Konflikt graniczny polsko-czechosłowacki w latach 1945-1947 (cz.5)

Autor: 
Władysław Szczepański

W dniu 13 czerwca rząd polski wystosował następną, jeszcze ostrzejszą
w tonie notę. Tego samego dnia wystąpił przed mikrofonami polskiego radia sekretarz stanu MSZ Vlado Clementis, informując o zamiarze wystąpienia rządu Czechosłowacji do Sprzymierzonych z propozycjami korekt granicznych w Kłodzkiem, Raciborskiem i Głubczyckiem. Oddziały czechosłowackie otrzymały rozkaz opuszczenia Raciborskiego do godziny 18.00 dnia 15 czerwca. Mimo to Warszawa tego samego dnia wystosowała pod adresem Pragi 24-godzinne ultimatum, żądając wycofania z Zaolzia czechosłowackiej administracji, policji i wojska.
Konflikt zbrojny z Czechami wisiał na włosku, ale o wszystkim zadecydowal ‘Dobry Stalin’. Około 18 czerwca akcję odwołał marszałek Źymierski, nakazując skoncentrowanym wojskom przejść do ochrony granic. W Kłodzkiem zgodnie z rozkazem dowódcy 10. DP pułkownika Aleksandra Struca działać miały kompania szkolna i kompania zwiadu 25. pułku piechoty. Weszły one na teren powiatu kłodzkiego 19 czerwca. Tego samego dnia Czesi mieli opuścić wszystkie wcześniejsze zajęte miejscowości. Za granicę wycofał się także operujący pomiędzy Ścinawką Średnią a Kłodzkiem czechosłowacki pociąg pancerny. 22 czerwca zaczęły w Kłodzku funkcjonować polska komendatura wojenna
i garnizon. W dwa dni później Wojsko Polskie weszło do Paczkowa i Głuchołazów. Zachowanie się wkraczających oddziałów pozostawiało wiele do życzenia, jednak obsadzenie granicy zdecydowanie poprawiło tam stan bezpieczeństwa. Mimo, że ustały prowadzone zza południowiej granicy wyprawy rabunkowe, drobne incydenty zdarzały się także w późniejszym okresie.
W dniu 28 czerwca 1945 r. w okolicach Śnieżnika ostrzelani zostali żołnierze I batalionu 25. pp. Wieczorem tego samego dnia, po wywieszeniu nad placowką biało-czerwonej flagi, ostrzał, połączony z obrzuceniem granatami, powtórzył się. Wyjaśniając to wydarzenie Czesi stwierdzili, że wzięli polskich żołnierzy za Niemców.
Na początku lipca 1945 roku rząd czechosłowacki zaprotestował przeciwko naruszeniu granicy przez regularne jednostki Wojska Polskiego i czasowemu zajęciu przez nie m.in. Frydlantu, Libawy, Mezimesti oraz łużyckich Lubija i Żytawy. Badając tę sprawę sztab 2. Armii Wojska Polskiego stwierdził, że ani do 26 czerwca, ani później, do 12 grudnia 1945 r., w pasach działania 7. i 10. DP, stacjonującej na wysokości wymienionych w nocie miejscowości, nie naruszono granicy. Jak się okazało, przez czechosłowackie terytorium przemaszerował 16. pułk z 6. DP. Według wyjasnień sztabu 1. Armii Wojska Polskiego, gdy dowódca pułku zorientował się, że omyłkowo wkroczył do czeskiego Frydlantu, leżącego u styku granic Czechosłowacji, Polski i Niemiec, chciał zawrócić, lecz miejscowy dowódca czechosłowacki zazwolił polskiej jednostce na kontynuowanie marszu.
Trzeba zaznaczyć, że działania podejmowane w gorących tygodniach maja
i czerwca 1945 r. nie przyniosły ostatecznie żadnej ze stron widocznych efektów. Zdecydowana postawa Warszawy oraz akceptacja przez władze radzieckie Linii Odry i Nysy Łużyciej jako zachodniej granicy Polski, potwierdzona na polsko-czeskim pograniczu stopniowym przekazywaniem polskim grupom operacyjnym władzy przez tamtejsze komendatury, udaremniły czechosłowackie próby tworzenia tam faktów dokonanych. Strona radziecka była także czynnikiem decydującym w zniweczeniu polskich zamarów wykorzystania czechosłowackich poczynań w Raciborskiem i Kłodzkiem jako podtekstu do zbrojnego wkraczania w Zaolzie.
Rząd komunistyczny w Warszawie chciał pewnych ustępstw terytorialnych. Za niezbędne uważał zachowanie w polskim ręku linii kolejowych Bogumil- Racibórz- Koźle, Koźle- Prudnik oraz linii Odry. W Kłodzkiem, jego zdaniem, najistotniejsze znaczenie dla Polski Bardo, Złoty Stok, Nowa Ruda oraz Ścinawka Średnia. Granica mogłaby tam biec w odległości ok. 8- 10 km na południ od tej ostatniej miejscowości, na wysokości rozwidlenia kolejowego na północ od Kłodzka. Polska wówczas gotowa była zaproponować do wymiany wiekszośći Kotliny Kłodzkiej oraz m.in. Głubczyce, Baborów, i Kietrz. Możliwości odstąpienia Czechosłowacji, w zamian za fragmenty Zaolzia, kilkunastu gmin w powiecie głubczyckim, zamieszkanych przed wojną przez 20 tys. mieszkańców, o łącznej powierzchni 168 km oraz Pietraszyna, Krzanowic, Borucina, Boleslawia, Samorzawic i Owsiszcza w Raciborskiem, co dałoby Czechom kolejne 48 km z 8,9 tys. mieszkańców

Wydania: