Agroturystyczne wspomnienia (cz. III)

Autor: 
Janusz Puszczewicz

SPOTKANIE ÓSME
Droga na Lądek. Typowe gospodarstwo rolne, widać że ciężko pracują zarówno na roli, jak i w obejściu. Próbują też sił w agroturystycznym biznesie. Dopiero co wyremontowali kosztem oszczędności kilka pokoi. Wciąż jeszcze trwa przebudowa domu pod kątem przyszłych gości. Większość prac robią sami, w wolnej chwili. Wiadomo fundusze. Dom w środku zadbany i czysty. Pokoje wyposażone skromnie. Biją jednak innych wspaniałymi domowymi posiłkami. Bazują jedynie na własnych produktach, to duży plus. Miła też atmosfera, od razu czujemy się w jak w jednej wielkiej rodzinie. A jest to rodzina liczna i wielopokoleniowa.
Sami proponują wypad do lasu, tuż za płotem. Naszym przewodnikiem po grzybowych miejscach będzie babcia mająca ponad 80 lat. Po okolicznych górkach jest niedościgniona. Niestety mało grzybów, prawie nie padało. W drodze tłumaczy nam napotkane zioła, które na jaką dolegliwość. Niektóre z nich zabieramy z sobą do suszenia. Niestety nie nocujemy, mamy już wynajęty nocleg w sąsiedniej wiosce. Spotykamy jednak często owych miłych gospodarzy, ostatnio na dożynkowych festiwalu w kłodzkiej gminie. To wtedy otrzymali nagrodę jako najlepsze gospodarstwo w internetowym plebiscycie. Nie tylko wielkie pieniądze są najważniejsze, chociaż nieodzowne. Dobre gospodarstwo można też stworzyć własnymi rękami chociaż trwa to znacznie dłużej. Ważna jest pasja, upór i wytrwałość. Najważniejszy jest też miły i szczery uśmiech do gościa. Tak często właśnie tego nam brakuje.
SPOTKANIE DZIEWIĄTE
Kamieńczyk nieopodal Międzylesia, gdzie dla jednych zaczyna się Polska, dla innych kończy. Perełką wioski jest drewniany kościółek, najstarszy w tym regionie. Tuż obok agroturystyka „Siedlisko”. Urokliwe położenie, z okien odsłania swój niepowtarzalny urok Kotlina Kłodzka.
Gospodynią jest Pani Magda, która kiedyś rzuciła miasto i przeniosła się w ten zagubiony zakątek. Odremontowali gospodarstwo, stworzyli jedno z najpiękniejszych gospodarstw w tej części.
W sali jadalnej np. piękne ceglane sklepienie. Przytulnie urządzone pokoiki, gdzie śpi się zapominając o całym bożym świecie. Doskonała, urozmaicona domowa kuchnia. Do dyspozycji gości duża biblioteka, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie. Dom pełen zabytkowych często rzeczy i bibelotów, czujemy w nim jakąś magiczną moc. Miłą atmosferę stwarzają też sami gospodarze, naszym nocnym rozmowom nie było końca. Pani Magda w wolnych chwilach pisze swoje „Kartki z Kotliny” zbiór opowieści związanych z odkrywaniem tego miejsca. Wyjątkowe miejsce, do którego nie sposób nie wrócić. Na marginesie, nasuwa się pytanie. Dlaczego jedni potrafią stworzyć takie miejsce, tak przyjazne gościom. Gdzie każdy z nas czuje się wyśmienicie i do którego chce się wracać. Wiele czyni m.in. dobra kuchnia, dobre warunki pobytu, malownicze miejsce czy liczne atrakcje. Najważniejsze jest jednak podejście samych gospodarzy i wkładane w to serce. To tak mało a jednocześnie tak wiele…
KOLEJNE SPOTKANIE
Kamieniec, malowniczo położony na pofałdowanym terenie. Kiedyś słynął
z targów końskich, później z hodowli owiec. Dzisiaj pozostały liczne stare zabudowania . Dawny dwór, folwark, kmiecie zagrody. Urzeka typowa czworokątna zabudowa z łukową bramą wjazdową i majdanem wewnątrz. Obok stare obory, stajnie, stodoły… Typowa, ale też niezwykła kłodzka wieś. Trafiam do gospodarstwa „U Kowala”. Stare zabudowania odsłaniają swój urok i koloryt. Jesteśmy urzeczeni gościnnością oraz dorobkiem młodych gospodarzy. Nie tylko my zresztą. W księdze gości czytamy m.in. „każdy w swoim życiu szuka oazy spokoju. To miejsce jest taką oazą, do którego każdy będzie wracał jeszcze nieraz…”.
I drugi zaskakujący wpis „przed przyjazdem czytałam „Dom nad urwiskiem”. Myślałam, ze taka atmosfera jest tylko w wyobraźni autorki. A tutaj czuję się jakbym była jedną z bohaterek opowiadania. Jest cudownie, miło i swojsko zarazem…”. Zaskakują kolejne plany czy agroturystyczne marzenia młodych gospodarzy. Bo gdzie też jeszcze, skosztujesz rankiem wyjęte prosto z pieca słodkie bułeczki z serem. Wyżywienie oparte tylko na własnych produktach. Własne wędliny, że palce lizać. Stąd tak wierzę w powodzenie i sukces podobnych gospodarstw.
I JESZCZE Z AGROTURYSTYCZNYCH ZAPISKÓW …
Niezwykle miło wspominamy letni pobyt w okolicach Międzylesia. Zbyt późno odkryliśmy jednak międzyleskie miejsca. Pewnym wytłumaczeniem jest, że mieszkamy ponad 300 km od tego regionu. A że to był szczyt sezonu letniego i o rezerwację miejsc noclegowych wyjątkowo trudno, postawiliśmy jak zwykle na agroturystykę. Początkowo miał to być Goworów, ale tam miejsca zajęte już od dawna. Wybieramy JODŁÓW.
Jodłów, a zwłaszcza jego górna część położona jest wyjątkowo malowniczo. Tuż za domem mieliśmy panoramę całej niemal Kotliny Kłodzkiej. Widoki zapierały dosłownie i w przenośni dech w piersiach. To tu siedzieliśmy długo zarówno o poranku jak i wieczorem, delektując się tak magicznym miejscem. Niezmącona niczym cisza, bliskość a raczej stopienie się z naturą, bujna zieleń i majestatyczny Trójmorski Wierch przed nami. Czego więcej nam potrzeba… Zaskakuje bogata oferta gospodarstw agroturystycznych w tym regionie, z tym, że rozpiętość ich standardu i wyposażenia wyjątkowo duża. Są gospodarstwa oferujące wyjątkowo wysoki standard oraz wiele atrakcji, ale też są dalekie od tego. Może czas je wreszcie zweryfikować. Inaczej region straci potencjalnych gości i swój turystyczny prestiż.
Trafiliśmy do gospodarstwa, które można zaliczyć do tej dolnej półki. Stary, zaniedbany jeszcze dom. Pokoje skromne, wielka wspólna kuchnia gdzie można przygotować posiłki. Gospodarz nie zapewnia wyżywienia. Prawdziwe gospodarstwo ze zwierzętami. Sporo niedostatków, ale… też za oknem przepiękne łany żółtego rzepaku i białej gryki przepasane pasami zieleni, gdzie też dziko rosnące maliny. Nieco wyżej lasy i górskie pasma wyznaczające granicę…
Agroturystyka już na trwale wpisała się w kłodzki krajobraz. Wędrując po tym regionie odwiedzamy dziesiątki takich obiektów. W wielu z nich spędziliśmy niejeden dzień, niejedna została tu nasza złotówka. Jednak ich standard jest zróżnicowany, spotykamy i takie, którym daleko do takiej nazwy. Zaniedbane, oferujące zazwyczaj tylko stare łóżko. Ale na szczęście są i inne, jest ich też coraz więcej. Pięknie odnowione stare zbudowania mające swoją duszę i swój klimat względnie nowobudowane funkcjonalne obiekty. Wzorcowe wyposażone, czyste, schludne, gdzie chce się być jak najdłużej. Oferują też coraz więcej atrakcji. Największą jest jednak dobra domowa kuchnia, oparta o własne produkty. Mile widziana jest własna pasieka, staw, własne konie.
O widokach już nie wspomnę… Kilka takich gospodarstw odkryliśmy ostatnio np. nad dziką Orlicą. Niezwykle urozmaicona jest ich oferta. Tradycyjne sudeckie kulinaria, domy z duszą, gdzie i samemu chleb upieczesz, gdzie czas spędzisz aktywnie, miło i sympatycznie.

Wydania: