śp. Tadziu Wrona
Ledwo ukończył 65 lat i poszedł sobie - gdzieś tam, w nieznany nam świat, a w sam raz mógłby tu, na Ziemi, doznać zasłużonego odpoczynku, zabezpieczony materialnie ... taki był propaństwowy - ani grosza nie dostał z zasłużonej emerytury....
Umarł Tadek Wrona - w redakcji i dla naszych Czytelników - TADZISŁAW
Życie tu, na Ziemi, dziwnie mu się toczyło. To taki wolny ptak. Nie miał prawie nic, ale i też miał wszystko. Dobra doczesne nie imały się Go. Był - można by powiedzieć - biedny jak mysz kościelna, ale w sferze duchowej był bogaty - zresztą i tego daru jakby nie do końca cenił, żartując z siebie... Zapalczywie wręcz walczył o wolną Polskę, która - co tu mówić - dała Mu się w kość. Po prostu nie potrafił sobie radzić w konkurencji wolności działań gospodarczych. Raczej wybierał źle. Jednak i na tym polu było coś, w czym był nieomal doskonały. To konie! Nigdy ich nie dosiadał - bo grrruby był - ale jak one go słuchały... Po prostu miał dar dany nielicznym. Taki sam dar miał w słowie mówionym a i pisanym. Nigdy jednak nie założył stajni, nigdy nie napisał książki ... rozmienił te dary na drobne ... Czego zabrakło? Systematyczności? Upartości w dążeniu do celu? To dlaczego nigdy nie zrezygnował z budowy wolnej Polski, to dlaczego do końca swoich dni ani chwili nie zwątpił, że postępował słusznie? Nie rozumiem Grubego Tadzia i tak to już zostanie. Dwa światy - dusza człowiek, a rodzinnie też Mu się nie ułożyło. Dusza człowieka, dawał się wyprowadzać w pole jak dziecko. Przekonany o swojej racji z pobłażliwym uśmiechem kwitował nasze obawy o Jego kolejne, tajemnicze „wielkie przedsięwzięcie”...
To co piszę, to artykuł pożegnalny dla Grubego Tadzia ... I piszę jak czuję, jak postrzegam Tadzia. Nie jest to laurka, nie jest to ocena, jest to po prostu moja prawda.
Niech spoczywa w pokoju i spokoju bez trosk i zmartwień.