Nysa rozgromiła Białego Orła

Autor: 
Dawid Broniszewski

Spotkania pomiędzy Nysą, a Białym Orłem zawsze były zacięte, a kłodzczanie rywalowi dotychczas nie strzelili w spotkaniu więcej niż dwie bramki. Teraz było łatwo, pięknie i przyjemnie, bo Nysa rozgromiła drużynę z Mieroszowa 6:1! Rywale nie mogli pogodzić się z wysoką porażką i przy wyniku 4:0 doszło do bójki...
Historia spotkań pomiędzy obydwoma drużynami kazała przewidywać, iż będzie to zacięte i pełne walki spotkanie. Dotychczas kłodzczanie nie strzelili rywalom w jednym meczu więcej niż dwie bramki. Dodatkowo drużyny miały okazję zagrać na nowo wyremontowanej płycie głównej. - Trzeba podkreślić, że boisko było przygotowane do meczu wzorowo, aż przyjemnie się gra na takiej murawie - powiedział trener Paweł Adamczyk. Szkoleniowiec Nysy nie zmienił zwycięskiego składu i wystawił taką samą jedenastkę jak w inauguracyjnym pojedynku z LKS Bystrzyca Górna (2:1).
Od pierwszych minut przewagę uzyskała kłodzka drużyna. Gospodarze grali szybko, agresywnie w środku pola i co chwila próbowali zagrażać bramce Jaskółowskiego. Wynik w 12. minucie otworzył Kamil Kowalski, który mimo asysty dwóch obrońców zdołał płaskim strzałem pokonać golkipera Białego Orła. Niespełna trzy minuty później w polu karnym faulowany był Jaskułowski, a z jedenastu metrów nie pomylił się Paweł Matecki. Po 20. minutach gry podopieczni Pawła Adamczyka prowadzili różnicą trzech goli. Z rzutu rożnego Matecki zagrywał przed pole karne do Przemysława Szmigiela, a po jego uderzeniu obrońca dość niefortunnie wybił z linii bramkowej piłkę, którą z najbliższej odległości do siatki skierował Ireneusz Kocoń.
Gospodarze prowadząc 3:0 oddali nieco inicjatywę rywalom, którzy bliscy byli zdobycia gola, ale Borkowskiego od straty bramki uratował słupek. Po zmianie stron szybko kolejnego gola dołożył Kocoń, który w porę uprzedził wychodzącego bramkarza i skierował piłkę do pustej bramki. Zawodnicy z Mieroszowa nie mogli pogodzić się z wysoką porażką i z upływającymi minutami zaostrzała się gra. Nie potrafił nad tym wszystkim zareagować sędzia Marcin Teklak. W 65. minucie doszło do przepychanki, gdy Suchomski brutalnie sfaulował Pawła Mateckiego, a arbiter za całe zajście nie ukarał piłkarzy żółtymi kartonikami. Dwie minuty później doszło już nie do przepychanki, a do bójki. Rozpoczęło się od starcia Kowalskiego z Szyszką, który miał pretensje do napastnika Nysy za uderzenie łokciem. Sprawiedliwość chciał wymierzyć bramkarz gości, Marcin Jaskółowski, który z rękami rzucił się na piłkarza Nysy. Sędzia pokazał czerwony kartonik najpierw bramkarzowi Białego Orła, a później Kowalskiemu.
Na całą sytuację najlepiej zareagował Andrzej Marks, który w 83. minucie otrzymał prostopadłe podanie z głębi pola i w sytuacji sam na sam zdobył piątego gola w meczu. W doliczonych pięciu minutach gry licznie zgromadzeni kibice na kłodzkim stadionie zobaczyli dwie bramki. Najpierw honorowe trafienie dla gości zdobył wprowadzony w drugiej części gry Patryk Warchoł, a rezultat na 6:1 ustalił Michał Stopa.
W sobotę (27.08.) Nysa Kłodzko zagra w Jaszkowej Dolnej z tamtejszą Iskrą. Początek spotkania o godz. 17:00.
Nysa: Borkowski - Kulak, Pawlik (73 Milewski), Szmigiel (61 Cebulski), Konowalczyk, Jaskułowski (77 Grzegorzewski), Syper, Matecki, Marks, Kowalski, Kocoń (71 Stopa).

Wydania: