Wspomnienia Sybiraków (cz.7)
Miałem kartki na żywność i posiłki w stołówce. Kierowniczka stołówki zalecała się do mojego brata i dawała nam dodatkowe porcje bez kartek. Ja swoją kartkę na posiłki oddałem mamie. Od brata Stanisława otrzymaliśmy list z wojska. List był pisany w Moskwie. Brat pisał, że na froncie pod Lenino został ranny. Przewieziono go do szpitala w Moskwie. Później pisał z Nowosybirska, gdzie był w sanatorium. Przebywał tam trzy miesiące.
Pisał stamtąd, że ma zamiar przyjechać do nas. Był inwalidą. W drugiej połowie lata 1944 roku powiadomiono nas, że mamy wyjechać z Syberii. Dokąd? Nikt nie wiedział. Gdy dotarliśmy do Jenisejska, spotkaliśmy tam Franciszka Szłapę, wypuszczono go z więzienia. Dołączył do naszego transportu. Dojechaliśmy do Krasnojarska. Stamtąd transportem kolejowym na Ukrainę. Żywności na podróż dali niewiele. Musieliśmy zaopatrywać się w żywność we własnym zakresie.
Na Ukrainie znaleźliśmy się w obwodzie woroszyłowogradzkim, rejon markowski, Starobielski Ziernosowchoz, oddział nr 6. Tu przebywaliśmy do powrotu do Polski. Kwaterę przydzielono nam u Ukraińca Wieczerenki. Wieczerenko nie chciał nas przyjąć do swego mieszkania, bo miał tylko jedną izbę. Mieszkał z całą rodziną, a nas było pięcioro. Jednak nie miał wyboru. Tak nakazała władza. Współżycie z gospodarzem układało się nam dobrze. Dziadek z żoną spał przy piecu, córka na osobnym, żelaznym, łóżku. Dla mamy zrobiliśmy drewniane łóżko, a reszta spała na słomie na podłodze. Na dzień słomę wynosiliśmy z izby. Córka Wieczerenki była bardzo gorącą kobietą. Kochała się nocami z moim bratem Stanisławem. Ja udawałem, że śpię. Inni chyba też.
Z czasem, gdy dziadek Wieczerenko nabrał do nas zaufania, opowiadał nam jakim był kiedyś bogatym gospodarzem. To kiedyś było przed kolektywizacją. Gdy zaczęła się kolektywizacja dziadka namawiali, aby wstąpił dobrowolnie do kołchozu. Ale dziadek był uparty. Nie chciał i już. - Przychodzili do mnie aktywiści - mówił - i mówili: dzieduszka, obok twojego domu będzie przebiegać piękna droga, w kołchozie będzie taka mechanizacja, że ty będziesz sobie siedział w domu, a za ciebie będą pracowały maszyny. Zapisz się do kołchozu! Jednak dziadek nie zapisał się. Na Syberię go nie zesłali, bo dzieci zapisały się do partii i do kołchozu. Więc władze oszczędziły dziadka. Ale niezupełnie. Jego piękne zabudowanie, łącznie z domem rozwalili. Śladu po nich nie było. Jakiś czas dziadek tułał się. Potem zbudował sobie domek jednoizbowy, w którym teraz i my mieszkaliśmy. - W czasie kolektywizacji - ciągnął dalej dziadek - był straszny głód. Ludzie posiłki gotowali z liści drzew, kradli z pól kołchozowych, co się tylko dało. On też głodował. Aktywiści wtedy też namawiali go, by się zapisał do kołchozu. - Jak się zapiszesz - mówili - nie będziesz głodował. Nie zapisał się jednak. Wytrwał przy swoim. c.d.n.