Agroturystyczne echa
Wielokrotnie w swoich publikacjach podejmowałem agroturystyczną tematykę. Szczególnie wiele miejsca poświęciłem gospodarstwom z kłodzkiej gminy. To na moich bowiem oczach „rodziła” się większość tutejszych gospodarstw. Tak było m.in. w Kamieńcu, Ławicy, Starkowie, Wojborzu, Starym Wielisławie czy w Żelaźnie. Widziałem często niełatwy start, cieszyły tym bardziej ich sukcesy.
Moim przewodnikiem po tworzącym się dopiero agroturystycznym poletku była wtedy Mariola Huzar – zajmująca się wówczas promocją kłodzkiej gminy. Była osobą, która wyjątkowo zachęcała do tworzenia takich gospodarstw, wspomagając je zarówno organizacyjnie jak i promocyjnie. Pamiętam doskonale - ile włożyła w to wysiłku i serca, aby te gospodarstwa zaistniały np. w medialno- promocyjnej przestrzeni. To do nich zapraszała m.in. dziennikarzy z całego kraju, ukazując przy okazji piękno i urok kłodzkiej wsi.
Pamiętam jak Portal – Ziemia Kłodzka, który miałem przyjemność redagować przez wiele lat, prowadził plebiscyt na najlepszą lokalną agroturystykę, nagradzając najlepsze „Złotym Kłosem”. Taki też trafił m.in. do Roszyc, Wojborza, Kamieńca, Ławicy czy Starego Wielisławia. Dzisiaj większość z nich doskonale radzi sobie na agroturystycznym rynku. Agroturystyka ma bowiem swoich gorących zwolenników, którzy bardziej cenią sobie pewną swobodę i bezpośredni kontakt z naturą niż hotelowy komfort. Trzeba tylko oferować im coraz bardziej oryginalne atrakcje czy pomysły.
Wśród wielu szczególnie bliskie jest mi gospodarstwo agroturystyczne
„U Kasi” w Roszycach. Widziałem z jaką pasją i oddaniem, ale też z niemałym trudem tworzyli to wszystko, praktycznie od zera państwo Elżbieta i Adam Momot.
Wszystko zaczęło się w roku 2007/8 kiedy to kupili zdewastowany budynek w samym centrum tej małej wioski. Zaczęło się od wielkiego remontu i przebudowy, ale też od problemu np. z wodą. Kiedy kupowali gospodarstwo studnia była pełna, wnet okazało się jednak, że jest poważny problem z wodą. Borykali się z nim wytrwale przez wiele lat aż wreszcie podłączono wioskę do lokalnej sieci. Powoli oddawali do użytku kolejne pokoje. Większość prac wykonywał własnoręcznie sam gospodarz, który na co dzień mieszka i pracuje w Niemczech. Każdy jednak weekend spędzał w swojej agroturystyce. Podziwiałem zawsze jego wielki kunszt i cierpliwość, aby stworzyć to niepowtarzalne miejsce. Podziwiałem też jego marzenia i wizję stworzenia miejsca – do którego zawsze chce się powracać. I to właśnie Panu Adamowi wyjątkowo się udało.
Wspomniany obiekt został oddany do użytku w przeddzień dożynek, jakie miały miejsce w Roszycach we wrześniu 2008 roku. To wtedy w jego pokojach zagościli po raz pierwszy dożynkowi goście a w jego świetlicy odbyła się część dożynkowych uroczystości. To tu odbyło się m.in. spotkanie przodujących rolników i gospodyń z zaproszonymi władzami.
Wtedy trafiłem tu też po raz pierwszy, przygotowując dożynkową relację. Od tego czasu bywałem tu często, zawsze odnajdując szczególną gościnność i otwarcie ze strony gospodarzy. Dzisiaj obiekt oferuje m.in. plac zabaw dla dzieci, przepiękny taras, staw z fontanną, rozległe tereny zielone z miejscami do grillowania czy opalania czy ostatnio tworzoną winnicę wraz ze specjalnym winnym domkiem oczywiście z piwniczką – która już czeka na pierwsze roczniki miejscowego wina. Obiekt dostosowany jest również dla niepełnosprawnych osób, co raczej jest rzadkością w tego rodzaju obiektach.
Wysiłek gospodarzy został dostrzeżony i wielokrotnie był nagradzany. Agroturystyka „U Kasi” zdobyła bowiem m.in. Podkowę Biznesu, Złoty Kłos czy Nagrodę Roku 2009 za najlepszą agroturystykę tego regionu. Sami natomiast gospodarze otrzymali zaszczytny tytuł Asylum Glacense. Zresztą czynili dla tej lokalnej społeczności wiele, chociaż na ogół tego na co dzień się nie pamięta. Szczególnie było to widoczne podczas ostatniej powodzi, ale też żadna lokalna impreza kulturalna nie obyła się bez ich udziału czy wkładu. To w tym gospodarstwie kręcono ujęcia do programu „Rolnik szuka żony”.
W tych dniach wspomniana agroturystyka obchodzi jubileusz 10-lecia swojego istnienia. Pozostaje więc tylko życzyć gospodarzom owej wytrwałości, którą mieli dotychczas, w miarę wysokiego obłożenia i kolejnych tak zadowolonych gości. Wszystkiego najlepszego Elu i Adamie!
Obserwując z oddalenia widzę, że niektóre miejscowe agroturystyki oferują coraz to nowe często oryginalne atrakcje. Widzę, że pojawiły się ciekawe oferty np. nauki dojenia krowy, robienia masła czy podglądania od środka wiejskiej kuchni. Kuszą też nas wyjątkowo smacznym domowym wyżywieniem w myśl porzekadła – przez żołądek do … gości. Cieszy takie podejście i przejawiany na co dzień duch uatrakcyjniania istniejącej już oferty. Może warto byłoby na łamach naszej gazety pójść tym śladem i przedstawiać naszym Czytelnikom te najlepsze z najlepszych kłodzkich agroturystyk.
Czekam na Państwa opinie: /janusz. zk@interia.eu/ i nie ukrywam – zaproszenia do odwiedzenia takich miejsc.
Promocji ponoć nigdy nie za wiele…