Dojrzeć do zmian

Autor: 
Jan Pokrywka

Jak nietrudno zauważyć, tematy lokalne rzadko goszczą w moich tekstach z kilku przynajmniej powodów. Po pierwsze, powiedzenie, że „nasza chata z kraja” nabrało karykaturalnej aktualności. Życie prowincji stało się swego rodzaju „odpryskiem” wydarzeń, decyzji, mechanizmów rozgrywających się, podejmowanych (jak kto woli) gdzie indziej, czyli „wyżej”. Można powiedzieć, że są jakby lustrzanym odbiciem tego, co dzieje się właśnie w tym „lepszym” świecie, w związku z czym lokalnie podejmuje się działania podobne do tych tam. W efekcie niekiedy jest śmieszno, a innym razem – straszno – skrojone na miarę ambicji i możliwości. Przykładów nie podaję, nie chcę nikogo urazić i nie o to chodzi. Problem w tym, że gdzieś tam
„w górze” powstał jakiś model życia podzielony na różne segmenty i kopiowany jest w dół. Modele owe (bo inne też) powstają w głowach lewackich, bo w nich życie spontaniczne, wolne, zgodne z potrzebami i możliwościami, po prostu się nie mieści. Dla nich wolność jest czymś budzących grozę, zagrożeniem, które intuicyjnie wyczuwają. Oni chcą zorganizować świat na własną modłę, ale co ważniejsze, dysponują środkami pozyskanymi w drodze rabunku obywateli. Środki te następnie dzielą między siebie pod różnymi pretekstami, a część przekazują w dół jako dotacje. Stąd też tu, na dole musi powstać ten sam model tylko w innej, często przaśnej skali. Krótko mówiąc – to różne gangi, które tak długo będą działać, jak długo mieć będą pieniądze. A to się może niedługo skończyć. Dlatego „góra”z taką uwagą patrzy na „doły”, bo one stanowią naturalne zaplecze finansowe, kadrowe, itd. Doły to jak korzenie w roślinie, niezbędne. Bez nich w wazonie kwiat przetrwa, ale krótko. Dlatego jeżeli chcemy coś zmienić, musimy rządzące nami gangi odciąć od korzeni, wygrać przez Nową Prawicę wybory samorządowe.

Dolce vita emeryta
Kiedy premier zapewnił sobie fuchę w Brukseli i wcześniejszą 80-tysięczną emeryturę i kiedy załatwił 7 milionów na odprawę dla swoich przyjaciół, ukazał się raport „Badanie gotowości emerytalnej 2013” przygotowany przez firmę Aegon oraz wyniki Międzynarodowego Badania Zdrowia, Starzenia się i Przechodzenia na Emeryturę w Europie (SHARE). Konkluzję obydwu można zawrzeć w parafrazie tytułu powieści McCarthy’ego „Polska, to nie jest kraj dla starych ludzi”, bo oni mają żyć krótko.
„Polacy, którzy przekroczyli 55. rok życia, są w ogonie Europy wszelkich klasyfikacji. Najwcześniej idą na emeryturę oraz najgorzej wypadają w testach percepcyjnych. Spośród wszystkich Europejczyków to właśnie polscy seniorzy, obok Węgrów i Estończyków, deklarują najgorszy stan zdrowia, zaś emerytura kojarzy im się z marazmem lub wegetacją/.../ Spośród 12 nacji biorących udział w badaniu, to właśnie Polacy najczęściej przywołują negatywne wizje w postaci złego stanu zdrowia, ubóstwa i braku poczucia bezpieczeństwa. /.../ Według raportu GUS aż 44,3 proc. polskich emerytów otrzymuje świadczenia o charakterze głodowym. Do ręki ZUS przesyła im kwotę mniejszą niż 1358 zł. Niestety z roku na rok będzie coraz gorzej, bowiem coraz więcej emerytur będzie wyliczanych według formuły kapitałowej. To jednak nie koniec złych informacji. Zdaniem ekspertów około 2022 roku ZUS może zbankrutować. ” (Więcej na ten temat na portalu niewygodne.info.pl.)
Ale to nie brak pieniędzy jest tu powodem. ZUS pieniądze ma ale nie dla emerytów. Nie chodzi już nawet o nowe siedziby, które pochłonęły setki milionów złotych, czy ostatnią aferę stwierdzoną w raporcie NIK dotyczącą przetargu na obsługę centrum komputerowego ZUS o cechach wyraźnie korupcyjnych. Nawet nie o 101 mln zł wyrzuconych na nowy portal ZUS, który przypomina stronę internetową małej firmy. I nawet nie o dziesiątki tysięcy zatrudnionych tam „znajomych króliczka”
(w samym Wałbrzychu tamtejszy O/ZUS zatrudnia ok. 1200 osób i jest największym pracodawcą w regionie). Rzecz w tym, że to państwo pod przymusem odbiera ludziom pieniądze pod pretekstem przyszłych emerytur i robi z nimi co chce. Dosłownie. Emeryci cierpią za decyzje podejmowane przez kogoś innego. Nam chodzi o przywrócenie władzy nad sobą, nad własnymi pieniędzmi, własnymi dziećmi, własnymi decyzjami, czyli – nad własnym życiem.

Bezkarność systemowa
A teraz najważniejsze. Czy ktoś za to odpowiedział, odpowiada, albo odpowie? Nikt zapewne, bo takie afery kończą się niczym. Ludzie systemu mogą wszystko - przyjmować drogie zegarki, a potem zmieniać prawo tak, aby wartość przedmiotów przyjmowanych w formie łapówki zwanej prezentem, znacznie obniżyć tak, aby nie zakwalifikować się pod paragraf. To pokazuje z jakiego kalibru ludźmi mamy do czynienia. Gdyby minister ów ukradł całą fabrykę zegarków, byłby co prawda złodziejem, ale dużej klasy. Tymczasem on dał się kupić za zegarek, a inny minister – za fuchę bycia cieciem u jakiegoś Niemca. Syn premiera pracował w piramidzie AmberGold a sprawa stoi w miejscu i żaden z poszkodowanych – o ile mi wiadomo – nie otrzymał zwrotu utraconych pieniędzy. Stać tak będzie dalej aż do przedawnienia.
Ludzie systemu są chronieni o ile są lojalni. Taki wniosek można wysnuć po wyroku sądowym uznającym za winnego popełnienia przestępstwa pewnego naczelnika aresztu, który miał czelność wpłacić 40 zł kaucji za aresztowanego za kradzież batonika wartości 99 gr schizofrenika. Część komentatorów interpretuje to jako zemstę systemu za podważanie i krytykę jego poczynań, bo system sprawiedliwości jest tego systemu nerwem; przecież schizofrenik w ogóle nie powinien być skazany, pomijając już samą wartość kradzieży. Na taką zemstę wskazuje fraza w uzasadnieniu wyroku, iż czyn naczelnika aresztu jest szkodliwy społecznie. Z obfitości serca usta mówią – szkodliwość społeczna polega na przeciwstawieniu się systemowi w jakiejkolwiek formie, bez względu na wszystko, który to system musi być ponad prawem, a przykład może być zaraźliwy.
Ale jest i inny aspekt tej sprawy. Skazany prawomocnym wyrokiem naczelnik, utraci stanowisko. A co jeden straci inny zyska. W końcu ktoś na tego naczelnika doniósł i to pewnie nie bezinteresownie. To pokazuje z jakim szambem mamy do czynienia, a kto nie wierzy nich sobie przesłucha lub odczyta „taśmy prawdy”. A jak to wyczyścić? Sposób jest tylko jeden: tak jak Herkules wyczyścił stajnię Augiasza.

Bez ogniw pośrednich
Po nominacji premiera na „prezydenta Europy” trochę się z niego podśmiewano, że nie zna języka angielskiego. Premier się kajał i obiecywał, że się nauczy, co było jeszcze gorze, bo wskazywało na kompleksy. Poza tym, jego krytycy też angielskiego nie znają, w przeciwnym razie wiedzieliby, że wyraz „prezident” po angielsku znaczy przewodniczący czegoś, jakiegoś gremium, np. koła gospodyń wiejskich, a w tym wypadku – Rady Europy. Ale znacznie od tego ważniejsze jest pytanie, dlaczego premier (a przecież nie tylko on, bo większość polityków) nie zna angielskiego? Odpowiedź jest prosta: bo uczyli się w państwowej szkole. A dlaczego tak jest? Bo program szkolny narzucają wydawnictwa (nie wiem w jaki sposób, czy rozdają zegarki w MEN, czy coś innego) a ich podręczniki mają na celu permanentną naukę bez efektu końcowego. Nauczyciele zmuszeni realizować program są przedostatnim trybikiem w tej machinie a ostatnim jest uczeń. Podobnie działa system zdrowia. W tym ostatnim rolę wydawnictw pełnią koncerny farmaceutyczne zainteresowane, aby ludzi leczyć ale nie wyleczyć, bo zdrowy jest bezużyteczny. Stąd zalew reklam zachęcających do kupna różnych suplementów. A przecież gdyby one pomagały ilość chorych musiałaby się zmniejszyć, a tak przecież nie jest. Np. statystycznie co trzeci Polak cierpi na dolegliwości ze strony kręgosłupa. Mało kto kojarzy to z zawartością magnezu w organizmie. A związek ten jest następujący. Z braku magnezu organizm do swoich czynności fizjologicznych bierze go z tych więzadeł międzykręgowych, a w jego miejsce odkłada wapń i to on jest odpowiedzialny za schorzenia narządów ruchu, w tym np. za wypadanie dysku. Najprostszym lekarstwem jest chlorek magnezowy, który wypłukuje wapń i umieszcza go w odpowiednim miejscu organizmu, a kręgosłup staje się bardziej elastyczny, bóle ustępują, wypadający dysk cofa się, wszystko zdrowieje, goi się. Cierpiącym na tego typu schorzenia najbardziej pomoże pływanie w morzu o jak największej zawartości magnezu, tj. w morzach Martwym, Czarnym i Czerwonym. Chlorek magnezowy najlepiej przyswaja się przez skórę przez ruch, ćwiczenia, a zwłaszcza pływanie. Krótko mówiąc: profilaktycznie wystarczy odpowiednia dieta plus aktywność. Operacja dopiero wtedy, gdy wszystkie inne środki inwazyjne zawiodą.Dlatego należy zlikwidować wszystkie ogniwa pośrednie, ale mające decydujący wpływ na życie i zdrowie nasze i naszych najbliższych: ministerstwa, kuratoria, wydziały zdrowia, itd. Koncerny istnieć będą, ale nie będą miały kogo korumpować. To nie ludzie są winni, ludzie po prostu bywają słabi, a winny jest system. I chyba już dojrzeliśmy do zmian.

Wydania: