Kulturysta. Piękno
Z lekkim niepokojem obserwuję sumienność mojego narzeczonego z jaką chodzi do siłowni. Na moje pytania, po co tak często i co tak sobie niby chce w swym ciałku wyrzeźbić? Odpowiada, że to tylko z myślą o zdrowiu i sprawności fizycznej. Uhm…miejmy nadzieję, że tak jest w istocie.
Intrygowało mnie zawsze, dlaczego mężczyźni tak uwielbiają się „umięśniać”? Pompują te swoje bicepsy, tricepsy do olbrzymich rozmiarów. Pracują nad tzw.: kaloryferem mięśni brzucha. Po co? By latem z gołą klatą maszerować po deptaku w kurorcie?
Nigdy nie przepadałam za takimi „mięśniakami”. Taki egzemplarz zawsze wygląda tak samo: kupa mięśni, karczycho wielkości pnia stuletniej sosny, włosy ogolone. Co w tym pięknego? Co najgorsze, wielu przedstawicieli płci brzydkiej, chce „mięśniakiem” zostać, w krótkim czasie. Pompuje wtedy w siebie sterydy lub poddaje się operacjom plastycznym w celu odessania zbędnego tłuszczyku i wypełnienia klatki piersiowej silikonem.
Ciekawym sportem, który rzekomo ma pokazać piękno ciała, nie tylko męskiego, bo i o zgrozo kobiety, też tym się zajmują, jest kulturystyka. Pozwoliłam sobie kiedyś oglądnąć takie zawody kulturystyczne. Cóż…mięśnie, olejek i solarium oraz twarze, z których nie można odróżnić, kto jest mężczyzną, a kto kobietą. Pręży się to na scenie, wygina. Przywiera pozy, w których najlepiej widoczne są wypracowane i ukształtowane mięśnie. By lepiej była widoczna rzeźba mięśni, delikwent smaruje się olejkiem i przywdziewa kuse slipki, gdy jest to mężczyzna, lub kuse bikini, gdy jest to kobieta. Panie, starają się upiększyć, tipsami, ostrym makijażem, rozwianym włosem lub kwiatkiem w tychże rozwianych włosach. Wygląda to absurdalnie. Kobieta przypomina miss piękności z lekkim przerostem mięśni. Ech…ja naprawdę nie widzę w tym nic pięknego. Warto wspomnieć, że utrzymanie wysportowanego ciała, wymaga ciągłych treningów. A przecież lata lecą, u kulturysty również. Po latach widać leciwego jegomościa ze sflaczałymi bicepsami i przerośniętą klatką.
Doprawdy, czyż nie piękniejsze jest ciało naturalne? Owszem wysportowane, sprężyste, ale nie napompowane. Wcale nie namawiam panów, by nie dbali o siebie. Przeciwieństwem „mięśniaka” jest męski przedstawiciel eksponowania tzw.: „mięśnia piwnego”. Zauważyć możemy, że nad rozwojem tego mięśnia, panowie zaczynają pracować od wczesnych lat młodości.
Jak w każdym przypadku, i tu w temacie rzeźbienia swej sylwetki należy mieć umiar i opamiętanie.