Patriotyzm
Patriotyzm mi wygasa. Jeszcze trochę się tli. Zwłaszcza jak nasi skaczą, biegną lub strzelają. Ale ogólnie nie jest dobrze. Nie popieram wojen, w które się angażujemy. Struktury państwa bardziej szkodzą niż pomagają obywatelowi. Politycy bardziej reprezentują swoje i partyjne niż społeczne. Banki są zagraniczne. OFE zagraniczne. Media w większości posprzedawana. Tak jak i browary. Podobno jeszcze w Biedronce jest prawie wszystko polskie. Oprócz śpiewającego ryżu. On jest chiński. Nawet na każdym ziarenku jest mały druczek „made in china”.
No i będę miał problem ucząc synów patriotyzmu. Chcąc im pokazać coś typowo polskiego to jedynie kłótliwość
i zawiść można wskazać. Bo co nas otacza? Koreański telewizor, fińska komórka, amerykańskie komputery, niemieckie samochody, angielskie ciuchy. Tak samo źle jest z jedzeniem. Karp po żydowsku, barszcz ukraiński, pierogi ruskie, naleśniki francuskie, lody włoskie, pita turecka, knedle czeskie, bułka paryska, chleb wileński, hot-dogi z USA, a miód z ULA. W tym całym kosmopolityzmie winniśmy jeszcze przyswoić sobie niemiecki porządek, szwajcarską precyzję, szwedzki spokój, rosyjską gościnność, angielskie poczucie humoru, hiszpański temperament i francuską miłość. „Jestem obywatelem świata” – powiedział dawno temu Sokrates, ale chyba nie przewidział takiej globalnej wioski. A momentami nawet wiochy.
I co mi pozostaje z patriotyzmu? Wzruszam się na „Katyniu” Wajdy. Ale łzy także wyciska ze mnie „Miasto życia i śmierci” o masakrze nankińskiej. Współczuję Generałowi Nilowi, lecz jeszcze bardziej japońskim dzieciom
z „Grobowca świetlików” uciekającym przed amerykańskim nalotem. Jak słucham szwedzki Sabaton i utwór 40:1, opiewający dzielnego kapitana Władysława Raginisa, to serce mi rośnie. Rośnie mi jednak tak samo gdy garstka spartan ginie pod natłokiem wroga lub Szalony Koń zwycięża generała Custera. Trzymam kciuki za naszych. Nawet gdy w piłkę kopaną Owcze Wyspy ich łoją. Lecz ja trzymam kciuki zazwyczaj za słabszych. Lubię gdy Dawid pogoni Goliata. Jak Wietnam Amerykanów, Afgańczycy ruskich lub Ruch Chorzów Legie.
Na pocieszenie pozostaje mi patriotyzm lokalny i moja mała ojczyzna – Kłodzko. Malutka ojczyzna, która też naznaczona jest wielonarodowościowością i wielokulturowością. To tu Czesi, Polacy, Niemcy i Żydzi oraz Romowie pomieszkiwali lub pomieszkują. Nawet czasem się wrocławianin trafi. Byle tylko chłopaki na pytanie „Kto ty jesteś?”, nie odpowiadali „Wolak mały”.