Pan Burmistrz obiecał w 2006 roku - część VIII
W części VII dotyczącej obietnic Burmistrza Kłodzka na temat zwiększenia zaangażowania młodzieży rozmyślnie nie podałem, co będzie przedmiotem części VIII. Tym razem przeanalizujmy wspólnie, co Pan Szpytma powiedział o budżecie, jaki zastał w dniu 4 grudnia 2006 roku. Mało zorientowanym przypomnę, że autorem budżetu był były burmistrz Roman Lipski wraz z Radą Miejską poprzedniej kadencji, czyli 2002-2006. Burmistrz w swoim expose powiedział, cyt.: „Budżet miasta jest nadwyrężony, mamy spore zadłużenie 18 mln, natomiast poprzez dodanie tych pieniędzy unijnych na pewno uda nam się spowodować ten skok do przodu, ten skok jakości”.
Patrząc na to z perspektywy czasu, należy zadać pytanie: czy Burmistrz Miasta, mówiąc o 18 mln zadłużenia, jakie zostawił mu poprzednik, jako o „budżecie nadwyrężonym” rozumiał i używał tego sformułowania jak polonista, czyli nadwyrężyć (wg Słownika języka polskiego) to inaczej nadszarpnąć, nadwątlić, naruszyć, osłabić, poderwać, podkopać, stargać, uszczuplić, zachwiać. Czy rozumiał to jakoś inaczej, może np. zły, niekompletny, niedobry, trudny, bo uchwalony i zostawiony przez kogoś innego lub cudzy to zły. Powiedzmy, że w znaczeniu politycznym, czyli oto patrzcie Państwo Radni i Wy, szlachetni mieszkańcy, jakie spore, duże, okropne zadłużenie zrobili Wasi i moi poprzednicy. Ile pracy musimy wspólnie włożyć, by w takiej trudnej sytuacji pozyskiwać środki europejskie, skoro mamy długi i nie mamy na własny wkład.
Tak to wtedy odebrałem i, mając doświadczenie z czteroletniej kadencji, odbieram to w ten sam sposób dzisiaj. Pan Burmistrz powiedział w 2006 roku, że 18 mln długu to sporo i miał rację w 100%. By zrozumieć jednak, co dla Pan Burmistrza w 2006 roku oznaczało spore zadłużenie w sposób matematyczny, wyliczmy więc od razu jaki to był procent zadłużenia w stosunku do ówczesnego budżetu miasta. Otóż wynosił on 34,99% długu w stosunku do budżetu miasta.
W roku następnym zadłużenie nie było już spore, a już zupełnie znikome stało się w roku wyborczym, kiedy to podczas debaty kandydatów pisał cyferki na tablicy, żeby się utrwaliły. Mnie się utrwaliły. Dzisiaj mamy kolejny budżet i jego ocenę dokonaną przez RIO, czyli Regionalną Izbę Obrachunkową, która napisała tak, cyt.: „Przewidywana na koniec 2011 roku kwota długu po uwzględnieniu planowanych spłat w kwocie 7 030 620 zł wynosi 49 256 899 zł, co stanowi (po uwzględnieniu ustawowych wyłączeń) 48,71% planowanych dochodów ogółem. W kolejnych latach 2012 i 2013 wskaźnik ten wynosi odpowiednio 52 % i 50,62%.” I jak nazwać taki budżet?... Nienadwyrężony? Znakomity? Doskonały?...
Co wynika z takich danych ?
Po pierwsze. Czarno na białym widać, że w 2011 roku zadłużenie wzrosło o 31 256 899 mln złotych w stosunku do 18 mln w 2006 roku. Wniosek - przez 4 lata rządów 2006-2010 zadłużenie miasta wzrosło dwukrotnie i jak widać w kolejnych latach będzie jeszcze większe.
Po drugie. Muszę się przyznać, że nie bardzo rozumiem wyliczenia RIO zadłużenia miasta na 48,71 %, skoro wyliczamy je w stosunku do dochodów ogółem, bowiem 49 256 899 zł długu w stosunku do dochodów w kwocie 87 022 679,96 zł, daje zadłużenie na poziomie 56,60 %. Tym niemniej obowiązuje wyliczenie RIO, gdyż dług jest pomniejszony o tzw. ustawowe wyłączenia, czyli założone spłaty części długu w 2011 roku. Przyjmując jednak, że rok dopiero się zaczął, to początek kształtuje się na poziomie 56,60 % zadłużenia. Skoro w 2006 roku 18 mln długu, to było dla Pana Burmistrza sporo, to jak nazwać przeszło 49 mln. Zadłużenie miasta. Teraz ja pozwolę sobie powiedzieć, stosując tę samą skalę, że to już nie jest sporo. Teraz mamy do czynienia
z ogromnym zadłużeniem miasta.
Obrazowo można powiedzieć, że wybudowaliśmy w Kłodzku dwa kryte baseny po 20 mln każdy, następną fontannę i jeszcze pozostało 9000 000 zł długu nie wiadomo na co.
A’ propos basen. Właśnie dowiedziałem się z TV sudeckiej, dlaczego oddanie basenu się opóźniło i ile będzie kosztowało rocznie jego utrzymanie. Jak twierdzi Pan Burmistrz, cyt:„ z oddaniem chyba zdążymy do czerwca”. Komentatorka materiału telewizyjnego mówi, że cyt.: „nie jest to jednak przesądzone, urzędnicy dyskutują jeszcze choćby nad kolorem ścian.” To już nie napawa optymizmem. Oby tylko nie chcieli urządzić referendum czy innych konsultacji społecznych w sprawie koloru ścian lub marki farby. Nie wątpię, że w zawartej z wykonawcą basenu umowie są przewidziane kary umowne i wpłyną one na zmniejszenie kosztów inwestycji, a nie na ich wzrost.
Drugą sprawą, jeśli mówimy o budżecie, jest planowany koszt utrzymana basenu, który, zdaniem Pana Wiceburmistrza Urbanowskiego, winien się zwrócić przy 30% obłożeniu basenu (i tak basen może pomieścić maksymalnie podobno 300 osób na godzinę; cóż to jest w takim razie 30% - prawie nic). Policzmy jednak. Skoro roczny koszt utrzymania basenu wynosi 2 200 000 zł, planowana cena biletów 7-8 zł, to rachunki są proste 2,2 mln: 8 zł = 275 000 biletów rocznie. Podzielmy to przez 365 dni w roku i wyjdzie nam, że dziennie musimy sprzedać około 753,4 biletów dziennie. Tyle tylko, by koszt utrzymania zbilansował się na zero, nie myślimy o zarobku – nie bądźmy pazerni.
Czy to jest realne ? Osobiście śmiem wątpić. Wykonałem kilka telefonów i okazało się, że np. noworudzki CTS – znamy ten basen chyba wszyscy, działając już kilka lat, sprzedaje średnio dziennie około 300 biletów w dzień powszedni w cenie od 5-10 zł. W soboty, niedziele i święta ruch wcale nie jest większy, jakby to mogło się wydawać, gdyż młodzież rano nie ma lekcji na basenie. Dlaczego więc planuje się takie dochody w budżecie? Ano żeby budżet był zrównoważony.
A jak będzie naprawdę, życie pokaże. Przypomnę tylko, że kwota utrzymania nie zawiera rat za spłatę zaciągniętego na jego budowę długu. A to wynosi około 18 mln, bo pozyskano z zewnętrznych środków tylko 1,4 mln na jego budowę.
Szanowni Czytelnicy, basen to jedna z obiecywanych w kampanii 2006 roku inwestycji dla mieszkańców, więc teraz od czerwca musimy na niego chodzić tłumnie. Tłumnie, bo inaczej trzeba będzie go utrzymywać z miejskiej kasy. Ja pójdę na pewno.
Wracając do budżetu, pragnę wyrazić jeszcze jedną obawę, zwłaszcza mając na względzie optymistyczne założenia dochodów z basenu, że i dochody planowane na poziomie 87 mln zł są mocno zawyżone i mało realne do wykonania, skoro w ubiegłym roku udało się je wykonać na poziomie blisko 85 mln zł przy wydatkach rzędu 102 mln zł, co dało 17 mln deficytu na koniec roku.
W 2011 roku budżet zakłada przychody w kwocie 87 mln przy wydatkach 88 mln i deficycie 1,6 mln i tylko po stuprocentowym wykonaniu i spłacie ponad 7 mln długu zmniejszymy zadłużenie miasta do owych 48 % prognozowanych przez RIO. I tylko wówczas osiągniemy 52% zadłużenia w 2012 roku.
Dlatego należy życzyć sobie 100% skuteczności w wykonaniu budżetu, chociaż podobno już nie jest to możliwe, gdyż sprzedaż majątku, mająca dawać przychód budżetowi miasta, jest wykonywana, jak ćwierkają wróbelki ratuszowe, zaledwie na poziomie 25%-50% planowanych kwot, a to wcale dobrze nie rokuje. Zwłaszcza, że właśnie takim planem, a jak mówią złośliwi, koncertem życzeń lub zbiorem marzeń, jest każdy budżet, także budżet miasta Kłodzka. Dlatego z trwogą patrzę na cyfry i mam nadzieję, że nie będzie z nim jak z marzeniem, o którym Stanisław Jerzy Lec zwykł mawiać tak: „Podrzuć własne marzenia swoim wrogom, może zginą przy ich realizacji”.
I wolę mieć marzenie, że Burmistrz i Radni Miejscy nie marzyli, a planowali rzetelnie. Czego sobie, memu miastu i Wam, Szanowni Państwo życzę.