Stadiony miarą postępu
Jedno przysłowie mówi, że biednemu zawsze wiatr w oczy wieje, zaś inne, że bogatemu to i diabeł do snu dziecko kołysze. Coś w tym niewątpliwie jest, ale nie o tym teraz będzie, gdyż na temat biedy i bogactwa tyle już napisano, że trudno być oryginalnym.
W ogóle trudno być oryginalnym gdyby zadać pytanie inaczej: a dlaczego to zawsze nam, Polakom wiatr w oczy wieje, a diabeł nie usługuje? Weźmy takich Amerykanów. Toż na nowy ląd płynęli z Europy biedacy, którzy w niej nie mogli sobie znaleźć miejsca, a tam jakoś wiatr im nie przeszkadzał. Skolonizowali kraj, znaleźli złoto i inne bogactwa i proszę, do niedawna byli pierwszą, a nawet i teraz są znaczącą potęgą gospodarczą świata.
Gdy tylko kupili od cara Alaskę (dla cara utrzymywanie tego półwyspu było nieopłacalne), zaraz znaleźli tam złoto.
U nas wydobycie złota było nieopłacalne, a jakże, i ostatnią kopalnię w Złotym Stoku nomen omen, zamknięto w latach 60. ubiegłego wieku.
Albo taka Australia. Kraj powstały z kryminalistów, a dziś? O Kanadzie, RPA czy Rodezji (dziś Zimbabwe) nie wspomnę.
A u nas?
Gdy Polska wraz Ukrainą wygrała organizację Mistrzostw Europy w piłce kopanej w 2012 r., studziłem nadzieje
i zapały. Sukces sportowy? Mało prawdopodobne w kraju, gdzie każdy kto potrafi nogą trafić w piłkę zaraz okrzykiwany jest gwiazdorem.
Zagraniczny zaciąg polono-stranierich też nic dobrego nie wróży, ponieważ są to piłkarze drugiego sortu, którzy nie mieli szans załapać się do reprezentacji państw, w których zamieszkują. Co gorsza w finałach Euro 2012 nie ma już reprezentacji złożonych z kelnerów, fryzjerów czy pracowników stacji benzynowych, bo ci odpadli już wcześniej.
Ale co tam sukces sportowy. Co gorsza szykuje się porażka organizacyjna. Organizacja mistrzostw miała przynieść nam nowoczesną infrastrukturę z autostradami, drogami, nowoczesną koleją, itd., itp. Co z tego zostanie? Niewiele. Władze zapewniają, że przynajmniej stadiony. Cztery.
W Gdańsku, Poznaniu, Warszawie i we Wrocławiu. Na każdym odbędą się się trzy mecze a na jednym z nich jeszcze finał. Widać przydała się nauka z historii o ważności igrzysk. Ale i w tej resztce, która pozostała z beczki miodu znalazła się łyżka dziegdziu. Nie chodzi już o to, że Warszawa zafundowała sobie dwa stadiony, że nawet Kraków, a w Chorzowie stadion był i to spełniający normy. Rzecz w tym, że jak to pokazuje przykład Poznania, stadiony u nas są drogie, źle zbudowane i nie wiadomo ile kosztować będzie ich utrzymanie.
Sprawa poznańskiego bubla wyszła na jaw na skutek sankcji UEFY, ograniczającej liczbę widzów na meczu Lecha z Bragą. Do mediów wyciekł nawet dotyczący tego raport, który gmina Poznań ukrywała nawet przed swoimi radnymi.
Poznański stadion kosztować miał 500 mln zł. Do tej pory kosztował już 750 mln zł, a końca wydatków nie widać.
Dla porównania. Budowa nieco tylko mniejszego (30 tys. widzów) stadionu Rhein-Neckar-Arena w Sinsheim, mieście wielkości Kłodzka, kosztowała 60 mln euro, czyli 240 mln zł. Skąd aż trzykrotna różnica, skoro koszty pracy w Niemczech są wyższe, a inne – porównywalne, nie mówiąc już o socjalizmie?
A ile będzie kosztowano ich utrzymanie? W Kuwejcie, który będzie organizatorem Mistrzostw Świata także zbuduje się stadiony. Tyle, że zaraz po turnieju zostaną zburzone, bo nie opłaca się ich utrzymywać. A tam tylko piasek i ropa, a u nas bywa, że nawet piasku brakuje, szczególnie zimą. Za to u nas i tylko u nas stadiony będą miarą postępu.