Artur Chabrowski: Oddaleniec
Oddalone obrazy przeszłości, czymże są dla człowieka? Niczym. A człowiek – miało brzmieć dumnie. Odchodzi do wysp szczęśliwych przez bramę w trumnie. Każdy wyraz, każde słowo cedzi przez zaciśnięty uśmiech. Kiedyś to miało jeszcze jakiś sens. Ukryty, lecz jednak dowodził szybszego serca bicia i ciekawości.
A teraz oddala się coraz bardziej do bramy śmierci. Zapomniany przez żywych. Żyją oni jednak nie dla sprawy, nie dla wybawienia z ciągłego natłoku spraw, by zaangażować się w coś o wiele lepszego – nie wiedzą, że za miesiąc, może dwa – sami będą oddaleni.
Pewnego razu zaciśnięty uśmiech wycedzony przez zęby nie wystarczy.
Staną się pomnikami natury – gównem rzec można, wchłanianym przez rośliny, a potem zwierzęta. Nie zdają sobie sprawy z zapomnienia póki mają świadomość istnienia.
Gdyby ktoś jak ja życie miał ciągle obsrane grinchem, dawno by wylądował na wieczność do zakładu zamkniętego. Z żółtymi papierami – niezniszczalnymi. Co z tego, że spalisz je, gdy wszyscy będą wiedzieć kim jesteś? A ja się trzymam jak brzytwy na oceanie ognia grinchu i trwam w świadomości, że żyję i mogę nadal oddychać grinch mając za nic. Bo tylko tak można przetrwać ciągłe znęcanie się sumienia nad człowiekiem.
Rzec można, że życie jest jak bezpieka, która rani swoimi przeszkodami. Nigdy nie wiadomo co się stanie. Co wydarzy się w twym życiu, gdy będziesz nie przygotowany na nagłe zmiany. A czasem jest jak ten obraz, który się oddala. Powoli, minuta za minutą, godzina za godziną. Miesiąc, rok, wieczność. Nie ma końca w punkcie, w którym się znajduje obecnie świadomość, lecz ją samą można tak poruszyć, że miesiąc, rok, czy nawet wieczność będzie jak chwila ulotna, a obraz tak bardzo oddalony wróci na miejsce.
Artur Chabrowski