To państwo generuje wyższe ceny

Autor: 
Jan Pokrywka

Im więcej interwencji państwa w gospodarkę tym gorzej dla obywateli. Jak wykazał to ostatnio “Gość Niedzielny”, leki refundowane przez ministerstwo zdrowia są dziesięciokrotnie droższe niż cena, za którą kupują je szpitale. W tym przypadku lek na nadciśnienie Prestarium 5 mg firmy Servier Polska w aptekach kosztuje w ramach refundacji 31,48 zł, podczas gdy szpitale płacą 2,85 zł. To tylko przykład, ale tygodnik podaje jeszcze takich dziesięć. Na takim zawyżeniu ceny budżet państwa mógł stracić nawet pół miliarda złotych.
Wg tygodnika „wynika, że w ministerstwie kierowanym przez min. Ewę Kopacz nie są stosowane kryteria ustalania cen leków refundowanych, co z kolei może prowadzić do korupcji” gdyż „ustalenie ceny urzędowej odbywa się na wniosek przedsiębiorcy, albowiem „urzędnicy ministerstwa nawet nie mają orientacji o cenach leków na rynku”. To tylko jeden ujawniony przykład. Gdyby nie ministerstwo zdrowia i praktyka refundowania ceny, leki byłyby sprzedawane wg cen rynkowych, a więc wielokrotnie taniej. Oznacza to, że wycofanie się państwa z obszaru służby zdrowia, potaniałoby te usługi.
Rzecz zresztą jest dużo szersza. Drogie mamy szkolnictwo, transport publiczny, nie mówiąc już o kosztach budowy dróg czy stadionów. Płacą wszyscy obywatele a korzystają ci, którzy są władni wydawać decyzje. I tak będzie dotąd, aż zabraknie pieniędzy.
Na Węgrzech już to zrozumiano i tamtejszy prawicowy rząd zapowiada likwidację połowy naczelnych urzędów państwowych. Planowana jest także likwidacja ok. połowy z 27 wyższych szkół państwowych, a wiek, do którego dzieci muszą chodzić do szkół, zostanie obniżony z 16 do 15 roku życia. Jak podaje Rzeczpospolita „zreformowany zostanie także system świadczeń socjalnych, dzięki czemu Węgry w 3 lata mają zaoszczędzić nawet 217 mld forintów (około 3,2 mld zł).
Żeby nie było, że „nasza chata z kraja” nawet burmistrz Kłodzka może zapisać się chlubnie na tym polu. Właśnie otrzymał upoważnienie w formie uchwały naszej rady do częściowej prywatyzacji spółek miejskich. Chodzi np. o ZAMG i wodociągi, których 49% akcji może zostać zbytych. Szkoda, że dopiero trudna sytuacja wymusza skądinąd rozsądne posunięcia. Gdy pętla finansowej zapaści zaciska się na szyi rzadko kiedy działa się racjonalnie. Lepiej zrobić to zawczasu, gdy są możliwości manewru. Stojąc pod ścianą takich już nie ma.
Przypomnę, że od lat postuluję prywatyzację mienia komunalnego a nie tylko dwóch spółek. ZAMG już dawno powinien funkcjonować na zasadach rynkowych, wodociągi (które są - jak to się mówi – monopolem naturalnym) także, przynajmniej w systemie zarządzania. Ludzie się boją, że ceny czynszu i wody pójdą w górę. Niesłusznie. Prawa ekonomiczne są takie same jak w przypadku leków. To państwowy (gminny, powiatowy, itp.) monopol generuje ceny.
W systemie wolnej konkurencji jest tylko lepiej.

Wydania: