A co tam w Różanym Dworze … Panie Dzieju, czyli Zeszyty Różanego Dworu
A co tam w Różanym Dworze … Panie Dzieju, czyli Zeszyty Różanego Dworu – Pamiętniki, a też tańczące Chochoły z ,, Dziadami” Adama Mickiewicza w tle … i Wyspą co daje moc przetrwania.
Polanica 15 marca 2006 r.
Z Chochołów Jestem…
………………
Kto zdejmie brzemię?
gdzie ratunek drzemie?
Gdy Ojczyzna nierządem spowita
jak Mgłą
Serc i umysłów
Z Chochołów Jestem……
Kto zdejmie to brzemię?
czy ratunek drzemie
w Tobie czy we Mnie?
Gdy zapieje Kur……..
/Monika Maciejczyk/
Wiersz nagrodzony – I miejsce w Konkursie Jednego Wiersza, Karpacz 2008 r. Jeleniogórski Klub Literacki. Jury: Andrzej Bartyński – prezes DO ZLP, Henryk Morawski – poeta, Stanisław Nyczaj – prezes OK ZLP
***
Adam Mickiewicz;
Dziady – część II
„Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie?”…
„zamknijcie drzwi od kaplicy” …
/Adam Mickiewicz/
***
Cicha noc. Ciemna noc. Dwór pogrążony w ciemnościach.
Tuż przed zaśnięciem oswajam myśli i staram się odnaleźć światełko w mroku, bo wiem, że tam spoczywa Nadzieja. Leżę w dużym łożu... tuż obok śpi moja mała suczka. Oddycha spokojnie, bo jest bezpieczna. Dom cichy i ciepły. A za oknami śnieg i zimowa noc. Jesienią zeszłego roku kupiłam piec gazowy. To dobrodziejstwo. Spłacam kredyt... W ogrodach w świetle księżyca... tańczą Chochoły. Otulają moje róże, by z wiosną miały moc zakwitnąć. Pamiętam listopadową noc, gdy pogrążoną we śnie Dolinę przeszył strzał. Później drugi i trzeci. Zaległa cisza. Zrozumiałam, że tam gdzieś głęboko w lesie, w mateczniku, ktoś zabił zwierzę. Gdzieś tam na szczycie słała się śmierć. Minęło kilka dni i którejś nocy pod dwór przyszły leśne świnki. Cała siódemka, ale już bez matki. Rozpaczliwie, w nowym nieznanym świecie blisko ludzi, niepomne niebezpieczeństw szukały pożywienia. Ryły ziemię w poszukiwaniu dorodnych, brązowych kasztanów, buszowały w sadzie wśród opadłych z drzew jabłek. Rozrzucały suche liście w poszukiwaniu orzechów włoskich. Wielkie, wybujałe orzechowce kaukaskie posadził przed wielu laty mój zacny sąsiad Michał. Pamiętam, gdy przed laty, ciepłym popołudniem zaszedł do mojej matki pan Michał aby spytać czy może na wspólnej miedzy orzechy posadzić. A wesołości było przy tym co nie miara, bo to Matuś spytała... a jakie ci one wysokie urosną i czy domu nie zacienią. I tu sąsiad zacny minę kwasił i zarzekał się, że to całkiem niemożliwe aby powyżej kilku metrów urosły.
A i pewnie z prawdą się nie minął, bo to na Kaukazie nie był i na oczy własne orzechowców nie widział. Minęło wieku ćwierć, a orzechowce wyrosły do samego nieba i owocują obficie duży plon dając i pamięć po dobrym człowieku pielęgnując. A wysokie na ponad 20 metrów, takie ci to olbrzymy. Jesienią, gdy zbieram jabłka i orzechy... tylko tyle mam w koszach co na użytek domowy, kuchenny. Resztę pozostawiam zwierzętom i ptakom, a one dniem i nocą podchodzą pod moje Królestwo z Jednej Bajki i serce mi rośnie. Dwór w dzikim winie tonie, a winorośl rodzi grona winne, białe i granatowe. Gości częstuję, a cała winnica dla ptaków. A mi serce rośnie.
A mam też jak wszyscy, śmietniczek domowy, tuż przy ogrodach i tam wszelkie jadło składam. Dniem i nocą zwierzęta rozmaite przychodzą, przylatują ptaki... dzięcioły, sójki, kawki, sikorki, gołębie i szpaki. To taka ich stołówka, gdzie chleb, kartofle i to co z obiadu pozostało. Ot, zapomoga ku przetrwaniu. Oj, jakiego zwierza to tam brak... sarny przychodzą i leśne świnki, lisy, kuny, nornice i wiewiórki, psy bezdomne, koty i jeże, że o myszach nie wspomnę. A nocy jednej świnka mała leśna pod okno przyszła i całą sobą jak nic chciała się pchać do domu. A mi serce rośnie, bo kocham te moje dzikie zwierzęta i troszczę się o nie prawdziwie.
Pomyślicie pewnie Państwo, że to o czym tu piszę, tak mało ważnym jest i znikomym w świecie wielkich politycznych i ludzkich zdarzeń. A powiem wam, że to constans, punkt odniesienia do coraz bardziej trudnego świata. Mój punkt.
Wiecie, dlaczego o tym piszę... bo to mój świat. Znany i bezpieczny. To moja mała wyspa na wielkim rozszalałym morzu zdarzeń. To cicha przystań. Odnajdźcie swoją małą przystań, swoją Itakę, do której wraca się z najdalszych podróży i dla której pokonuje się wszystkie niebezpieczeństwa. Bądźcie jak Odyseusz. Doceńcie to miejsce na ziemi, a być może wiele to w waszym życiu zmieni. Bowiem życie każdego z nas, to nasza Odyseja. Ważne, by mieć swoją Itakę i miejsce, gdzie możemy powrócić.
Dawniej myślałam, że życie moje pracowite, i działanie, i walka o wolność i demokrację... dobry, zacny owoc przyniosą i spokój na lata, które nadejdą. Myślałam, że dany mi będzie po pracy mojej pro publico bono ... spokój. Na jesień życia, gdy jeszcze tyle ciepła i słońca. Życie pisze jednak inne scenariusze. I choć przeżyłam w wolnym i niepodległym kraju trudne, pracy pełne i radości... 30 lecie.
W kraju bezpiecznym. Kraju o jaki walczyli moi pradziadowie, dziadkowie i rodzice... o który walczyłam ja. Czuję całym sercem... to co nadchodzi. Przeraża i zabiera nadzieję. Bowiem jeśli ktoś chce uszczęśliwić was bez pytania o zdanie, to bądźcie uważni. Bowiem zmiany nadchodzą dzień po dniu, miesiąc po miesiącu, rok po roku, prawie niezauważalnie. Rozciągnięte w czasie jak mgły na rubieżach. A prawem odwiecznym jest, że historia lubi się powtarzać i powtarza się ze stalową konsekwencją. W starożytności i w czasach nowożytnych, tak niewielu chciało uszczęśliwić... tak wielu. I zawsze kończyło się to tragicznie. Matka moja mawiała, że dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane.
Zmienia się świat wokół nas. I każda Państwa osobista historia zaczyna płakać... i tak wiele nieszczęść, śmierci, utrat, bankructw i mozolnie budowanych marzeń, które upadają jak domek z kart. Bowiem można pracować za miskę ryżu, ale trzeba czuć się wolnym i szczęśliwym.
Zmienia się rzeczywistość wokół nas. Odchodzą ludzie, którzy tworzyli nasz świat. Byli tuż obok... i nagle wszystko się zmienia. Słowo tolerancja i empatia pozostaje tylko słowem w słownikach wyrazów obcych.
W lesie zmarł człowiek. Ciemną miał skórę i w dalekim kraju, gdzie zawsze świeci słońce, pozostawił rodzinę, przyjaciół, wszystkich którzy go kochali, aby pójść za marzeniem. Miał tylko plecak i... marzenie o lepszym życiu. Bezpiecznym i by nikt nie chciał mu tego życia odebrać. Bowiem są kraje na tym świecie, gdzie do ludzi strzela się jak do zwierząt.
Tysiące zmarzniętych, głodnych ludzi, spragnionych wody, często chorych, oczekujących na litość i ratunek. I śnieży na wschodniej rubieży. A my w domach ciepłych, nie widzimy, nie słyszymy, nie mówimy...
Słyszysz... rodzice pobili swoje małe dziecko. Ono jeszcze nie mówi, ale umiera w szpitalu. Czy wiesz, że to człowiek wybiera... do czego służy nóż. Nożem można ukroić chleb by z głodnym się podzielić i nożem można zabić. Zabić można też tym, że... nie widzisz, nie słyszysz, nie mówisz.
Moja ciotka Joanna Zdanowicz, wiele lat życia spędziła w Ghanie w Afryce Zachodniej.
Pracowała tam ciężko jako lekarka w szpitalu Nima Clinic. Ciotka przywiozła mi przed laty z Afryki prezent z przesłaniem. Była to maska mądrości. Twarz kobiety wyrzeźbiona w cennym drewnie. Twarz pozbawiona uczuć, a na wieńcu jej głowy siedzące trzy małpy. Jedna z nich nie widzi, druga nie słyszy, a trzecia... nie mówi.
A ja widzę, słyszę i... mówię.
Mówię do Was i proszę, abyście... widzieli, słyszeli i ... mówili.
Nie pozwólcie zabrać sobie głosu. Bo głos to Wolność. A bez wolności nie ma człowieka.
Przekazuję dzisiaj do rąk Państwa – Śpiewnik Domowy – Piosenki z Różanego Dworu – A Ty mnie na Wyspę zaprowadź.
To owoc spotkania nas Trojga – Moniki Maciejczyk, Danuty Szczepankiewicz i Marcina Szczepankiewicza. Moje teksty piosenek, Marcina Szczepankiewicza muzyka. Danuty pierwsze wykonanie. Przepiękna muzyka, śpiew i opowieści na premierze śpiewnika w klubie Muzyki i Literatury we Wrocławiu w dniu 30 września 2019 roku. Przy pełnej sali i opiece twórczej dyrektora KLUBMiL – Ryszarda Sławczyńskiego. Klub Muzyki i Literatury to miejsce wielkiej wagi dla twórców Dolnego Śląska i Kultury Polskiej wielką czcionką pisanej, podobnie jak Piwnica pod Baranami w Krakowie, gdzie z wielką życzliwością przyjął pierwszą promocję piosenki – Koronki i kastaniety – prezes Bogdan Micek. To szczęście i łaska wielkich scen polskich, gdzie pieśni te wybrzmiały zanim jeszcze oddamy Państwu śpiewnik – A Ty mnie na Wyspę zaprowadź – wydany drukiem.
A Ty mnie na Wyspę zaprowadź... bowiem każdy ma swoją Wyspę na te czasy trudne. Być może spotkacie na swojej drodze kogoś, kto was tam zaprowadzi. Być może odnajdziecie ją sami, bo spoczywa bardzo głęboko w was. Wieczorem, gdy nadchodzi powoli sen, zamknijcie oczy i podążajcie za marzeniem... na swoją Wyspę.
A Wyspa da wam MOC przetrwania.
Głucha noc i ciemno wszędzie …
Leżę w ciszy i nie słyszę nawet bicia swego serca.