Komu potrzebne są banki?
Z zapowiadanej akcji Eryka Cantony, polegająca na tym, żeby 7 grudnia wycofać z banków wkłady pieniężne i w ten sposób zmusić te instytucje do działania w interesie klienta a nie tylko swoim, niewiele wyszło. Tylko 100 tysięcy na niespełna 300 milionów Europejczyków chciało wycofać oszczędności z banków, ale w większości przypadków skończyło się na deklaracjach.
W przypadku drobnych ciułaczy tych kilkaset czy co najwyżej kilka tysięcy euro to nie problem, ale co z tymi bogatszymi? Gdzie mieli by ulokować swoje pieniądze czy papiery wartościowe? Ale takie postawienie sprawy nie wyjaśnia zjawiska. Drobnych ciułaczy jest więcej, a więc odzew powinien być wielokrotnie większy, podobnie jak efekt działania, gdyż ziarnko do ziarnka... a uskłada się całkiem sporo.
Jeśliby po pieniądze, nawet w niewielkich wysokościach, ustawiła się kolejka, a media by ją pokazały, mogłoby to wywołać lawinowy efekt paniki i być może krach. A więc, oprócz frustracji potrzebna jest panika, a tego elementu zabrakło.
Ale też, powiedzmy sobie szczerze, z tego powodu światowy kryzys jak ten sprzed II wojny światowej, nam nie grozi. Wtedy pieniądze, a przynajmniej dolar, oparty był na parytecie złota, podczas gdy dziś złoto wypłukiwane jest z powietrza i zawsze ileś tam można wydrukować aby wspomóc banki, co też nie raz już zrobiono. W tym sensie akcja Cantony z góry skazana byłaby na niepowodzenie gdyby nie jedno „ale”.
Współczesne finanse, choć tak naprawdę są wielką iluzją, oparte być muszą na zaufaniu. Nie dlatego, żeby było ono dla funkcjonowania świata niezbędne. Ono potrzebne jest do podtrzymania iluzji, a ta niezbędna jest do rządzenia ludźmi. Bez tego żadna władza funkcjonować nie może.
Mimo to, a może właśnie dlatego, przeciwko byłemu już piłkarzowi najbardziej wystąpili politycy, jak np. Jan Klaudiusz Juncker, premier Luksemburga, Olli Rehn, eurokomisarz ds. gospodarki, który w przeszłości także był piłkarzem, czy Howard Wheeldon, główny strateg z londyńskiej grupy BGC Partners, którego zdaniem Cantona nie rozumie, czym jest kapitalizm, któremu potrzebny jest silny sektor bankowy.
Jeżeli komisarz eurosojuza mówi o kapitalizmie, brzmi to trochę groteskowo. Prawdą jest, że kapitalizm potrzebuje banków, ale niezależnych banków prywatnych, których właściciele wiązaliby swoje powodzenie z powodzeniem gospodarczym swoich klientów. Kapitalizm to przede wszystkim ludzie, ich pomysły na sukces i praca. Do tego potrzebne są pieniądze i tu jest rola banków. Banków, które z tego żyją.
Tymczasem obecnie banki żyją z państw, rządów, którym finansują ich deficyty budżetowe, czyli dają ich własne pieniądze na realizację ich wydumanych pomysłów i ambicji, a często zwykłego złodziejstwa i niegospodarności. Państwo to dla banków dobry klient, bo nigdzie nie ucieknie, a zawsze coś ma. Przede wszystkim ma obywateli,
z których żyje.
Aby jednak obywatele nie stanowili potencjalnego zarzewia buntu muszą żyć w iluzji. Dlatego akcja Cantony jest groźna, bo jest on niczym dziecko z bajki Andersena może uświadomić innym, że król jest nagi.