22 lata istnienia samorządowej gminy Międzylesie - rozmowa z burmistrzem Tomaszem Korczakiem

Autor: 
Mirosław Awiżeń

- Czy gmina Międzylesie jest w stanie funkcjonować z tego, co „zarobi”?
- Zacznijmy od tego, że gminy mają określoną strukturę dochodów.
Gmina Międzylesie w ramach dochodów uzyskiwanych z podatków, opłat lokalnych, subwencji, pieniędzy na zadania zlecone jest w stanie funkcjonować na bieżąco. Jednakże, jak znacząca większość gmin w Polsce, nie jest w stanie rozwijać się i modernizować bez udziału środków zewnętrznych.
- Czyli co, zadłuża się?
- Jak wszystkie gminy. Jednakże nie zadłuża się po to, aby „produkować” długi i zabezpieczać wydatki codzienne, tylko po to, aby móc realizować zadania inwestycyjne z udziałem środków własnych (przy wspomożeniu zewnętrznym; środków z Unii Europejskiej, z Województwa, czy środków rządowych). Ale zadłużać się możemy w Polsce tylko do pewnej granicy. Jest nią 60% wartości rocznego budżetu. Ciekawym jest fakt, że ten limit zadłużenia nie obowiązuje przy pozyskiwaniu środków z Unii Europejskiej. Jednakże w naszej gminie przyjęliśmy próg 60% za nieprzekraczalny, niezależnie od celu zaciąganych zobowiązań.
Na chwilę obecną zadłużenie na 2013 rok wynosi 44 % w stosunku do budżetu rocznego. Gdyby odjąć od tego zobowiązania unijne zadłużenie Gminy nie przekraczałoby 7%.
- Byłem przekonany, że liczba 60 % jest nieprzekraczalna w każdym przypadku .... proszę, wytłumacz mi tę moją nieświadomość...
- Ja nie będę tłumaczył polityki Rządu, ale chodziło o to, aby jak najwięcej środków unijnych było zainwestowanych przez samorządy.
Teraz postponuje się samorządowców za nadmierne zadłużenia, co doprowadzi do tego, że będziemy rozwijać rozwiniętych (tych, co mają kasę), a zwinięci będą się zwijać jeszcze bardziej.
- Wróćmy zatem do samorządnej gminy. Pomówmy o zaletach samorządności.
- Rzeczywiście. Rozmawiamy o czasie teraźniejszym, współczesnym, bo to chyba wszystkich najbardziej interesuje, ale przecież gdzieś tam 27 maja 1990 roku przywrócono Polskę Samorządową i chciałbym zauważyć, że te 22 lata to jest już okres dłuższy niż 20.lecie międzywojenne. Dla mnie, dla pana, panie Redaktorze, to jest tak, jakby mgnienie, a jest to okres, w którym kształtowano i kształtuje się społeczność lokalna, obywatelska. I każdy z moich poprzedników i myślę, że i ja - bierzemy udział w tworzeniu Polski myślącej lokalnie. Przez te lata uczymy się pisać wnioski (nie tylko unijne), decydujemy wspólnie o funkcjonowaniu Gminy w różnych dziedzinach (oświata, kultura, sport...). Ustalamy kierunki rozwoju....
I tak na koniec tej myśli trzeba powiedzieć: „To myśmy zrobili. Czy dobrze, czy źle, ale MY - SPOŁECZNOŚĆ ZIEMI MIĘDZYLESKIEJ". Panie Redaktorze - pyta pan, jak oceniam to 22-lecie. Uważam, że nie można tego ocenić w kontekście 20-lecia, bo i przed rokiem 1990 tu też mieszkali ludzie, żyli, pracowali i im też należy się szacunek.
- Ależ ja nie neguję tego, że żyli, pracowali, że należy im się szacunek, tylko ile z tego „życia” zależało od nich? Przecież nie decydowali o swoim losie...
- Myślę, że niekiedy było im trudniej z tym „niedecydowaniem”. Nie chcę w to mieszać polityki, bo największym osiągnięciem samorządu (samorządności) powinno być w moim odczuciu - oderwanie się od ogólnokrajowej polityki - mówiąc niegrzecznie - od politykierstwa. My mamy własne spory – lokalne. Te spory istnieją „od zawsze”, ale daleki jestem od negacji na zasadzie „nie bo nie”. Każde, podejmowane przez nas działania niosą określone, niemalże natychmiast widoczne skutki. Trzeba się dogadywać na rzecz dobra naszej lokalnej społeczności. Przecież po to mamy wolne wybory, żeby nimi regulować i oceniać pracę samorządu.
- Zahaczmy o negatywy samorządności lokalnej...
- Nigdy nie jest tak, żeby było tylko i wyłącznie różowo. Największym problemem jest to, że potrzeb jest wciąż więcej niż możliwości ich zaspokojenia. I to dotyka każdego wójta, burmistrza. Mam świadomość tego, że załatwienie jednej sprawy bardzo często podkreśla, uwidacznia sprawy niezałatwione. Praca samorządowca jest niekiedy bardzo bolesna, jest to praca, która nie ma początku i końca. Nic tak naprawdę, nic nie można zrobić „raz na zawsze”. Nawet najlepiej wybudowane drogi będą kiedyś wymagały remontu. Nawet najlepsze stowarzyszenie będzie miało swoje wzloty i upadki. Nawet najlepiej wyposażona szkoła będzie wymagać nowego wyposażenia. Nawet sprzęt strażacki będzie musiał być wymieniony. I tak dalej, i tak dalej.
- Czy samorządność gminy utrwala się czy raczej ubożeje?
- Ewoluuje. Jestem z wykształcenia prawnikiem i uczono mnie, że stare prawo to dobre prawo. I nic mnie tak nie denerwuje jak nieustanne zmiany ordynacji wyborczej, okręgów wyborczych, kompetencji gmin, statusu pracowników samorządowych. Przez takie działania niszczy się świadomość społeczną i nie pozwala się utrwalać zwyczajom. Obywatel powinien wiedzieć, z jakiego okręgu jest jego radny, obywatel powinien z „dziada, pradziada” wiedzieć, w jaki sposób ma być wyłoniony burmistrz, jak można go odwołać. Ilu radnych jest w danej gminie. A to przez 22 lata nieustannie ulegało zmianom. I znów zbliżają się wybory. I znów zaczynają się dyskusje, co by tu zmienić
w prawie o samorządzie.
- A jednak - „stare” prawo wymaga korekty. Np. zbyt wielu jest „właścicieli” gminy: Lasy Państwowe, zarządy dróg powiatowych, wojewódzkich, krajowych, nadzory sanitarne, środowiskowe, wodne... mnożyć by...
- Teraz już nie rozmawiamy o samorządzie, ale o prawie. Prawo musi być jasne, przejrzyste, zrozumiałe tak, aby obywatel mógł poruszać się wśród określonych, stałych zasad. Nieustanne zmiany i korekty wprowadzają chaos. Zmęczenie obywateli, agresję, niewydolność organów samorządowych i rządowych. Zmiany prawa muszą być. Jednakże muszą opierać się na praktyce i nie powinny mieć charakteru politycznego.
- Dobrze, panie Burmistrzu - ale ostatnimi laty „dokłada się” gminom kolejne obowiązki bez dostatecznego zabezpieczenia finansowego. I to jest fakt osłabiania samorządu.
- Tę powyższą kwestię powinienem powiedzieć ja, bo wszyscy samorządowcy tak mówią. Prawdą jest „radosna twórczość” legislacyjna powodująca chaos. Nakładanie zadań bez finansów ma charakter niekonstytucyjny a powodowane jest między innymi tym, że nie ma stabilnego prawa. Powtarzam to, co powiedziałem już wcześniej.
- Czyli, jednak postępujące ubezwłasnowolnianie samorządności gmin. Co będzie z naszą samorządnością za 5-10 lat takiej „urniłowki”?
- Po tym, jak ostatnio Państwo funduje nam ustawę „śmieciową” jestem bardzo, bardzo poirytowany. Pierwszy raz w mojej drodze samorządowej muszę robić coś, z czym całkowicie się nie utożsamiam. Czego nie rozumiem. Jeśli tak dalej ma być z takimi pomysłami, to faktycznie sensowność samorządności jest pod znakiem zapytania. Jeśli mam wprowadzać gorsze, państwowe rozwiązania, które niszczą nasze, zwiększają koszty, to jak ja mam powiedzieć ludziom, że tak robię, bo mi „każą”.
- Trochę smutne zakończenie.
- Nie, nie smutne. Są to fakty, o których trzeba mówić.
- Dziękuję.

Wydania: