Tomasz Pućkowski - witrażysta niezależny
Jak cię nie ma w Google to znaczy, że nie ma cię wcale - mawiają współcześni. Tomek Pućkowski w Google jest. Jego nazwisko wyświetla się na kilkunastu stronach, lecz oprócz suchych informacji o wydarzeniach kulturalnych z jego udziałem oraz tytułów wydawniczych jego publikacji, nie ma tam słowa komentarza o jego życiu. Jego wizytówką są cudnej urody witraże i nastrojowe fotografie pejzażu. „Wiedza i Życie”, Wydawnictwo Kluszczyński, „Lucrum”, „Die Zeit„ - to jedne z wielu tytułów, gdzie publikacje dla artysty są zaszczytem i uznaniem w świecie sztuki, a jego prace zostały tam właśnie opublikowane. W tym roku został wyróżniony przez Muzeum Ziemi Kłodzkiej w prezentacji ludzi szczególnie zasłużonych dla historii i wizerunku miasta w cyklu „My, Kłodzczanie”.
Tomek nie lubi rozmawiać o swojej twórczości a już szczególnie o swoim życiu. Skryty, skupiony na pracy, niechętny wszelkiemu rozgłosowi chętnie ucieka z Kłodzka do Droszkowa. Tam w ciszy dwustuletniego domu pracuje nad witrażami.
- Najpierw powstaje projekt na papierze - opowiada o pracy nad witrażem Tomasz Pućkowski. Następnie na karton należy rozrysować każdy z kawałeczków szkła, z których zbudowany jest witraż. Ponumerować, oznaczyć barwę i fakturę materiału. Wykonuje się go ze szkła barwionego lub czystego i następnie maluje i wypala. Moje witraże wykonuję zarówno ze szkła walcowanego, jak i z dmuchanego. To bardzo drogi materiał produkowany zaledwie przez niewiele markowych hut szkła na świecie. Każdy oszlifowany i odpowiednio wybarwiony element spajam ołowianą listwą. Witraż to gra światła, wzajemny układ kolorów, który tworzy nastrój, emocje, przesłanie. To praca w kościołach, blisko Boga, na granicy wyznania wiary. Niektóre projekty tworzę miesiącami. Najczęściej pracuję na zamówienie i muszę podporządkować się tematycznie zleceniodawcy. Mam świadomość, że witraż pozostaje w kościołach czasami kilkaset lat. Musi być w pewnym sensie ponadczasowy, a to niezwykle dotykające moich emocji doświadczenie.
Naukę witrażownictwa zacząłem w 1987 r. u Zbigniewa Muziewicza. On sam uczył się w znanej wrocławskiej firmie ”Inco”. Za namową Bronisława Tatonia wrócił do Kłodzka z zamiarem otwarcia własnej pracowni. Pracownia – to dużo powiedziane. Właściwie zaczynali od skromnego warsztatu. Moja pierwsza samodzielna praca trafiła do Słupca. Teraz pracuję we własnej, niezależnej pracowni. Wykonuję samodzielnie projekty nowych i renowacje starych witraży na terenie Polski, Holandii i USA. Fotografia i witraże są obecne w moim życiu, wzajemnie uzupełniając się. Nie potrafię określić co ważniejsze. Nie lubię gdy mówi się o mnie artysta. Witrażownictwo to rzemiosło. Wymaga umiejętności rysunku, kompozycji, obróbki szkła i operowania światłem ale to tylko rzemiosło.
Prace Tomka Pućkowskiego znajdują się w wielu kościołach dolnośląskich. Jego ostatnie witraże zostały zainstalowane w kościele św. Antoniego w Lasówce. W czasie uroczystości z okazji 100-lecia budowy kościoła i 350-lecia powstania wsi Lasówka, 10 czerwca br. zgromadzeni licznie goście mogli oglądać dwa z czterech zaplanowanych do realizacji witraży. I były to doznania jak najbardziej artystyczne.