Droższe leki z apteki?
Będą, o ile rząd „przep- chnie” ustawę o refundacji leków. Tak się bowiem zawsze dzieje, gdy państwo zaczyna manipulować przy cenach. Ale, o co chodzi?
Projekt rządowy przewiduje sztywne ceny lekarstw refundowanych. To pewna nowość, bo do tej pory obowiązywały ceny maksymalne. Obecny mechanizm jest następujący: NFZ pokrywa różnicę ceny do poziomu najtańszego leku w danej grupie, np. leków generycznych, a drugą część pokrywa pacjent. Ta druga podlega grze rynkowej. Dzięki temu firmy farmaceutyczne mogły stosować rabaty, czyli obniżać ceny. W praktyce oznacza to, że np. pacjent może nabyć lek tańszy, tzw. zamiennik, czyli lek o takim samym składzie chemicznym
i takich samych właściwościach taniej od innego producenta. Różnica mogła wynieść nawet kilkaset procent, tyle, że klient musiał się trochę nachodzić, ale za to płacił mniej, podobnie jak państwo w ramach refundacji.
W nowym projekcie ceny mają być sztywne, co oznacza, że nie będzie ani potrzeby, ani możliwości ich zmienić tak w górę, jak i w dół. Znikną więc tańsze zamienniki, ale minister Kopacz twierdzi, że będzie taniej. Być może spadną ceny leków najdroższych w danej grupie, ale wzrosną najtańszych. Dlaczego pani minister nie wprowadziła ceny maksymalnej na poziomie ceny sztywnej – oto jest pytanie. Bo przecież, w takim przypadku uzyskałaby zakładany poziom cenowy nie likwidując mechanizmu konkurencji.
W przypadku zwykłych dóbr codziennego użytku konsumenci są w lepszej sytuacji mogąc nie tylko starać się kupić coś taniej, ale i w ogóle zrezygnować z zakupu. Rynek lekarstw jest specyficzny i takich możliwości, w takim wymiarze nie daje. Dla wielu zdrowie jest ważniejsze niż zakup np. nowego telewizora, lepszego wina, czy wyjazdu na wczasy zagraniczne.
No i wreszcie kwestia nie mniej ważna. Jakimi kryteriami kierować się będą urzędnicy ustalając cenę sztywną? Co o tym ma decydować? Skąd wiedzieć będą, że ustalona przez nich cena będzie niższa, a w każdym razie nie wyższa niż byłaby w warunkach równowagi rynkowej? Dla sprzedawców nie będzie to miało żadnego znaczenia. Najwyżej zmniejszy się ilość aptek z powodu bankructwa niektórych, ale dla pacjentów może mieć i będzie miało. Dotychczasowe doświadczenie wskazuje, że w przypadku ustalenia cen sztywnych będą one wyższe niż rynkowe. Co gorsza jednak, ograniczają one wolność tak producenta jak i konsumenta.
Dziwi to o tyle, że takie pomysły pochodzą od partii, która cztery lata temu szła do wyborów pod hasłami wolności gospodarczej. Tymczasem w praktyce, po ustawach o OFE i medialnej, wyziera z PO socjalizm pełną gębą. Co prawda, podobny pomysł co do leków miał PiS, niemniej PiS to otwarcie mówił, możliwe, że dlatego w wyborach przegrał, ale w tym przypadku to nie dziwi.
Dziwić może, że w kwestii drenaży naszych kieszeni wszystkie duże partie są zgodne.