Radni

Autor: 
Mirosław Awiżeń

... powinni być najlepsi spośród nas. A jak jest? Na pierwsze miejsca (premiujące) dostają się najbardziej zdeterminowani, aby „dorwać się do żłoba”. Będąc radnymi dostają „kasę” za nic nierobienie. Nie ponoszą również żadnej (praktycznie) kary, za „podnoszenie rączki” głosując tak, a nie inaczej w sprawach ważnych dla „swojego” okręgu wyborczego. Im mniej zajmują się sprawami gminy, osiedla, wsi, tym lepiej dla organu wykonawczego (wójta, burmistrza wraz z jego urzędem). No i tak jest - aby decydować o życiu gminy, o jej istotnych problemach i sensownie je rozwiązywać, wystarczy być radnym „za wino” zainwestowane na początku kampanii wyborczej. Później - co miesiąc - wystarczy iść do kasy gminy po „swoją kasę”.
To zaprzeczenie samorządności. Uczciwy, solidny kandydat na radnego najczęściej „przepada”w wyborach, bowiem, nie dość, że nie postawi wina, to jeszcze nie „obieca gruszek na wierzbie”.
A wyborcy są jacy są. Wierzą w „gruszki na wierzbie”, nie wierzą w moc sprawczą radnego ... wolą buteleczkę w garści...
Czy zatem tak ma być, że radnymi zostają mało wartościowi obywatele, ale za to nadzwyczaj umiejętni w wyścigu do kasy. Społeczeństwo nie zmienia się z dnia na dzień, zatem należy „z dnia na dzień” zmienić zasady wynagradzania radnych za ich pracę na rzecz społeczności lokalnej.
Po prostu radnemu wypłacać tylko dietę rekompensującą utratę zarobków za czas przeznaczony na pracę w radzie (posiedzenia plenarne czy też praca w komisjach rady) oraz koszty przejazdu. I tyle.
W ten prosty sposób (bez zmiany ordynacji wyborczej) zniechęcimy do kandydowania tych, którzy „kupują głosy za piwo”, aby potem skrzętnie to sobie wynagrodzić. Wówczas do rady danej gminy przyjdą ludzie, którym zależy na rozwoju, na sensownym działaniu, którzy realnie będą rozwiązywać problemy, by „raz-dwa” obradować na dobro ogółu.

Ps. Czy wiecie Państwo co dzieje się na sesjach rady, gdy jakimś cudem dostaną się ludzie godni szacunku, odpowiedzialni i tacy, którzy nie wyznają hasła „radny - bezradny”? Ileż to musi się napocić władza wykonawcza ze swoim aparatem administracyjnym, aby solidnie, rzeczowo i konkretnie wytłumaczyć dlaczego ta, a nie inna uchwała jest dobra, dlaczego to, a nie inne rozwiązanie winno być wprowadzone w życie, dlaczego trzeba wysłuchać propozycji radnego ze swojego okręgu wyborczego ... I wtedy nie ma lipy, bo i wójt/ burmistrz nie musi być nieomylny, że musi działać zgodnie z prawem i zdrowym rozsądkiem. Prawo regulujące działanie władzy wykonawczej gwarantują odpowiednie ustawy. Zdrowy rozsądek gwarantują właśnie radni.
W tym felietonie wziąłem „pod lupę” radnych. Gospodarze gmin (wójtowie/burmistrzowie) też są wybierani w wyborach powszechnych. I co ciekawe - raczej wybierani są rozsądnie, ale nie daj Bóg, że zostają wybrani za „skrzynki piwa” czy też cały las „gruszek na wierzbie” - wówczas ramię przy ramieniu z radnymi „kuflowymi” hulają ze swoją prywatą w gminie bez krzty zdrowego rozsądku.

Wydania: