Lądeckie impresje (114)

Autor: 
Janusz Puszczewicz

Mam przed sobą książkę „W KRAJU PANA BOGA. Źródła i materiały do dziejów Ziemi Kłodzkiej od X do XX wieku” oprac. Arno Herzig i Małgorzata Ruchniewicz. Wydawcą jest prężne Kłodzkie Towarzystwo Oświatowe
/wyd. II z 2010 roku /.
Jest to dzieło będące wynikiem żmudnych kwerend w bibliotekach, archiwach i zbiorach prywatnych. Dzieło ukazujące różne aspekty życia na Ziemi Kłodzkiej od X wieku, skąd pochodzi pierwsza wzmianka o Kłodzku w „Kronice Czechów” Kosmasa z Pragi. Datą krańcową jest z kolei rok 1989, zamykający pewien etap naszej najnowszej historii.
Wielce przydatne jest już samo historyczne wprowadzenie, ukazujące złożone dzieje regionu. Część pierwszą obejmującą okres od średniowiecza do upadku Pierwszej Rzeszy /1806/ napisał prof. Arno Herzig. Część drugą obejmująca z kolei wiek XIX i XX napisała dr Małgorzata Ruchniewicz. Korzystając z okazji polecam również inne publikacje pani Ruchniewicz. Mam na myśli „Repatriację ludności polskiej z ZSRR w l. 1955-56”, „Wysiedlenia, wypędzenia i ucieczki 1939-59” czy „Bystrzyca Kłodzka. Zarys rozwoju miasta na przestrzeni wieków”.
Trudno w tak krótkim odcinku omówić wszystkie prezentowane tam materiały źródłowe. Istne bogactwo
i różnorodną też tematykę obejmującą m.in. historię, politykę, kulturę, gospodarkę czy zagadnienia społ.- obyczajowe.
Dzisiaj może warto przypomnieć sobie m.in. rady dla przyszłych kuracjuszy zawarte w poradniku lądeckiego lekarza Aleksandra Ostrowicza /1881 r./. Gdzie np. radzi jak oszczędnie dojechać do Lądka, tudzież wybrać dobrą kwaterę czy korzystać z dobrodziejstw tego najstarszego uzdrowiska. Gdzie też ostrzeżenie przed „natarczywą usłużnością ludzi… jako pierwsi są zainteresowani i prowadzą gości do podrzędnych domów”. Tam również rada aby odwiedzić „w mieście samym mieszka mieszczanin nazwiskiem Blaschke, także artysta w swoim rodzaju. Zajmuje się on wykładaniem najrozmaitszych ptaków…”. Liczne i jakże cenne są rady kuracyjne, gdzie, kiedy i za ile. Niestety nie spotkamy już Szwajcara Kostera z Appenzell oferującego wyborną żętycę z mleka koziego lub krowiego a wszystko wprost od krowy, tuż po udojeniu o 7-mej rano czy o 7-mej wieczorem. Gdzie też są lekarze miejscowi będący zawsze „ku wygodzie i dalszej informacji dla chorych na promenadzie przy zdroju Maryanny…”. Tylko uwaga – posyłają rachunki bez względu na to, czy prosiliśmy o radę. Gdzie ta muzyka zdrojowa z 30 osób złożona pod kierunkiem dyrektora Poltmanna grywająca dwa razy dziennie, pierwszy raz od godziny… 6- 8 rano. Nie ma też teatru z przedstawieniami trupy znanego komika Thomasa, nie ma już fortepianów do użytku gości, które wynajmuje się na godziny. Żal czytelni, w której aż 6 żurnali i 32 wyłożone były gazety „pomiędzy temi „Czas”, „Kurier” czy „Dziennik Poznański”…”. Gdzie też podziały się owe modniarki, szwaczki, praczki, szewcy i krawcy mieszkający na miejscu. I na koniec rada najważniejsza, aktualna zapewne do dzisiaj, aby „kąpać się w stanie cielesnego i umysłowego spokoju, wystrzegać się znużenia, irytacji czy umysłowego wzburzenia. Aby stracone pozyskać zdrowie, nie wysiadywać w nocy czytając książki lub rozhoworząc…”.
Od czasów dawnych przejdźmy jednak do czasów, nie aż tak odległych. Szczególnie polecam bogaty wybór materiałów z trudnego okresu powojennego. Jakże inny język i inne też sprawy. Często język nienawiści i pogardy dla wszystkich tych, którzy odważyli się wtedy myśleć inaczej. Walka z kułakami - gdzie spotkamy również sytuacje jakby wyjęte wprost z kabaretu, bowiem trzeba „przeanalizować robotę trójek gromadzkich, gdyż w składzie trójek znajdują się kułacy, którzy upijają towarzyszy i przekupują ich na swoją stronę…”. To w gromadzie Potoczek „bali się podjęcia walki z kułakami… trzeba ujawniać, demaskować oraz dobijać wroga klasowego w jego środowisku… przy pomocy agitacji”. Część prezentowanych materiałów ukazuje polityczne bezprawie, kiedy czytamy np. o jedynie słusznej politycznie likwidacji PSL aktywnego zwł. w rejonie Bystrzycy Kłodzkiej. Są i pomówienia oraz wskazówki, aby tylko dobić ówczesnego wroga klasowego, bowiem „walka będzie się zaostrzać i nabierać cech krwiożerczości. Księża i ludzie nieznani robią rozkładową robotę, trwa propaganda przeciwko spółdzielczości produkcyjnej, to Watykan chce rozbić jedność narodową...”.
A najlepszym lekarstwem jest jak czytamy w kolejnym dokumencie „wzięcie za mordę” oraz „czujność organizacji partyjnych czy…praca w te-renie z notatnikiem referenta nr 5…”. Włos się na głowie jeży, gdy czytamy takie dokumenty. Dobrze, że to już historia zamknięta szczelnie w archiwach.
Polecam Państwu to wydawnictwo, o którym długo by tu pisać. Wydawnictwo tak oczekiwane, cenne i jakże wartościowe.
Dziękuję uprzejmie pani Renacie Gajek-Bogusz z Referatu Promocji kłodzkiego Starostwa za przesłany egzemplarz omawianej książki.

Wydania: