Nawiazanie do tradycji
Wyjątkowo gwarno i wesoło było, kiedy na zaproszenie Agnieszki i Remigiusza do prowadzonej przez nich restauracji “Stara Piwnica” przyszli, w większej liczbie niż zwykle, biesiadnicy. Bo i okazja była wyjątkowa BIESIADA PIWNA. Już w zaproszeniach, których było wiele, w wielu miejscach zaznaczono, że ową biesiadą rozpoczynają cykl spotkań na różne, ustalane na bieżąco, z biesiadnikami, tematy. Spotkań w zupełnie luźnej atmosferze, z czynnym cały czas bufetem. Tak, że w trakcie spotkania można jeść i pić, korzystając z usług kelnerów. Będzie też można pogwarzyć, wysłuchać informacji na ustalony wcześniej temat, pośpiewać, posłuchać dowcipów albo i samemu opowiedzieć, zadeklamować wiersz, zaśpiewać piosenkę, opowiedzieć coś ciekawego, pochwalić się swoim hobby czy dziełami swoich sprawnych, złotych rąk.
Owymi spotkaniami nawiązują do tradycji istniejącej przez stulecia kłodzkiej tawerny, w której też spotykali się ludzie nie tylko dla wypicia sławnego kłodzkiego piwa, zjedzenia lubianej potrawy, pogwarek ze znajomymi ale i dla obejrzenia spoektaklu prezentowanego przez jadących “do wód” artystów, czy wypożyczenia książki z biblioteki, która też w tej tawernie była.
O świetną atmosferę biesiady dbali gościnni gospodarze, jak i sami biesiadnicy. Trzeba przyznać, że i lokal ze starannym wystrojem do takiej biesiady wyjątkowo się nadaje. Bo jak sama nazwa wskazuje, mieści się w piwnicy i to na drugiej kondygnacji w części kłodzkich lochów, podziemi, w której wcześniej była restauracja “U Sławnika”.
Nie tylko bawiono się świetnie przy kuflach pełnych piwa, którego nie trzeba było zamawiać, bo już przyjęto zwyczaj od największych piwoszów świata - Czechów, że kiedy kelner zauważy pusty kufel przed konsumentem to bez pytania przynosi następny - pełny.
Śpiewano biesiadne piosenki, opowiadano dowcipy. I ja tam byłem, piwo piłem i też świetnie się bawiłem.
Wysłuchano gawędy o historii piwa, warzenia i picia, związanych z tym zwyczajach w różnych krajach, bogatych, piwnych tradycjach kłodzczan. Zaprezentowano Turystyczny Paszport Hrabstwa Kłodzkiego. Nawet jeden egzemplarz wręczono biesiadniczce jako nagrodę za szczególny wkład w przygotowaniu biesiady. Rozmawiano na temat zimowych wędrówek po Ziemi Kłodzkiej i czeskim pograniczu posługując się kolejną wydaną przez nich Gazetę Turystyczną Gór Orlickich w języku polskim, którą można wziąć tak jak i wspomniany paszport w biurze Informacji Turystycznej. Szczególnie, że na biesiadzie było dwóch sympatycznych, wesołych Czechów. Na koniec większość biesiadników otrzymała certyfikat piwożłopa i umówiono się na kolejne spotkanie z okazji Walentynek - 12 lutego. Uwaga! To już prawie koniec karnawału, warto przyjść. Tym bardziej warto przyjść.
A tak przy okazji to dobrze, że w lokalach, nawet goastronomicznych prowadzona jest i taka godna pochwały, działalność.
Także przy okazji wspominam: najwięksi piwosze świata - Czesi wypijają na głowę, no nie, chyba na brzuch “ziwot” mieszkańca 157 litrów piwa rocznie. Irlandczycy - 130, Niemcy - 116, Austriacy - 108, Anglicy - 96, Belgowie - 90, a my Polacy - 79. Bez komentarza.
“Kto w odpowiedniej kompanii piwo pije, długo i wesoło żyje”
“Gdzie się piwo warzy, tam się dobrze darzy”, “Gdzie się piwo leje, tam się dorze dzieje”.