Solidarność
Dostałem zaproszenie z Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji Gminy Kłodzko na montaż słowno- muzyczny i wystawę z okazji 30. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego w Polsce. Zaproszenie dostałem jako redaktor „BRAMY”, ale poszedłem tam jeszcze z jednej przyczyny: kawał dorosłego życia „zamieszany” byłem w „Solidarność” strając się, jak tylko mogłem - wspólnie z innymi, mi podobnymi, „wybić się” na niepodległość, na demokrację, nie tę, „socjalistyczną” tylko zwyczajną. Ten ponad rok (od końca sierpnia 1980 r. do 13 grudnia 1981 roku) to był naprawdę żywioł. Żywioł otwartych głów, serc, wreszcie możliwości. Rzadko kiedy wspominam tamten okres - szczerego działania, szczerych nadziei, szczerych ludzi ... bo jak powiedzieć dzisiaj, że tak było. Takie twierdzenia zakrawają dzisiaj na co najmniej „dziecinną naiwność”, bo „Solidarność” później została przechwycona przez „dziwnych ludzi”, którzy owszem, gdzieś tam na obrzeżach tego ruchu sie plątali, ale tak jakoś się zdarzyło, że po 1989 roku okazało się, że to właśnie oni byli „bohaterami” , „pierwszoplanowymi postaciami”, że to im należy się „cześć i chwała”. Tak to jakoś głupio wyszło, że faktyczni liderzy „poszli w kąt”... to i o czym tu gadać, jeżeli „Solidarność" po ‘89 stała się trampoliną do skoku na stanowiska, kasę... różnego dziwnego rodzaju machinacje...
Zostałem sobie zatem przy pierwszej „Solidarności” , tej autentycznej, „dziecinnie szczerej” i tego spodziewałem się po tym montażu słowno-muzycznym i wystawie z okazji 30. rocznicy ... I nie zawiodłem się, i łza wzruszenia zakręciła mi się w oku. Bo tak było naprawdę: łzy i rozpacz, nadzieja i walka, bohaterstwo i konspiracja, pałki ZOMO-wców i więzienia za słowa. Strach i groteska, śmiech i ironia, a także codzienne życie - pełne kalamburów. Na sali widowiskowej Gminnego Ośrodka Kultury, Sportu i Rekreacji chciało mi się wrócić do wspomnień.
Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do mojej „chwili wzruszenia”.