Przewodnik dla jedzących - restauracja "La Musica"
Wnętrze ++++ „Poznaj miejsce, w którym zadbamy o twoje najwspanialsze doznania” - La Musica zachęcająco reklamuje się na swojej stronie internetowej. Duża, przestronna sala w mrocznych, czarno-szaro -złotych kolorach. Czarne krzesła tapicerowane, zdobione połyskującymi kryształkami. Czarne stoły, ciemno szare ściany i sufity. Czarny bar, ciemnoszare oprawy lamp. To raczej wystrój klubu muzycznego niż smacznej restauracji, ale przecież z takim zamysłem chyba stworzono ten lokal. Letni ogródek zaciszny, wyposażony w wygodne fotele i stabilne stoliki. Nie ma tu bylejakości ale dbałość o szczegóły i widoczna ręka profesjonalnego dekoratora wnętrz. Potrawy podawane na ładnej, białej, czworokątnej porcelanie. Całe wnętrze chłodne, trochę w stylu noir.
Atmosfera +++
W porze obiadowej zupełnie pusto. Oprócz krzątającej się po sali kelnerki i jej młodego kolegi z kuchni nie ma nikogo. Czuję się dość nieswojo w wielkiej i mrocznej sali. Zapewne wieczorem jest tu przytulnie i nastrojowo. Na imprezach muzycznych tłumnie stawiają się młodzi ludzie. W letnim ogródku można spędzić sympatyczne pół godzinki przy kawie bez narażania się na jadące ulicą samochody i zaglądających przez ramię przechodniów.
Obsługa+++
„Satysfakcja klienta priorytetem La Musica” - to kolejny cytat ze strony internetowej restauracji. Miła, młoda dziewczyna przeprasza, że niewiele wie o potrawach ale dopiero co zaczyna tu pracę i jeszcze uczy się. No i dobrze. Przynajmniej jest miła i bezpretensjonalna.
Jadłospis++
„Wszystkie dania przygotowujemy sami ze świeżych produktów” - obiecuje reklama. Karta dań długa. Wybieram pierś kurczaka nadziewaną szpinakiem i fetą. Po 20 minutach dostaję ładnie podane danie. Na czworokątnym, porcelanowym talerzu sporo zarumienionych frytek. Na dużym liściu sałaty leży kupka surówki z białej kapusty. Sporej wielkości owalny kawałek mięsa drobiowego, nadziany szpinakiem i serem jest mocno usmażony, nawet lekko przypalony. Całość obsypana drobno mielonymi ziołami. Ładne. Naprawdę. Trochę ta kapustka nie pasuje do nadzienia ale to drobiazg. Próbuję frytek. Domowe, świeże, chrupiące i niemiłosiernie słono -pikantne. Rozcinam mięso i w środku znajduję prawdziwe liście szpinaku zmieszane z fetą. Wokół nadzienia gruba warstwa niedosmażonego, surowego mięsa. Mimo wszystko usiłuję zjeść potrawę. Mięso doprawione kiepsko. Nadzienie ledwo ciepłe a przecież założeniem autora tej potrawy zapewne było takie usmażenie mięsa, by ser rozgrzał się i i rozpłynął w liściach szpinaku. Obskubuję zewnętrzne części mięsa, ale tu też nie bardzo da się zjeść gorzkawa przypalona tarta bułka. Bardzo intensywna przyprawa, którą zbyt obficie posypano całkiem smaczne i całkiem prawdziwe frytki ze świeżych ziemniaków, zamula mi kubeczki smakowe.
O sałatce z białej kapusty litościwie nie wspomnę.
Ceny+++
„Pozwól sobie na odrobinę luksusu w rozsądnej cenie” zachęca La Musica. No cóż, cena taka sobie. A luksus ??? Co tu dużo mówić - kucharz nie popisał się. Za niezjedzone danie zapłaciłam 24 zł. Kelnerka zdziwiła się, że nie reklamowałam podanego dania ale zapłatę pobrała. Od innych klientów wiem, że można tu zjeść całkiem smacznie w umiarkowanej cenie. Mnie to ominęło. Miałam pecha. Kucharz też.