Po wyborach
Wynik wyborów prezydenckich wielu szamanów politycznych komentuje jako dobry prognostyk na przyszłość: Platforma Obywatelska ma pełnię władzy i nie będzie mogła tłumaczyć własną nieudolność wetem prezydenta. Oznacza to, że PO będzie mogła przeprowadzić szereg reform niezbędnych dla przyszłego funkcjonowania państwa, zwłaszcza reformę finansów publicznych.
Krótko mówiąc: nastąpi zwrot na prawo, jak to niedawno miało miejsce na Węgrzech.
Moim zdaniem tak się nie stanie. Co prawda program PO zawiera elementy prawicowe, ale w takim samym stopniu jak SLD. Przypomnę, że 15 lat temu, Kongres Liberalno-Demokratyczny (młodszym przypomnę, że to protoplasta PO) zarzucał SLD kradzież programu wyborczego, tak były do siebie podobne. Ale nie tylko to.
Obok elementów prawicowych PO, także w osobie nowo wybranego prezydenta, głoszą socjalizm, czy jak kto woli (cytując za Stanisławem Michalkiewiczem): kapitalizm kompradorski, czyli prywatyzacja dla swoich, a dla reszty kołchoz.
Po drugie, rząd Donalda Tuska zawsze będzie mógł przywoływać PSL jako hamulcowego reform. Co prawda, PO już dawno mogłaby zmienić koalicjanta z PSL na SLD, jak to się stało faktem w wielu samorządach, ale tego mógłby nie wytrzymać ich prawicowy elektorat, a za niecałe pół roku wybory samorządowe, za półtora zaś – parlamentarne.
PSL jest więc PO potrzebny jako listek figowy do nic nie robienia. Z kolei ludowcy „nie mają dokąd iść” sądząc po wyniku jaki osiągnął Waldemar Pawlak. Co prawda, to wcale nie musi umniejszać wpływów PSL na wsi, bo wybory prezydenckie to konkurs kierujący się zupełnie innymi zasadami, ale można wątpić, czy zastosują pokerowe: „sprawdzam.”
Problem w tym, że za półtora roku z finansami państwa będzie jeszcze gorzej niż dziś.
Janusz Korwin-Mikke, który w wyborach prezydenckich zajął 4 miejsce, wyprzedzając takie tuzy jak wspomniany już wicepremier Pawlak, czy Andrzej Olechowski, otrzymując stałą liczbę pół miliona głosów, utrzymuje, że kryzys prawdziwy nastąpi za dwa lata, gdyż euro-socjalizm tego permanentnego eksperymentu nie wytrzyma.
Ponadto, PO może wprowadzić, a skoro może, to pewnie wprowadzi, zwłaszcza że ma w tym interes, które dodatkowo umocnią jej pozycję, spychając na margines resztę opcji politycznych, a przejmując władzę we wszystkich spółkach skarbu państwa, w tym w RTV.
W pierwszej kolejności zapłacą za to najsłabsi, np. emeryci, którym z jednej strony zmniejszy się wysokość świadczeń (niekoniecznie wprost, ale np. poprzez większy wzrost podatków przy mniejszej wartości rewaloryzacji), a z drugiej – podniesienie wieku emerytalnego ponad średnią długość życia.
Jest jeszcze jedna rzecz, którą wskazują wyniki obu tur wyborów, porażka kandydatów ideowych, a do takich zaliczam wspomnianego już JK-M (prawica), Marka Jurka (centrum) i Bogusława Ziętka (lewica).
Wygrał cynizm i socjotechnika, za co wszyscy prędzej czy później zapłacimy.