii, podatków, opłat za bycie zaliczonym do „specjalistycznych” i „koncesjonowanych”. Co prawda ich ziarno wcale nie musi być lepsze od tego pochodzącego z poprzednich zbiorów rolnika, ale przecież nie o to chodzi. A skoro, gdy nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze, o czym szerzej za chwilę. Najpierw przyjrzyjmy się argumentacji.
Oto cytat: „Nielicencjonowana produkcja materiału siewnego jest piractwem, które szkodzi wszystkim: rolnikom, firmom nasiennym, hodowcom. Wpływa negatywnie na polskie rolnictwo i nasz wizerunek na świecie. Piractwo nasienne jest nastawione na wysoki zysk przy minimalnych kosztach produkcji i dlatego oferuje nasiona złej jakości, porażone chorobami, niewłaściwie zaprawione i przechowywane. Spadek plonu w wyniku zasiewu nielegalnie sprzedawanych nasion, choćby o kilka kwintali z hektara, stanowi wartość znacznie przewyższającą „oszczędność” wynikającą z niższej ceny zakupu nasion niekwalifikowanych. Ponadto rolnik nie uzyska dopłaty z Agencji Rynku Rolnego.”
Zwróćmy uwagę, na pogwałcenie logiki. Nie ma żadnego logicznego związku pomiędzy „nastawieniem na wysoki zysk przy minimalnych kosztach produkcji” a „nasionami złej jakości”. Co prawda tak się może zdarzyć, z różnych zresztą przyczyn, ale to sprawa danego rolnika bo to on na tym straci.
Z drugiej strony może zyskać. Nie tylko on, ale też i konsumenci, którzy znajdują się na ostatnim miejscu listy. Im niższe koszty produkcji tym tańsza żywność, tym więcej można wówczas przeznaczyć pieniędzy na inne produkty czy usługi, z kulturalnymi włącznie. I vice versa.
Ale idźmy dalej: „Wyłączne prawo rozmnażania na cele siewne posiadają tylko tzw. hodowcy, a rolnicy są tylko producentami żywności, nie mogą produkować nasion na cele siewne.” Jak to jednak bywa w przepisach są luki. W tym przypadku jest nią odstępstwo rolne, polegające na tym, że trzeba państwu zapłacić pieniądze za wysianie własnych nasion! Gdy państwo dostanie haracz, wtedy rolnik siejąc własne ziarno, już jest OK.
A więc po raz kolejny mamy dowód na przestępczą działalność państwa przykrytą figowym listkiem prawa i dbałości o naród. I to bez względu na to, czy uzyskane w ten sposób środki pokryją stale rosnące wydatki państwa, czy posłużą różnym firmom produkującym nasiona modyfikowane genetycznie.
Żywność z takiego ziarna będzie po prostu droższa.

PS. Ostrzeżenie przed socjalizmem dotarło do nas z samej „jaskini lwa” czyli ze Szwecji. Przebywająca w Polsce Ruby Harrold - Claesson, prezes Skandynawskiego Komitetu Praw Człowieka w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” przestrzega Polaków przed dyktaturą urzędników socjalnych: „Jeżeli Polska chce wprowadzić takie prawo, jakie ma Szwecja, to musi mieć świadomość, że potrzeba na to bardzo dużo pieniędzy. System odbierania dzieci kosztuje około 28 mld koron (ponad 11 mld zł) rocznie. Poza tym dzieci są bardziej narażone na problemy psychiczne, częściej schodzą na złą drogę. Będę nawoływała, by Polska jako wolny od komunizmu kraj nie wpuściła do siebie tylnymi drzwiami socjalnej dyktatury”.

Wydania: