Rozmowa z p. Czesławem Pogodą - posłem na Sejm II, III i IV kadencji
- Wypaliłeś się w działalności politycznej i społecznej? Rzecz biorąc szerzej - w działalności publicznej?
- W moim przypadku nie możemy rozpatrywać takiego pojęcia jak „wypaliłem się” czy „nie wypaliłem”. Moje życie zmusiło mnie do wykreowania tej rzeczywistości w jakiej obecnie jestem. Zwłaszcza, że teraz mam możliwość odnieść się do dokonanych kiedyś dobrych, czy też złych działań. Powiem jeszcze inaczej - Ty mnie z tą propozycją udzielenia „BRAMIE” wywiadu całkowicie zaskoczyłeś. Jeśli to ma być wywiad, a przyrzekałem sobie, że nie będę udzielał już żadnych wywiadów, ponieważ jestem osobą prywatną - to będzie to pierwszy wywiad od ośmiu lat. Nie odmówię tego wywiadu, choćby dlatego, że darzę cię swoistym szacunkiem, choć byliśmy wiele lat temu różni w pojmowaniu życia politycznego. Ale to było kiedyś – dziś, wydaje się, że jesteśmy sobie w swoich poglądach bliżej. Ale jest to tylko moja subiektywna ocena.
- Wróćmy jednak do uwarunkowania Twojego „wypalenia się – nie wypalenia”. Czy zupełnie zrezygnowałeś z działalności polityczno-społecznej?
- Pierwszą, podstawową przyczyną był nagły i niespodziewany atak choroby. Czyli przyczyna absolutnie osobista. Drugi element ma podłoże głębsze. Przypomnę, że odszedłem z SLD nie z powodów partykularnych, bowiem nie potrzebowałem i nie oczekiwałem pierwszego czy drugiego miejsca na listach wyborczych do Sejmu, nie chodziłem wtedy na „niczyim politycznym pasku”.
Wówczas nie zgadzałem się z polityką, którą prezentowało SLD, a zwłaszcza jej kierownictwo. Trzeba było zmieniać, „ratować” sytuację, w którą zabrnęło SLD. Wśród tych, którzy dążyli do zmian w Sojuszu Lewicy Demokratycznej, byli m.in. W. Cimoszewicz, M. Borowski, A. Bańkowska... i w tej grupie znalazłem się także i ja. Nazwano nas wtedy „parszywą ósemką”, która podjęła się próby zmian wewnątrz SLD.
- Jak zareagował Sojusz Lewicy Demokratycznej na tę próbę ośmiu posłów?
- Nasze działania kierownictwo uznało jako pucz wewnętrzny i robiono wszystko, żeby tę grupę (do której ostatecznie dołączyło trzydziestu paru kolejnych posłów) usunąć (wypchnąć) poza klub SLD, a następnie poza partię.
Oczywiście, to się udało, a nas do dnia dzisiejszego określa się zdrajcami ideałów lewicy. Socjaldemokratą byłem, jestem i będę. To się nie zmieni. Moją dewizą jest i będzie pragmatyzm życia gospodarczego w myśl hasła przede wszystkim „przedsiębiorczość głupcze”, które kiedyś tak ubodło p. Lipskiego. Próbowano mnie za to zniszczyć, że dobrze sobie radziłem, dobrze gospodarzyłem dorobkiem mojego życia, że np. dawałem pracę ponad 200 ludziom, co jak wiemy wtedy i nadal dzisiaj nie jest bez znaczenia w Kłodzku – mieście dotkniętym strukturalnym bezrobociem. Niektórzy wówczas krzyczeli wszem i wobec, że „nie trzeba nam tutaj czerwonych książąt”, a na billboardach czytałem,że moja era w Kłodzku już się skończyła. Dzisiaj są zapewne srodze zawiedzeni - istnieję, dobrze sobie radzę i żyję - żyję dla swojej rodziny, przyjaciół i wreszcie też dla siebie.
- Jak oceniasz dzisiejszy stan polityczny w Polsce - na Ziemi Kłodzkiej - w Kłodzku?
- Przeraża mnie ten bezwzględny zafałszowany pęd przypodobania się wyborcom. I ten ciągły pijar. Nie chcę przez to powiedzieć, że wszystkie działania są pozorowane, ale bardzo bym chciał koordynacji współpracy, przedstawienia wizji gospodarczej dla miasta, strategii rozwoju nie na rok, dwa, nie na kadencję, ale na co najmniej dwie dekady do przodu.
Dzisiaj nie można nie uznać racji tych 5 tys. mieszkańców Kłodzka, którzy zamiast na grzyby zdecydowali się pójść do referendum. Bez względu na ich intencje i zapatrywania. Nie można też twierdzić, że jednak 11-12 tys. wyborców z różnych powodów nie poszło - i upatrywać w tym swoistego sukcesu władzy. Ci ludzie, którzy poszli do referendum chcieli coś władzy przekazać, a na pewno chcieli wyrazić swoje niezadowolenie z jej rządów. Każda władza po takim referendum jest poobijana i każda powinna wyciągnąć z takiego zdarzenia wnioski, ta nasza w Kłodzku również.
Apeluję do naszych władz samorządowych - więcej kontaktów z obywatelami. Przypominam „Ratuszowym”, że działają w naszym imieniu, za pieniądze z naszych podatków, i reprezentują wszystkich obywateli. Nawet tych, którzy na nich nie głosowali. Boli mnie również to, że nie dba się u nas o tych prowadzących własną działalność gospodarczą, o smal-biznes, o drobnych wytwórców i rzemieślników. Tam właśnie są miejsca pracy, te małe firmy uiszczają do kasy gminy podatki, ten mały biznes zazwyczaj utożsamia się ze swoim miastem, ze swoją gminą - to ogromny kapitał, który władze miasta nie chcą lub nie potrafią wykorzystać - jest to dla mnie zastanawiające, dlaczego?
Dziwię się tym wszystkim samorządowcom (nie tylko z Kłodzka), którzy toczą spory sądowe ze swoimi obywatelami, czy też firmami lokalnymi i to bez względu na to, po której stronie jest racja. Przecież koszty takich spraw ponosi Ratusz, oczywistym jest, że z naszych podatków. Czyli każdy obywatel łoży jakąś część na taką sądową sprawę. Burmistrz się procesuje, a my wszyscy płacimy. Wszystkie sprawy sporne w Gminie powinny być rozwiązywane w drodze negocjacji, w postępowaniu polubownym, bez szwanku dla obywatela, ale i bez szwanku dla autorytetu władzy, to wydaje się być oczywiste, dlaczego tak nie jest. To też jest dla mnie (jako byłego samorządowca, Naczelnika gminy) zastanawiające?
- Więc? Mamy dobre czy złe władze samorządowe?
- Nie odpowiem na to pytanie wprost. Ocena: dobry czy zły zawsze jest oceną subiektywną. Odpowiem tak: możemy mieć lepszych i moglibyśmy i powinniśmy mieć lepszych. Powtarzam: mniej pijaru, więcej pragmatyzmu,więcej szacunku dla obywatela, więcej kontaktów z obywatelem, nie z kolorowego bilbordu, ale wprost. Drażnią mnie, i nie tylko mnie – billboardy, które mówią, że coś mamy, a czego jednak jeszcze nie mamy, np. ostatnio z billboardów przekazano nam triumfalnie,...mamy obwodnice!!!, której jednak jeszcze nie mamy, czy będziemy mieć obwodnicę?, czas pokaże - życzę wszystkim, aby była i to jak najszybciej, oby jej ktoś złośliwie nie utrącił, tak jak zniszczono mój poselski dorobek w tym zakresie, mamy spóźnienia 8 lat i kilka niewinnych istnień ludzkich na sumieniu. Pytam - kto za to odpowiada?
- To trochę o Twojej gospodarce. Jesteś rolnikiem na 360 ha...
- Rodzinnie to mamy ponad 500 ha gruntów rolnych. Chętnie bym kupił następne hektary, gdyby były - ale ich już nie ma i nic nie wskazuje, że w najbliższym czasie jakieś wolne grunty będą - rolnictwo stało się atrakcyjne i opłacalne - ale też wymagające, to swoista fabryka pod gołym niebem, narażona na różne kaprysy np. aury.
- Wracamy do polityki. Czy na Ziemi Kłodzkiej są politycy dużego formatu?
- Polityków jest wielu. Czy wybitnych i dużego formatu? – mam wątpliwości. Polityków podzieliłbym raczej nie na „wielkich” czy „małych”, nie chodzi o wzrost (Napoleon był mały i wybitny), ale ze względu na ich pracowitość na rzecz społeczności. Mających i nie mających wizji rozwoju naszego regionu.
- Nazwiska...
- Za dużo ode mnie oczekujesz, jeśli chodzi o nazwiska... Powiem tak - dla mnie wielką nadzieją na dobrego reprezentanta naszego regionu był młody, dobrze wykształcony, obiecujący poseł Kuba Szulc. Dzisiaj mogę powiedzieć, że ja i wielu wyborców na Kubie zawiedliśmy się sromotnie. Natomiast doceniam pracowitość i upór pani poseł Moniki Wielichowskiej. Innych wybitnych nie znam, albo nie zauważam i nie odczuwam ich nadmiernej aktywności.
- A kogo szanujesz, poważasz z wójtów/ burmistrzów?
- Chciałbym, aby w następnych wyborach moja Gmina miała takiego burmistrza jak np. Kudowa Zdrój. Dla mnie Czesław Kręcichwost jest wzorem pracowitego burmistrza, szanowanego przez mieszkańców, mającego od wielu lat wizję rozwojową Kudowy-Zdrój. Takim był mój następca w gminie Kłodzko były wójt gminy pan Ryszard Niebieszczański, natomiast nie mogę tego powiedzieć o jego następcy. Dobrym gospodarzem jest burmistrz Międzylesia Tomasz Korczak, obiecującym pani Renia Surma w Bystrzycy Kłodzkiej, i w mojej ocenie - burmistrz Stronia Śląskiego Zbigniew Łopusiewicz. Ogromny potencjał intelektualny i bagaż doświadczeń w pracy samorządowej posiada Burmistrz Polanicy-Zdroju. Myślę, że mógłby jeszcze bardziej go spożytkować, dla dobra tego pięknego uzdrowiska. Myślę, i jestem o tym przekonany, że dobrą szkołą samorządowego działania jest obecna kadencja dla młodego starosty Kłodzkiego p. Macieja Awiżenia. W następnej kadencji – o ile zdecyduje się kandydować, powinien - mam taką nadzieję - pogłębić współpracę między gminami, przy zachowaniu ich suwerenności - oby Ziemia Kłodzka nie była pustym sloganem, ale Hrabstwem Kłodzkim w wydaniu samorządowym, z prawdziwego zdarzenia.
Tego od starosty Awiżenia oczekuję najbardziej. Wracając jeszcze do polityków - takich wielkiego formatu jak na razie na horyzoncie nie widzę, ale jednak jestem przekonany, że w powiecie są tacy, którzy z nowym spojrzeniem mogliby nadać nam mocny impuls do rozwoju. Może kobiety? Może powinna to być np. p. Jadwiga Radziejewska, dyr. ZOZ, bardzo interesującą osobą krzewiącą kulturę jest p. Agata Bilińska, i super interesującymi, w tym co bezinteresownie dla lokalnej społeczności z powodzeniem od wielu lat robią, to panie Dorota Komornicka z Bystrzycy Kł. - powszechnie znana, robiąca niesamowite rzeczy, zwłaszcza na rzecz edukacji społecznej młodzieży, p.Henia Szczepanowska z Bystrzycy, która potrafiła „zarazić” całą Polskę i Radiową TRÓJKĘ problemami Domu Specjalnej Troski nad Dziećmi z Piszkowic oraz Edyta Wolfson z Dusznik Zdr. wydająca od wielu lat promującą Ziemię Kłodzką i Uzdrowiska „Panoramę” - wymieniłem tylko te Panie, ale jestem przekonany, że takich talentów społecznej pracy mamy w powiecie b.wiele, lecz musimy je okryć i dać im szansę.
- Czy gminy w Polsce powinny być samowystarczalne?
- Po pierwsze - gmin w Polsce mamy za dużo. W powiecie kłodzkim też.
Zastanawiam się czy jest sens istnienia gminy Lewin Kłodzki i Kudowy Zdroju, jako oddzielnych podmiotów samorządowych? Oczywiście o ewentualnym połączeniu decydują samorządy. Ciągle w głowie mi kołacze wspólne Kłodzko - miasto gmina i Kłodzko - jako jedna jednostka samorządowa. Kiedyś takie połączenie nie wchodziło w grę z powodu obaw mieszkańców wsi, że zostaną zdominowani przez miasto. Dziś jest odwrotnie - wieś Kłodzka ma potencjał, śmiem twierdzić, że nawet większy niż miasto Kłodzko? I o jedności Kłodzka (gminy i miasta) należałoby rozmawiać - myślę, że to dałoby w przyszłości ogromny impuls rozwojowy dla tych dwóch połączonych w jedną strukturę samorządową gmin.
- W jakim kierunku powinna rozwijać się Ziemi Kłodzka?
- Nie mam nic przeciwko temu, że inwestor (nawet z zagranicy) zainwestuje swoje pieniądze w budowę, czy też odbudowę kopalni. Jednakże uważam, że władza samorządowa powinna iść w kierunku naturalnych i perspektywicznych kierunków rozwoju naszego regionu, tymi kierunkami na pewno jest turystyka, lecznictwo uzdrowiskowe. Rozwijając Zieleniec i Masyw Śnieżnika rozwijamy przemysł turystyczny, tworząc również warunki do rozwoju drobnej przedsiębiorczości. Tym kierunkiem rozwoju jest i powinno być bliskie mi rolnictwo, np. hodowla bydła mięsnego. Nie chciałbym również, żebyśmy chełpili się tylko wielkimi galeriami handlowymi. Ich rozwój jest nieunikniony (ale wcale nie musimy im wyjątkowo schlebiać i pomagać - dadzą sobie same radę - bez pomocy Burmistrzów !!!) pomagajmy drobnym handlowcom, kupcom, gastronomikom, lokalnej spółdzielczości np.”Społem”, GS „SCh”.
Uzdrowiska Kłodzkie są własnością najpotężniejszego w Polsce przedsiębiorstwa czyli KGHM. Powinniśmy, jako Powiat, bezwzględnie wykorzystać ten fakt, powinniśmy to wykorzystać w strategii rozwojowej na następne lata, np. idąc śladem Bukowiny Tatrzańskiej - gminy we wspólnym porozumieniu z KGHM powinny podjąć inicjatywę budowy geotermii w masywie Zieleńca. Bardzo ważne są drogi tranzytowe, najważniejsza jest „ósemka”, łącząca Kotlinę Kłodzką z reszta kraju. Ważną dla miasta jest obwodnica Kłodzka - ona być może odblokuje Kłodzko, ale najważniejsza moim zdaniem jest krajowa „ósemka” - obecnie zwana drogą „śmierci” - bez jej modernizacji nie będzie rozwoju naszego powiatu. I to jest obecnie najważniejsze, najpoważniejsze zadanie dla Starosty Kłodzkiego i samorządów położonych w ciągu tej krajowej drogi. W najbliższych wyborach zachęcam wyborców, aby oceniali programy wyborcze prezentujących się partii i komitetów wyborczych pod tym kątem.
- „Gospodarka - głupcze”...
- To moje słowa z wystąpienia kiedyś na sesji miasta Kłodzka - „Gospodarka głupcze” - dzisiaj też jest aktualne i to aktualne dla wszystkich (wtedy zrozumiano mnie, że nazywam kogoś głupkiem?). Nie o to chodziło w mojej wypowiedzi. Zysk,przychody, wydatki, miejsca pracy, pieniądze i podatki dla gminy to cała filozofia zawarta w tym haśle: „gospodarka głupcze”. I nie chodzi tu o urażanie pojedynczego człowieka. W gospodarce - złej lub dobrej - mamy udział my wszyscy, to my za nią odpowiadamy.
- Dlaczego nie działasz w polityce, jako „wolny elektron”? Np. jak Wł. Cimoszewicz?
- Ależ takim jestem (śmiech) - nie chcę i nie śmiem porównywać się do Włodzimierza Cimoszewicza, bardzo go szanuję, zgadzam się,... mogę być takim lokalnym „wolnym elektronem” na swój sposób lokalnym mentorem, mam ogromne doświadczenie w polityce krajowej i lokalnej, w samorządzie i tak bliskiej mojemu temperamentowi działalności gospodarczej. We wszystkich tych dziedzinach życia (powiem nieskromnie) osiągnąłem sukcesy,więc mogę się wymądrzać (śmiech).
- To znaczy?
- Że chętnie bym służył swoją wiedzą, doświadczeniem - jeżeli by ktoś tego chciał i oczekiwał ...
- Zapraszam Cię zatem do dzielenia się ze swoimi spostrzeżeniami z naszymi Czytelnikami w formie felietonów comiesięcznych do „BRAMY”
- Dziękuję za propozycję, ...zastanowię się !!!
- ... Zechcesz uczestniczyć w życiu politycznym np. jako niezależny senator?
- ... powiedziałem sobie, że już w żadnych wyborach nie wezmę udziału. To zamknięty rozdział. Po prostu nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, dzisiejsza polityka, ta bez etyki, brutalna, prowincjonalna, wręcz niekiedy po prostu chamska... nie jest z mojej bajki - lecz ponoć w polityce jest tak, że nigdy nie mówi się nigdy,....pożyjemy zobaczymy!!!
- Na zakończenie pomówmy o sprawie bieżącej - obwodnica Kłodzka. Przechodzić będzie przez Twoje włości...
- Oficjalnie to ja (jak i inni rolnicy z Zagórza, Krosnowic i Jaszkowej Dolnej) nic o tym nie wiem. Nikt mnie formalnie o tym nie zawiadomił, nikt oferty wykupu ziemi nie złożył. Z mediów wiem, że część obwodnicy będzie przebiegać przez moje tereny. V-ce Premier Piechociński oraz lokalni politycy twierdzą, że inwestycja rusza już w tym roku, a ja tymczasem orzę i sieję, i nic mi oficjalnie nie wiadomo. Oczywiście...obwodnica jeżeli powstanie przysporzy mi wiele problemów logistycznych, bowiem gospodarstwo zostanie podzielone na dwie części. No i oczywiście już dziś są tacy, co zaglądają mi do kieszeni, ile z tego będę miał. I tak na koniec... ja nic oficjalnie nie wiem, ale niektórzy już wiedzą, emocjonują się i liczą ?- wiedzą i to co do złotówki - ale takie jest życie i nasze polskie przywary, z radością zaglądamy do cudzej kieszeni i wyznajemy zasadę,...oby sąsiadowi zdechła krowa, broń Boże moja - ale proszę się zbytnio mną nie martwić, dam sobie radę !!!
- Dziękuję za rozmowę.