Ewolucja socjalizmu przyspiesza

Autor: 
Jan Pokrywka

23 dzień października w USA jest datą upamiętniającą urodziny Jana Czochralskiego urodzonego w 1885 w Kcyni, k/ Poznania – polskiego chemika, metaloznawcę, „wynalazcę powszechnie stosowanej do dzisiaj metody otrzymywania monokryształów krzemu, nazwanej później metodą Czochralskiego, podstawy procesu produkcji mikroprocesorów.” Wg Wikipedii to „najczęściej cytowany polski uczony we współczesnym świecie techniki.”
W świecie, ale nie w Polsce, gdzie jest mało znany. Amerykanie dziwią się dlaczego? A przecież wiadomo, że nikt nie jest prorokiem we własnym domu.
Czochralski to umysł niepokorny, samodzielny, nie bojący się wyzwań, czyli taki, który może odnieść sukces, a jednocześnie jakże odmienny od współczesnych standardów. Nie godząc się z ocenami podarł świadectwo maturalne, co nie przeszkodziło mu później uzyskać dyplom inżyniera chemika. Studiował i pracował w Niemczech, gdzie opatentował większość wynalazków i gdzie zyskał sławę i ogromne pieniądze.
W 1925 r. wrócił do Polski obejmując Katedrę Metalurgii i Materiałoznawstwa,podporządkowaną MSW, czym wzbudził zawiść kolegów naukowców.
Nie wiadomo na ile to ta wada, a na ile dość dwuznaczna – jak mu zarzucano – postawa wobec okupanta podczas II wojny światowej, czy też współpraca z AK sprawiły, że został aresztowany przez UB na kilka miesięcy, uwolniony jednak od zarzutów przez Specjalny Sąd Karny, ale za współpracę z AK Senat Politechniki Warszawskiej odmówił przyjęcia go do pracy skazując na zapomnienie.
Wrócił do Kcyni, gdzie założył Zakłady Chemiczne BION. Zmarł na atak serca po rewizji UB w jego willi w 1953 r. Do dziś w Polsce pozostały po nim dwie pamiątki: tablica z nazwiskiem na jego grobie umieszczona dopiero w 1998 r. oraz jego imię nadane szkole w Kcyni.
Czy dziś Czochralski miałby lepiej? Mocno wątpliwe. Zawiść, zwłaszcza wobec lepszych jest cechą ogólnoludzką, ale w systemach lewicowych rozkwita najbardziej. Tu bowiem liczą się układy a nie pracowitość i zdolności. Np. największy polski twórca komputerowy lat 70. Jacek Karpiński skończył na pasaniu świń, a Roman Kluska hoduje owce. Zresztą w Europie nie jest wiele lepiej. Od czasów Kostki Rubika (także lata 70.) niczego oryginalnego nie wymyślono.

Lot nad kukułczym gniazdem nadchodzi
Tego samego dnia ale bieżącego roku Sejm głosami 408 posłów przyjął ustawę psychuszkową. Wzorem dawnego Związku Radzieckiego można będzie
w nich umieszczać „osoby stwarzające zagrożenie”. Uzasadnienie jest wzniosłe, a pretekstem stało się zbliżające się opuszczenie więzień przez skazańców, skazanych na karę śmierci, a którym na podstawie moratorium na jej wykonanie zamieniono na 25 lat więzienia.
Ustawa spotkała się z poparciem mediów głównego nurtu, pomijając jednak istotne zastrzeżenia.
Pierwsze natury prawnej. Jeżeli są to osoby zdrowe na umyśle, to nie mogą być umieszczane w zakładach dla psychicznie chorych, jeżeli natomiast są to psychole, nie mogli odbywać tradycyjnej kary. Dotyczy to, rzecz jasna, prawa w tradycyjnym rozumieniu i kontekście cywilizacyjnym, ale czasy się zmieniły, historia zatoczyła koło i wskoczyła w stare sowieckie koleiny.
W ZSRR ludzi, którym nie podobał się socjalizm, umieszczano w zakładach psychiatrycznych. No bo skoro socjalizm, niezbędny etap w drodze do komunizmu, może nie był doskonały tak jak doskonały miał być komunizm, to jednak był ustrojem znakomitym, to ci, którym się nie podobał musieli być psychicznie chorzy, np. na schizofrenię bezobjawową.
Zaznaczyć należy, że ta forma rozprawy z opozycją była efektem „odwilży”, bo wcześniej opozycjonistów likwidowano strzałem z pistoletu, a większych szczęściarzy umieszczano w gułagach.
W naszym przypadku na uwagę zasługuje nie tylko fakt, że autorem ustawy był pobożny minister Gowin, ale że poparły ją wszystkie kluby parlamentarne, choć nie wszyscy jednogłośnie. Ale co ważniejsze, sformułowanie „osoby stwarzające zagrożenie” rozciągnąć można na niemal wszystko i wszystkich w zależności od mądrości etapu. I nie chodzi tyleż o terrorystów, których u nas jak na lekarstwo, ale na innych wrogów systemu i demokracji, szowinistów, faszystów, ksenofobów, homofobów i na przykład na wynalazców w stylu Czochralskiego, itd. itp. Czyli każdego, kto podpadnie władzy. A trzeba dodać, że więźniowie tym różnią się od pacjentów psychuszek, że mają jakieś prawa. Pacjenci, zwłaszcza psychiatryczni – żadnych.
A zagrożenie istnieje. Oto państwo Elbanowscy nie dość, że założyli portal „Ratujmy maluchy”, fundację „Rzecznik Praw Rodzica”, to jeszcze zebrali milion podpisów pod wnioskiem o referendum przeciwko rządowemu projektowi przymusowego posyłania dzieci do szkół od 6 roku życia. Sejm referendum obalił, ale było gorąco, a mogłoby być jeszcze gorzej, gdyby Elbanowscy nie popełnili podstawowego błędu. Mianowicie dali się wciągnąć w rządowy dyskurs dotyczący głównie przygotowania szkół do tego zadania. Na tym polu musieli przegrać. Co innego gdyby postawili kwestę następująco: czy dzieci należą do państwa, czy do rodziców. Jeżeli do państwa, to państwo może decydować od kiedy i do jakich szkół dzieci mają chodzić oraz czego się uczyć. Jeżeli do rodziców, to oni mają decydować w tych sprawach.
To kolejny dowód jak lewicowe państwo w miarę postępu socjalizmu nabiera cech faszystowskich.

Góra Urojeń
31 października kłodzcy rajcy podjęli uchwałę upoważniającą burmistrza miasta do zawarcia umowy na dzierżawę nieruchomości na terenie Twierdzy Kłodzkiej i Fortu Owcza Góra na 40 lat w trybie bezprzetargowym. Sprawa wzbudziła kontrowersje. Bo, że taka dzierżawa jest zasadna to pewne, w końcu co miało by miasto z tym zrobić. Dlaczego jednak na 40 lat a nie mniej lub więcej, i to w formie bezprzetargowej? Tego niestety nie wiemy, tak jak wiele innych pytań zadawanych na sesji nie znalazło odpowiedzi.
Moim zdaniem decyzje podejmowane przez urzędników rzadko bywają słuszne, czego dowodzi dotychczasowy, tyleż kosztowny co nieefektywny sposób zarządzania tymi obiektami przez ZAMG. Albo też gondole na Młynówce. Chętnych na korzystanie z usług flisaków jak na lekarstwo, koszty utrzymania ogromne, okres dostępności ograniczony porami roku
i pogodą a do tego odszkodowania dla przedsiębiorców, którzy musieli zamknąć swoje interesy i zwolnić pracowników.
W sumie koszty duże a efekty małe. Ot takie ambicjonalne kompleksy małego miasteczka.
W końcu w porównaniu z tym co dzieje się w spółkach skarbu państwa, to pryszcz. A co się tam i nie tylko tam dzieje mamy nieliczne okazje ujrzeć podczas walk buldogów pod dywanem, gdy jego rąbek uda się odsłonić. Jedną z ostatnich były wybory dolnośląskiego wodza PO. Wygrał ten, który obiecał pracę w KGHM kilku delegatom. I z pewnościom nie chodziło tu o pracę za 1600 zł brutto.
KGHM to największa na Dolnym Śląsku spółka skarbu państwa, w której większość decyzji leży w rękach capo di tutti capi i tych co za nim stoją ale i lokalny gensek ma w niej swoje lenno.
Cała reszta jak np. gadanie, że spółka ta jest kurą znoszącą złote jaja dla państwa to mit. Państwo z tego ma niewiele w od-różnieniu od jego funkcjonariuszy. To nie przypadek, że struktura ta do złudzenia przypomina średniowieczny system feudalny ale też pokazuje, że w systemie lewicowym nic nie dzieje się normalnie.

Program B jak Bajkalina
Czy można żyć długo? Przykład Chińczyka Li Qing-Yuna, który dożył 250 lat, pokazuje, że tak. Zielarz, znawca Q qigong większość czasu przeżył w górach. Żenił się 14 razy, a w wieku 71 klat zaciągnął się do wojska. Li przez ok. 150 lat wyglądał tak samo, był zdrowym silnym starcem na oko 80-100-letnim, w pełni sił fizycznych, i intelektualnych.
Sam Li uważał, że swoją długowieczność zawdzięcza diecie na którą składały się: ryż, wino ryżowe i zioła oraz oczywiście stan ducha i umysłu.
Zakłada się, że Li Qing -Yun stosował również tarczycę bajkalską zawierającą m.in. bajkalinę.
Zarówno kondycja zdrowotna jak i liczebność komórek organizmu człowieka mniej więcej od 40-50 roku życia stopniowo ulega obniżeniu gdyż komórki obumierają. Co prawda komórki obumierają codziennie, co fachowo określa się jako apoptoza, ale martwe są zastępowane komórkami sąsiednimi, które mają zdolność wykonania podziału mitotycznego. W miarę upływu czasu zastępowanie staje się coraz rzadsze.
We wspomnianym okresie wchodzą w swój ostatni cykl biologiczny, co się nazywa senescencją. W zależności od długości telomeru (fragmentu chromosomu określającego limit podziału komórek) komórka ma do dyspozycji ok. pięćdziesięciu podziałów. Po ostatnim podziale wchodzi w stan senescencji trwający czasami nawet długie lata.
W efekcie ilość komórek w organizmie zmniejsza się, co jest widocznym objawem starości. Oznacza to proces stopniowego pomniejszania narządów wewnętrznych a to skutkuje zmniejszeniem ilości energii i substancji dostarczanej dla ustroju przez dany narząd.
Bajkalina aktywnie pobudzająca telomerazę – enzym występujący w dzielących się komórkach, którego aktywność zmniejsza się z wiekiem. Jeżeli więc zaczniemy zażywać bajkalinę w wieku 40 – 60. lat, to liczba komórek w naszych narządach wewnętrznych nie będzie się zmniejszać; a za tym, wpłynie to na utrzymanie na tym samym poziomie pozyskiwania jak i dostarczania takiej samej ilości energii i substancji w sposób ciągły, pomimo upływu lat.
Zażywający bajkalinę z wyglądu będzie przypominał człowieka 80-letniego i już nie będzie się zmieniał, natomiast jego zdrowie, energia i siły życiowe będą na poziomie okresu, w którym rozpoczął stosowanie Bajkaliny, czyli zachowa obecny potencjał zdrowotny do końca życia.
To drugi element programu długowieczności, czyli plan B.

Wydania: