Ekranizacja. Przekrój
Nie przepadam za ekranizacjami znanych powieści. Uważam, że nie może udać się przeniesienie na ekran historii opisanej w książce. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że nie sposób umieścić w filmie, który ma określony budżet i musi zmieścić się w czasie, wszystkich wątków zawartych w książce. Rezygnuje się więc z tych mniej istotnych, opierając kanwę filmu tylko na najistotniejszych elementach. A przecież to właśnie drobne niuanse tworzą charakter książki i dodają jej smaczku.
Dlatego bardziej przypadają mi do gustu filmy na „motywach” powieści.
W przypadku, gdy wyobraźnia lekko poniesie reżysera da się to strawić, co jest trudne do uczynienia w „ekranizacji”.
Dobrym elementem filmów historycznych i to zarówno tych na podstawie „ekranizacji” i tych na „motywach” jest przekrój mody i stylu, jaki panował w latach, w których go kręcono. Szczególnie jest to widoczne w filmach z serii: „płaszcza i szpady” nakręconych w latach 60. ub. w. Postacie odgrywane przez panie, mają fryzury ala Brigitte Bardot i jej makijaż, czyli oczy malowane na jaskółkę. Zapewne to ubarwia film, jednakże zakłamuje historię. Właśnie ten „element” wprowadzania mody w filmie, stanowi istotny czynnik, który tak naprawdę „wypacza” „ekranizację”, czy „na motywach”. Przecież postaci kobiece z XVII, czy XVIII w. nie malowały oczu „na jaskółkę”? Podobnie jest w przypadku dialogu prowadzonego w tychże historycznych filmach. On również charakteryzuje sposób i styl komunikowania się jaki był używany w czasach powstawania filmu. Lubię filmy na „motywach” powieści Jane Austin. Podobają mi się książki tej autorki, opisujące angielską szlachtę żyjącą w XVIII w. Jak można się domyślić, w filmie bohaterowie nie używają sformułowań, jakimi posługiwano się
w tamtych czasach. Współczesny widz słyszy określenia typu: „szaleję za panią”, „”spadaj”, „fajny gość” itp. Nie sposób sądzić, by dobrze wychowany szlachcic wyjechał z tekstem do swojej oblubienicy typu: „podobasz mi się mała”. Niestety bohaterowie sfilmowanych powieści zniżają się do takich tekstów.
Wiadomo jest, że nie można przenosić na ekran wszystkich określeń. Wiele z nich dawno przeszło do lamusa, jednakże te najistotniejsze, budujące intrygę chyba by należało. Zapewne każdy z widzów ma na ten temat swoje zdanie.
„Przekrój” mody, stylu komunikowania się jest również wyraźnie widoczny w tasiemcu pt.: „polska polityka”. Na przestrzeni lat zauważyć można jak bardzo ten „przekrój” się zmieniał. Współcześnie nabrał on form wyuzdania, chamstwa, braku klasy. Oczom naszym ukazują się „frywolnie” ubrane posłanki. Politycy reprezentujący wyborców, posługują się językiem „z zaułków” portowych. Sztukę dyplomacji posiadają nieliczni. Czy w takim razie naprawdę potrzebna jest ta przedstawiana w mediach nagonka na byłego ministra sportu Drzewieckiego? Czyż, gdy tak na spokojnie przeanalizujemy Jego słowa: „dziki kraj”, nie przyznamy racji? A na co wskazuje przykład powstałej na te słowa nagonki?