Sekret sprzed lat
Rozmawiam z redakcyjną koleżanką, dziennikarką i pisarką, w przededniu ukazania się jej pierwszej powieści „Sekret sprzed lat”
- To Twój debiut literacki. Czy za nim pójdą kolejne książki?
- Mam nadzieję (śmiech). Mam nawet kilka pomysłów.
- O ile tak, to poopowiadaj trochę o sobie. Kim jest pani Katarzyna Redmerska?
- Mój dobry przyjaciel powiedział kiedyś o mnie: „zołza o romantycznej duszy”. Myślę, że to najlepsza charakterystyka mojej osoby.
A kim jestem w ogóle? Jestem kobietą, mam nadzieję, że dane mi będzie zostać żoną, matką i babcią.
Urodziłam się w Dusznikach-Zdroju, mieszkam w Polanicy -Zdroju i we Wrocławiu. Studiowałam we Wrocławiu, a pracuję w całej Polsce.
- No właśnie, współpracujesz nie tylko z naszą gazetą. Gdzie jeszcze publikujesz.
- W miesięczniku „Nieznany Świat”, na kobiecym portalu www.dlaLejdis.pl, „Echach Krasnostawskich”, „Businesswoman&life”, „Libertasie” .
- Dlaczego właśnie pisarką? Były jakieś inne pomysły na „karierę zawodową"?
- Tak naprawdę, to miałam być lekarzem. Życie jednak napisało inny scenariusz i zostałam dziennikarzem. Myślę jednak, że w jakimś stopniu spełniłam swoje medyczne marzenia – leczę piórem.
A co do pisarstwa – to nie zawód. Zawodu się uczysz, a pisanie wypływa gdzieś z twojego środka. Czujesz, że musisz przelewać swoje uczucia na papier. To rodzaj daru, który powinno się pielęgnować. Mam nadzieję, że nie zabrzmiało to infantylnie.
- Czego się spodziewasz? Sławy? Uznania? Dużych pieniędzy?
- Wszystkich wymienionych przez Ciebie rzeczy (śmiech). A mówiąc poważnie, chcę aby moja powieść spotkała się z uznaniem czytelników, aby wzbudziła w nich emocje. Chciałabym, by czuli po przeczytaniu niedosyt i chcieli więcej.
- Pozwoliłem sobie wejść na stronę Wydawnictwa Langi, które wydaje Twoją powieść „Sekret sprzed lat” – to saga rodzinna i jakże pogmatwana. Miłość i kryminał i mroczne początki i śledztwo…oj…zapowiada się ciekawie. Opowiedz coś bliżej.
- Akcja toczy się współcześnie na Lubelszczyźnie oraz we Wrocławiu. To historia szlacheckiej rodziny na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Jak to w życiu każdej rodziny bywa, są: niedomówienia, zazdrość, chęć układania komuś na siłę życia, niezrozumienie, niezagojone rany, miłość (ta dobra i zaborcza) etc. Jest wreszcie dwójka młodych ludzi, która staje w obliczu rozliczenia się z przeszłością swojej rodziny i rozpoczęcia budowania przyszłości. A to wszystko na tle trudnej historii polsko-ukraińsko-niemieckiej. To również czasy wojny. Tułaczka, osiedlenie się na „ziemiach odzyskanych”.
- Skąd pomysł na taką książkę?
- Kilka lat temu pracowałam nad drzewem genealogicznym swojej rodziny. Od razu nadmieniam, że to nie jest historia mojej rodziny! Gdyby nie daj Bóg, ktoś wpadł na taki pomysł.
Podczas szperania w archiwach, pomyślałam sobie, że fajnie by było napisać książkę, która opowiada o rodzinie szlacheckiej na tle historii naszego kraju. Jestem pokoleniem, które urodziło się na tzw. ziemiach odzyskanych. To mój dom, który kocham. Ale moje korzenie wywodzą się z rubieży wschodnich. Moi dziadkowie opowiadali mi o czasach swojej młodości, o ich domu tam na wschodzie. Tyle było w tych opowieściach nostalgii. Słuchałam tych historii jak bajki. Dopiero jak pojechałam w te miejsca, o których opowiadali, zobaczyłam, że to nie bajka, że jest to realne. Zrozumiałam również za czym tęsknili - tego się nie da ubrać w słowa, to się po prostu czuje, gdy się tam jest.
My tutaj jesteśmy ludnością napływową, którą burzliwe czasy II wojny przygnały z różnych stron. Tak naprawdę przecież jestem dopiero drugim pokoleniem, które się na tych ziemiach urodziło. Tam na rubieżach wschodnich, ludzie żyją z dziada pradziada, są zasiedziali. Inaczej postrzegają wiele spraw. Chciałam, zawrzeć to w swojej książce i mam nadzieję, że mi się to udało.
„Sekret sprzed lat”, to taka mieszanka, w której jest troszkę historii mojej rodziny, innych rodzin, plus duża dawka fikcji.
- A może pisanie to dla Ciebie po prostu życie „po swojemu”?
- Na pewno jest to pewna forma uciekania w marzenia. Aczkolwiek, co chciałabym zaakcentować, staram się w moich opowiadaniach poruszać realne problemy. Oczywiście owe problemy opisuję z dozą pewnych nazwijmy to „ozdobników”. Czytelnika nie można zanudzić (śmiech).
Pisanie daje dużo frajdy. Ekscytujące w nim jest to, że tylko ode mnie zależy jak potoczy się opowiadana przeze mnie historia, jacy będą w niej bohaterowie, co będą robić, mówić, i jak się zachowywać. Pisząc czuję się jak „królowa świata”.
- Do tej pory znaliśmy Ciebie jedynie z felietonów i krótkich form literackich zamieszczanych w „BRAMIE” czy „Almanachu”. Wiem, że masz „swoich” czytelników. I tego Ci życzę jako pisarzowi.
- Nie dziękuję.