Śpiew nietoperzy czyli rozbieranie Wiliama Blake'a w krzakach
W niedzielny wieczór ostatniego tygodnia sierpnia w Starej Morawie spotkali się sympatycy i wierni przyjaciele Olgi Tokarczuk i państwa Rybczyńskich. Mimo, że nie wywieszono żadnych ogłoszeń ni publicznego zaproszenia w ogrodzie Muzeum Wapiennik Łaskawy Kamień zasiadło na ławeczkach prawie pięćdziesiąt osób. Przy okrągłych stoliczkach Olga Tokarczuk i prowadząca rozmowę Iwona Matuszkiewicz. Gospodarz, profesor Jacek Rybczyński zapalił ognisko i przywitał gości. Pani Matuszkiewicz na wstępie wytoczyła ciężkie działa:
* Czy czujesz się wolna?
* Tak, jestem wolna, choć pisanie to reżim okrutny i wymagający codziennego samoograniczania. To również samotność, oddzielenie się od innych.
* Jak sobie radzisz ze stanem zniewolenia przez wymyślone postacie?
* W apogeum pisania nic innego dla mnie nie istnieje.
* A potem były pytania o talent, wytrwałość, koncentrację, organizację codziennego życia. Bo przecież trzeba mieszkać, odżywiać się, płacić podatki, rozmawiać z wydawcami.
Oczywiście, jak wszyscy oczekiwali padło również pytanie o ostatnią książkę Olgi Tokarczuk, kontrowersyjną w Polsce a wychwalaną za granicami „Prowadź swój pług przez kości umarłych”.
W niemieckim wydaniu nosi ona tytuł „ Śpiew nietoperzy”.
Właśnie siedzimy pod starym piecem do wypalania wapna, gdzie dziś mieszkają nietoperze. Co za zbieg okoliczności.
* Twoje książki to zbiór małych form - zarzucała Iwona Matuszkiewicz - dlaczego nie piszesz powieści linearnej? Brakuje nam właśnie takiej powieści z jednym bohaterem. Dlaczego w „Pługu..” cytujesz Blake’a?
* No cóż, kup sobie książkę amerykańskich pisarzy, łatwą miłą i właśnie taką jak lubisz.”Pług..” jest prowokacją, daje do myślenia, stawia ważne pytania. Jak traktujemy stare kobiety, inność ludzi, zwierzęta. Pyta o naszą tolerancję, o sens życia. Na Ziemi Kłodzkiej mieszka trzech z czterech polskich tłumaczy poezji Wiliama Blake’a. To coś znaczy.
* Następna książka, która ukaże się już niedługo będzie w całości poświęcona zwierzętom ze wspaniałymi ilustracjami Olgi Wróbel. Taka trochę edukacyjna - śmiała się Olga Tokarczuk. Jak tak dalej pójdzie, niedługo będę pisać podręczniki...
* A potem były orkiszowe muffinki, orkiszowy placek ze śliwkami i orkiszowa kawa. Herbatka tylko była tradycyjna, angielska. Poprosiłam panią Jolę Rybczyńską o przepis na pyszne wypieki. Przekazuję poniżej co do mnie napisała.
Przepis na muffinki z Hildegardy w Wapienniku
Na 16 dużych muffinek:
2 szklanki mąki orkiszowej
1 szklanka cukru trzcinowego
1szklanka - oleju
1szklanka- mleka orkiszowego lub innego albo wody
łyżeczka cynamonu albo kawy zbożowej
2 małe, płaskie łyżeczki sody
1 szklanka startej na tarce dyni
(ew. marchewek)
ok. 4 łyżek konfitury z aronii
(najlepiej własnej produkcji)
Wszystkie składniki mieszamy, dodajemy startą dynię, wkładamy do foremek i pieczemy ok. 20 minut w rozgrzanym do 200 stopni piekarniku.
Ja w moich muffinkach na Hildegardzie nie dodałam dynii, bo jeszcze mi rośnie w ogrodzie i ze zbiorem czekam jeszcze - na 10 września upiekę dokładnie wg tego przepisu, ale konfitury użyłam naprawdę własne i do tego z własnych aronii :)
pozdrawiam serdecznie z Wapiennika
Yola