Felieton Redaktora Naczelnego: Cały świat tonie w długach...
... a u kogo cały ten świat jest zadłużony? U Marsjan?
A to po prostu jest olbrzymia bańka nadmuchanego pieniądza wynikająca
z nierównowagi wycenienia wartości pracy i dóbr. „Pusta” praca, „puste” wyroby nakręcają spiralę zadłużenia.
Co to, wg mnie - pusta praca i puste wyroby...
Weźmy np. (najbliższe podwórko) dziennikarzy – w zasadzie wszyscy są nieźli, niektórzy dobrzy, zdarzają się bardzo dobrzy. Ale krocie zarabiają wybrańcy. Na pewno nieźli dziennikarze, potrafiący się „sprzedać”. I to jak! Za setki tysięcy miesięcznie, kiedy pozostali zarabiają przyzwoicie koło średniej krajowej. Popatrzmy ciut dalej: artyści – jedni za swoje występy biorą „uczciwą kasę” w ramach przyzwoitości, inni – nieprzyzwoicie dużo, przekraczają wszelkie możliwe i niemożliwe progi, to samo z malarzami, aktorami, piosenkarzami.... Zostawmy na razie na boku te zawody „artystyczne” a przenieśmy się do – powiedzmy – banków. Prezesi i członkowie rad nadzorczych zbierają profity niewyobrażalne dla innych śmiertelników.
W radach nadzorczych wielkich korporacji jest podobnie.
Kto winien? Kto winien temu, że nakręca się spirala zadłużenia?
W czasie „Wielkiego Kryzysu” lat 20-30 ub. w. winien był po prostu niewłaściwy system dystrybucji dóbr. Robotnika nie stać było na zakup towaru, który produkował. Stąd musiała pęknąć bańka wyprodukowanego towaru i wówczas towar potaniał, i wówczas rynek się uregulował. Dlaczego towar był wówczas luksusem niedostępnym dla zwyczajnego człowieka? Odpowiedź: z chciwości fabrykantów, którzy sztucznie zawyżali ceny na swoje towary, sztucznie również zaniżając zarobki ludzi te towary produkujących bezpośrednio.
A dziś? Odpowiedź: Dziś wielkim manipulatorem, który doprowadził do nierównowagi – tym razem nie towaru a pieniądza – jest zwyczajnie reklama. Inaczej powiedziawszy propaganda! Potrafiąca „wcisnąć kit” za setki tysięcy dla „modnego” dziennikarza, tak samo dobrego jak setki innych, dla „modnego” piosenkarza, który za jeden występ zarabia tyle co inny (równie dobry) za cały rok albo i za dziesięć lat. Nienagłośniony artysta po prostu nie istnieje. Starsi pamiętają, że w komunie nazywało się to „śmiercią cywilną”. Zakaz drukowania, zakaz wystawiania dla artysty, a dla innych zakaz zapraszania, powodował, że jeszcze do dziś naprawdę wartościowi artyści są w zmroku zapomnienia, albo zwyczajnie niedocenieni (patrz: np. Zbigniew Herbert).
Trochę inaczej „doją” społeczeństwa tzw. „wielcy tego świata”. Prezesi i członkowie rad nadzorczych wielkich korporacji, prezesi banków ... znowu – kosztem pracujących tam ludzi. Nafciarz zarabia może i nieźle, ale kudy mu do rabowanych pieniędzy przez prezesów. Skala: jak jeden do tysiąca? Ile zarabia kasjerka w banku? A ile otrzymuje (zawłaszcza) taki prezes? I robią to wszystko cichcem, wg rosyjskiego powiedzenia: „cicho jedziesz, dalej zajedziesz”.
Ale z takich pustych działań nadmuchała się poduszka, w której udział w bogactwie (miliardach dolarów czy euro) mają „nadmuchani” miliarderzy ok. 80 procentowy. 20% przypada na resztę świata. To właśnie „nadmuchani” miliarderzy poprzez propagandę „nadmuchują” to malarza, to pisarza to śpiewaka i każdego, którego im się tylko zechce.
I nie wiedzieć dlaczego „obrzydliwie bogata miernota” zarabia krocie, a rzetelny człowiek ledwo wiąże koniec z końcem. Bogaci dyktują swoje absurdalne prawa poprzez propagandę. Pomieszali po prostu świat i to nie przepisami, ustawami, tylko własnym „widzi mi się” przewalając miliardy jak im się zamarzy. Również wykształciła się grupa innych darmozjadów żyjących kosztem innych pracujących. Tym na odmianę „bogaci” zafundowali przepisy pozwalające żerować na pracy innych (tzw. bez zatrudnienia), którzy zadawalają się „rybką” i ze wstrętem patrzą na wędkę.
I tak „rączka w rączkę” - bogaci darmozjady i biedni darmozjady jak pijawki wysysają pracę tej grupy środka. Solidnych kupców, solidnych rzemieślników, solidnych artystów, mieląc na nicość przy okazji prawdziwe perełki intelektu i talentu.
Rządzi nami przekonanie - umiejętnie wciśnięte, wręcz wtłoczone w głowy, że liczą się tylko te buty, które kosztują tysiące danej firmy, podkoszulek za tysiące, torebki damskie... i tak dalej i tak dalej... jak nie u „Gucciego” to nie liczysz się ...
Choć ta inna torebka jest równie dobra, lepiej zrobiona, jak ta od Gucciego - a zdarza się, że obydwie uszyte w tej samej fabryce w Hongkongu...
To właśnie jest ta nierównowaga wartości rzeczy i myśli. Pozbawiono nas praktycznego myślenia na rzecz mody.
.... to na razie tyle - tak mi się to wszystko układa! Jakie zakończenie?
Ta bańka rozleci się jak bańka mydlana, ludzie pójdą po rozum do głowy. Pies będzie machał ogonem, a ogon będzie na swoim miejscu, czyli z tyłu psa.
Czy wielki kryzys zaszkodzi nam – zwyczajnym ludziom? Raczej nie – to, jak w latach 30. XX wieku – z rozpaczy będą skakać z 10 piętra bankowcy, prezesi i udawane wielkości. My sobie spokojnie poradzimy.