Polityka. Starzenie
Jak się okazuje, bycie politykiem to nie tylko splendor i pieniądze. To również… powolne, ale skuteczne „niszczenie” organizmu i w rezultacie zbyt szybkie jego starzenie się. Dodać do tego należy również powiązany z tym procesem, element spustoszenia umysłowego, konkretnie jego uwstecznienia.
Jak już wspominałam w felietonie dotyczącym „zderzaków”, czyli kadry ministrów. W tym rządzie zasiadło dwóch ministrów - pięknisiów. Są nimi ministra Joanna Mucha i minister Sławomir Nowak.
Jak się okazuje tych dwoje pięknych „zderzaków”, już płaci za chęć bycia u szczytu władzy. Wcale nie mam tu na myśli kwestii ich politycznej działalności. O tym bowiem nie warto wspominać, by się zbytnio nie zdenerwować.
Poruszę temat równie ciekawy, a dotyczący wpływu rządzenia na organizm rządzącego. Z dużym zainteresowaniem śledzę proces zmian w fizjonomii obydwojga „zderzaków”. Szczerze mówiąc, tych dwoje polityków jest najlepszym przykładem na to, że polityka szkodzi i to w sensie dosłownym!
Zacznijmy od ministra Joanny Muchy. Pani „zderzak” ostatnimi czasy podupadła na wyglądzie. Ścięła włosy, zapewne ta decyzja podyktowana była brakiem czasu na ich pielęgnację (co się dziwić, w końcu sprawy stadionów to obecnie rzecz najważniejsza). Nie dba o ich wygląd, zbyt duże stosowanie żelu, tudzież innego błyszczącego specyfiku, daje efekt włosów brudnych, żeby nie rzec zwyczajnie tłustych. Być może, gdyby nie zatrudniła swojego fryzjera w ministerstwie, ten zauważyłby ten włosowy „zamach”, którego pani ministra dokonała na swojej głowie. A tak, „fryzjer” pochłonięty polityczną karierą przeoczył ten fakt. Jest nadzieja, że obecnie po dymisji fryzjera - polityka, powróci ład na głowie pani ministra. Ogólnie mówiąc, mimo względnie młodego wieku, pani ministra wygląda staro. Jakby tego było mało, kłopoty w rządzeniu, odbiły się na racjonalnym postrzeganiu rzeczywistości. Pani Mucha, uzurpuje sobie prawo kształtowania języka polskiego, każąc nazywać się „ministra”. Organizuje biegi wokoło stadionu i… robi inne „niezrozumiałe” przez zwyczajnych szaraków posunięcia. Aż strach się bać, co będzie dalej.
Minister Nowak zaś, podąża powolnymi krokami ku niechybnemu liftingowi. Ten przystojny jegomość, mimo że nie dobrnął jeszcze do czterdziestki, jest tak pomarszczony, jakby miał co najmniej dwadzieścia wiosen więcej na karku. Bruzdy na jego pięknym licu pogłębiają się niczym pęknięcia na budowanych autostradach.
Tych dwoje, miało być wizytówką piękna rządu, powoli stają się jednak jego antyreklamą. W czym należy upatrywać tego „starzeniowego” procesu? Zapewne w odpowiedzialności, jaką jest władza. Noce nieprzespane, bo sen odganiają myśli o dobru kraju, hektolitry wypitej kawy, brak tlenu. Częsta obecność przed kamerami (silne światło w studiu niszczy skórę), to tylko wierzchołek góry lodowej. Niebezpieczeństw jakie czyhają na polityków jest dużo, dużo więcej.
Cóż…jak widać polityka szkodzi nie tylko wyborcom, ale i samym politykom.
Szykuje się podwyższenie wieku emerytalnego. Politycy powinni drżeć. Toż, po czterech latach pełnienia politycznej funkcji, będą niczym innym jak kombatantami z nadwyrężonym zdrowiem. Pytanie: jaki pracodawca zatrudni ich w takim stanie?