Powstaje nowa religia: ekologizm
No, lewica nawet w święta nie odpuszcza. Ale co się dziwić, skoro lewica nie uznaje świąt tradycyjnych i wolałaby zastąpić je nową świecką tradycją. Ma tu pewien wybór ale tym razem chodzi o ekologizm. Przyczynkiem stał się wywiad arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, który stwierdził, że ekologizm jako ideologia odrzucająca Boga może być niebezpieczny. Odniósł się również do nowej kapłanki nowego kultu – Grety Thunberg, że „staje się wyrocznią dla wszystkich sił politycznych, społecznych. To jest sprzeczne z tym wszystkim co jest zapisane w Biblii, począwszy od Księgi Rodzaju, gdzie jest wyraźnie mowa o cudzie stworzenia świata przez Boga”.
Podniósł się od razu klangor, chociaż, tak naprawdę hierarcha nie powiedział niczego niezwykłego, ot zwykłe spostrzeżenie faktów. Z kolei Janina Ochojska napisała list do Grety, w którym zarzuca hierarchii głoszenie bzdur, iż np. ta cała Greta jest manipulowana. No proszę, ale rzeczywiście, Biblia nie mówi nic o Grecie, tj. szwedzkiej półanalfabetce, która, jak ktoś z prominentnych lewaków powiedział – mówi głosem naukowców. Greta, dziewczynka, która zaliczyła kilka klas szkoły podstawowej i jej nie ukończyła, mówi głosem naukowców. Czy mamy to rozumieć, że naukowcy są na jej poziomie, bo chyba nie na odwrót? Mało tego, ona, jak sama twierdzi, że widzi cząsteczki dwutlenku węgla unoszące się w powietrzu.
Grecie należy współczuć, bo jest manipulowana, pewnie przez swoich rodziców chcących na niej zarobić, a też i przez inne globalne siły. Dziewczynka ma już, jak to się mówi, „zryty beret”, i to nie tylko dlatego, że „mówi głosami” i „widzi” bezbarwny gaz, ale że, posmakowała sławy, o której marzą wszystkie dziewczynki, otarła się o możnych tego świata, odrywając się od rzeczywistości, do której trudno będzie wrócić, o ile w ogóle będzie to możliwe. Jako narzędzie, zostanie porzucona, gdy przestanie być użyteczna i zniknie w mroku zapomnienia, tak jak zginęła Ochojska, o której mało kto pamięta.
Wracając do abpa Jędraszewskiego, to nie powiedział on wszystkiego. Ekologizm, zaprojektowany i lansowany przez nierozpoznawalne siły to powrót do panteizmu, w najgorszym wydaniu, a więc cofnięcie się do czasów pogańskich, kiedy to składano ofiary krwawe. To po prostu kult chtoniczny w nowoczesnym opakowaniu. Teraz mają to być ofiary z ludzi, i choć kapłani ekologizmu o tym nie mówią wprost, to wynika to z ich wypowiedzi pośrednio. Bo skoro człowiek jest największym niszczycielem boskiej przyrody, to właśnie jego należy poświęcić. Tym bardziej, że ludzi jest za dużo i za długo żyją.
I jeszcze jedno, może nawet najważniejsze. Cały ten klangor jest narzędziem do ubezwłasnowolnienia i likwidacji przeciwnej strony dyskursu. Bo tak naprawdę, dwutlenek węgla (CO2) to tylko 0,0407% składu atmosfery, czyli ok. 4 promili.
Co rząd może a czego nie
Na chwilę ucichły głosy grozy opozycji jak to rząd chce, a przynajmniej próbuje przejąć ręczne sterowanie nad sądami, bo te się rozbisurmaniły i nie przestrzegają nawet ustaw. To takie krzyki na zasadzie „łapaj złodzieja”, gdy wszyscy się rozglądają a tymczasem obrabiają im kieszenie. Rząd, rzecz jasna, chciałby przejąć kontrolę nie tylko nad sądami ale nad wszystkim, bo taki jest urok socjalizmu, a PiS jest partią socjalistyczną, która, jak to trafnie ujął Grzegorz Braun, jest „grupą rekonstrukcji historycznej sanacji”. Socjalizm, jak wiadomo, lubi zawłaszczać każdą dziedzinę życia, zaglądałby nawet do łóżek, gdyby tylko mógł, tyle, że jest z natury niewydolny.
Niewydolność ta wychodzi np. na linii państwo-samorządy. Niedawno pisałem o tym, że duże miasta chcą ur-wać się ze smyczy i niektórym to się nawet udało, jeżeli nie urwać, to naciągnąć ją na tyle długą, że znajdą się poza władzą tworząc coś na kształt niezależnych komun miejskich. No i proszę, mamy ciąg dalszy.
Stołeczny prezydent podpisał tzw. Pakt Wolnych Miast, co Polakom, w kontekście Gdańska słowo wolny kojarzyć musi się nie najlepiej. Do Trzaskowskiego dołączyli włodarze stolic państw Grupy Wyszehradzkiej zawiązując konfederację przeciwko własnym rządom, które mogą nie przestrzegać demokracji, a to może być powodem do wypowiedzenia posłuszeństwa. Co to dokładnie znaczy – nie wiadomo, ale pewne jest, że mamy do czynienia z rebelią kierowaną z jakichś wyżyn. Skąd to przypuszczenie? Ano stąd, że pomimo tego chodzą po wolności, a nawet cegła w drewnianym kościele na łeb im nie spadła. To jeden powód. Jeżeli moje przypuszczenia się sprawdzą, to kolejnym krokiem będzie pojawienie się jakiegoś budżetu na „rozwój miast”, co pogorszy, relacje pomiędzy metropolią a państwem. Co wtedy? Znajdą się ośrodki propagandowe, które podniosą raban, że potrzeba nowych formuł takich relacji bo stare są przestarzałe. W pewnych warunkach może nawet dojść do secesji. Tyle tylko, że nie jest to takie proste.
Secesja metropolii to złudzenia jakim ulegają ludzie typu Trzaskowskiego. To się po prostu nie może udać, bo duże miasta, choć są miejscem kumulacji kapitału, handlu i produkcji, nie przetrwają same z siebie, bo nie produkują żywności chociażby. Ponadto, od razu skonfliktują się z baronami prowincji, którzy nie zechcą się pogodzić z utratą wpływów i rynków, przynajmniej nie dobrowolnie. Trzeba by ich do tego zmusić, a to wymaga siły. Czy metropolie ją mają? Nie. Siła pochodzić musi z zewnątrz, a to oznacza konflikt zbrojny.
O potrzebie zmiany mentalnej
Po czym rozpoznać demokrację? Po tym, że władza, wyłaniana w trybie wyborczym przymila się do wyborców aby osiągnąć jakiś pozytywny wynik. Mówi się to, co chcą usłyszeć wyborcy a pomija się tematy trudne. Na przykład od dawna nie mówi się o pracy i produkcji, które tworzą dobrobyt i są warunkiem wolności. Wprost przeciwnie, podnosi się kwestie praw dla coraz to różnych grup, które z kolei są dobrze zorganizowane i bez przemocy fizycznej potrafią sparaliżować silniejszą większość terrorem psychicznym. Udaje się to z kilku powodów. Pierwszy to ten, że owa większość jest już i tak zdemoralizowana systemem socjalnym, który uważa za im przynależny i jako źródło stałego dochodu. Nie praca, a zasiłki i dotacje. To jest poważny problem, bo o ile gospodarkę da się zreformować w ciągu kilku miesięcy, to zmiana mentalności potrwa lata, a może pokolenia. I to jest zadanie dla każdej poważnej formacji politycznej, a za taką uważam Konfederację. Powtórzę to raz jeszcze: zmiana mentalności to praca na lata wymagająca zmiany paradygmatu treści w rodzinie, oświacie, mediach i przemyśle rozrywkowym, czyli w pop-kulurze.
Drugi powód sprowadza się do iluzji, że wszyscy mogą pasożytować w ramach równie iluzorycznych systemów socjalnych, problem w tym, że ktoś musi pracować aby było za co systemy te tworzyć. Na razie rządowi udaje się obdarowywać lud jego, tj. ludu, pieniędzmi, które rząd zdobywa kredytem, metodą wzrostu wysokości podatków, przeważnie tych ukrytych, ale nie tylko. Jednak i to się kiedyś skończy przy dojściu do ściany. Jeżeli mam rację wkrótce zacznie się powolne wycofywanie ekipy rządzącej z obietnic (to na początek) a potem od władzy. Póki co, tylko wybrańcom udaje się pasożytować na reszcie uczestnicząc w podziale łupów w spółkach skarbu państwa i samorządowych.
Trzeci powód to ten, że podobnie dzieje się w innych państwach, bogatszych od nas, co prowadzi do równie fałszywego wniosku, że ten system, mimo takich czy innych wad, nie jest taki zły, bo tam żyje się lepiej niż u nas. Na razie lepiej, gdyż poziom bogactwa tych społeczeństw jest wyższy, a więc upadek potrwa dłużej. W końcu jednak nastąpi, nie da się bowiem żyć z taniej produkcji w krajach azjatyckich. Może to oznaczać upadek naszej cywilizacji i zastąpienie jej przez inną, np. islamską, a wtedy żegnajcie prawa i opieka socjalna.