Abonament radiowo-telewizyjny - łatwiej żądać
„Pokorne cielę dwie matki ssie” - i tak to było do czasu, kiedy rząd, a szczególnie premier Donald Tusk w sposób dość jednoznaczny stwierdził, że telewizji i radiu publicznemu nie należy płacić daniny zwanej abonamentem, bowiem media te równocześnie zajmują się akwizycją reklam konkurując z mediami prywatnymi. Uważał (i ja też), że jest to po prostu nieuczciwa konkurencja, bo przecież mediom prywatnym ani śni się dodatkowa opłata typu „abonament” czyli dosłownie rzecz biorąc - dodatkowy podatek. Media pozapaństwowe muszą utrzymać się z reklam emitując taki program, aby ludzie chcieli tego słuchać czy oglądać, a żyć z reklam. I to jest czysta gra. Nie mam atrakcyjnego programu, nie mam reklam, nie mam pieniędzy i „spadam” z rynku. Moje miejsce zajmuje ten, którego programy przyciągają przed odbiorniki radiowe czy telewizyjne dużo, dużo ludzi.
Programy radiowe i telewizyjne stacji państwowych (publicznych) w założeniach mają szczytne cele - pokazywać tzw. ważne programy, ważne wydarzenia, ważne wytwory kultury, które jednakże nie są „medialne”. Do tych programów trzeba dopłacać. I po to są właśnie opłaty abonamentowe.
Jednakże programy stacji państwowych to najczęściej powtórki, o „wysokiej kulturze”, która przeważałaby w tym natłoku szarzyzny, można tylko pomarzyć.
Więc trzeba więcej i więcej pieniędzy na utrzymanie „etatowców” na państwowych posadach. Oni po prostu nie potrafią sobie poradzić bez „cielęcia, co dwie matki ssie”. Nie da się pokornie, bo ktoś zakwestionował nieuczciwą grę, to cielę zrobiło się aroganckie” i domaga się prawnego usankcjonowania faktu, że „są lepsi, potrzebniejsi od innych”, tacy „bardziej równi wśród równych” i gromko, podpierając się reklamą niemalże nieustanną (to przecież olbrzymie koszty) wciskają nachalnie ludziom hasło: „jak nie zapłacisz, to jesteś gorszy, niż „światły” Europejczyk.... To jest nawet obrzydliwe, tak nachalnie domagać się „drugiego cycka”. Ale jedno mnie podbudowuje - ci, „etatowcy” państwowi potrafią! Potrafią zrobić dobrą reklamę, potrafią ją dobrze emitować, potrafią być systematyczni. Bo walczą o swoje stołki? Chyba tak, bo tylko wąż głodny czy zagrożony rusza się ze swojego legowiska - w każdym innym wypadku tkwi sobie w letargu....
Będę płacił abonament, kiedy to radio czy telewizja publiczna da mi ciekawy i ambitny, a także aktualny program nie przeplatany marnymi reklamami, których mam po dziurki w uszach (marna oglądalność czy słyszalność zatem i biedne reklamy tych, których nie stać na reklamowanie się tam, gdzie jest drogo). Publicyści państwowych mediów muszą przestać nam grozić, że „jak nie zapłacisz abonament, to ten program zniknie...”
Z jednej strony mają nas za matołów zaściankowych, z drugiej „puszczają oko” do tzw. inteligentnych, którzy nie chcą zrezygnować z „ambitnej” sztuki... Zatem, jestem i głupcem i barbarzyńcą i inteligentnym człowiekiem zarazem ...
Myślę, że rzecz nie leży jednak w ilości „dawanych” pieniędzy, ale w jakości programów mediów publicznych ....
I w tym rzecz, że i treści i formy i smaku brak w mediach publicznych.