Mija rok od śmierci Naszego Proboszcza

Autor: 
Danuta Chmielarz

Był dowcipny i inteligentny. Mieszkańcom Szczytnej służył 19 lat. „W mojej rodzinie mężczyźni umierają około 60. roku życia, więc i mnie to czeka” - powiedział mi kiedyś. Jakiś czas potem dowiedziała się, że jest nieuleczalnie chory.
W sierpniu 2007 r. przeprowadziłam z proboszczem BENEDYKTEM NARLOCHEM wywiad dla „Panoramy Zdrojowej”. Mówił wtedy o... swojej drodze do kapłaństwa:
- Zawsze byłem blisko Kościoła. Przez 15 lat byłem organistą, a księdzem zostałem w wieku 39 lat. Dlaczego tak późno? Mój ojciec zginął na wojnie. Byłem najmłodszym dzieckiem w rodzinie i uważałem za swój moralny obowiązek, żeby zaopiekować się matką. Do zakonu wstąpiłem 4. lata po Jej śmierci. Było to Zgromadzenie Misjonarzy św. Rodziny w Bąblinie, w powiecie Oborniki Wielkopolskie
O swojej drodze do Szczytnej:
- W Bąblinie spędziłem rok nowicjatu, potem był Kazimierz Biskupi i seminarium. Po raz pierwszy do Szczytnej trafiłem w 1983 r., po otrzymaniu świeceń i byłem tu 2 lata wikarym. Dalej moja droga wiodła przez Złotów, Górkę Klasztorną - Sanktuarium Matki Bożej, Poznań i znowu do Szczytnej. Po raz drugi przybyłem tu w 1991 r. i zostałem proboszczem.
O Szczytnej i jej mieszkańcach:
Pochodzę z Osieka (powiat Starogard Szczeciński), ludzie są tam zamknięci w sobie, a ja lubię otwartość i szczerość. Znalazłem ją w ludziach ze Szczytnej. Ciągle fascynuje mnie ich otwartość. Ona mnie tu trzyma. Szczególne dla nas były lata dziewięćdziesiąte - czas wielkich zmian. Przyniosły one likwidację wielu zakładów, bezrobocie, biedę. Spowodowało to nie najlepszą kondycję psychiczna ludzi, oschłość duchową. Chociaż staraliśmy się nieść wszelką pomoc, nie zawsze przynosiło to oczekiwane efekty. Przełomem była powódź w 1998 r. Nieszczęścia ludzi łączą, zmieniają ich na lepszych. Szczytna dość szybko odbudowała zniszczenia, a jej mieszkańcy zaczęli dbać o otoczenie. Teraz boli mnie, że tak wiele osób wyjechało za granicę. To prawdziwy exodus.
O własnych osiągnięciach i porażkach:
Uważam, że dzięki własnej otwartości pomogłem otwierać się innym - to poczytuję za sukces. A porażka? 30.procentowy udział wiernych w mszach świętych.
O współczesnym katoliku i proboszczu:
Jaki jest taki współczesny katolik, nie wiem, ale chciałbym, żeby był CZŁOWIEKIEM w najprostszym, dobrym znaczeniu tego słowa.
A proboszcz? Powinien być otwarty. wyrozumiały, powinien rozumieć i przyjmować do wiadomości nieuchronność zmian, ale ukierunkowywać je w stronę DOBRA. Jego dłoń zawsze powinna być pomocna.
O swojej chorobie:
11 czerwca rozpocząłem jubileuszowy rok swojej pracy i srebrnym jubileuszem w przyszłym roku chciałbym zakończyć posługiwanie w Szczytnej. Jeśli Bóg zdecyduje inaczej, zostanę tu na zawsze.
W 2008 r. mieszkańcy Szczytnej obchodzili ze swoim Proboszczem 25.lecie Jego kapłaństwa. Ze smutkiem żegnali Go, gdy wyjeżdżał po przejściu na emeryturę. Kontaktowano się z Nim, a On wciąż żył sprawami swojej parafii.
W czerwcu 2009 r. miał do nas przyjechać. Wiadomości o Jego śmierci 6 czerwca towarzyszyły łzy.
Parafia z ks. proboszczem B. Narlochem to także przekazywane z ust do ust powiedzonka typu: „Nie witajcie mnie tak, ja tu tylko swego pilnuję (spotkanie integracyjne byłych, przedwojennych mieszkańców z obecnymi), albo:” Nie skąpcie im datków, żeby nie pomyśleli, że tu sami biedacy mieszkają” (występ zespołu Claret Gospel), lub „Ale ja tu z mężczyzną jestem (po słowach: witamy ks. Proboszcza w towarzystwie). Taki był nasz Proboszcz. Zmarł mając niewiele ponad 60 lat. W Szczytnej zostanie pamięć o Nim. Bo to Jego imię nosi maskotka Szczytnej - Miś Benio - to sugestia dzieci; bo Rada Miejska przyjęła uchwałę o nadaniu Jego imienia nowemu Centrum Sportu, Rehabilitacji i Aktywnego Wypoczynku, co nastąpi 18 czerwca 2010 roku. Nikt bardziej na to wyróżnienie nie zasłużył.

Wydania: