Fragmenty pamiętnika (cz.III) Okupacja litewsko-niemiecka
W głowie mi się nie mieści, skąd ten pośpiech do ucieczki. Zabieram to, co wyniosłam z getta, parę rzeczy, w ręku trzymam mały tobołek, mama otwiera okno w komorze i wypuszcza mnie z mieszkania. Za domem rozciąga się droga piaszczysta sześciokilometrowa. Drogę pokonuję biegiem. Jest bardzo wcześnie, jeszcze świt nie wyłonił się na dobre, mgła zrasza pola, łąki i pagórki leśne. Nikła poświata wokół ściele ciszę. Ptaki się jeszcze nie rozbudziły. Przy promie nie ma żywej duszy. Przewoźnik na pewno dosypia przewracając się na drugi bok i nie śni mu się, że kradnie prom i odbijam od brzegu. Kilka razy udając się do Wilna widziałam jak przewoźnik trzymał rękoma grubą linę. Trzymam mocno linę i modlę się do Pana Boga, Matki nieustającej pomocy i do swojego Anioła Stróża żeby nic mi się nie stało. Na moje prośby Wszechmogący wstrzymuje nurt rzeki. Mastka Boska ochrania mnie swoim płaszczem, a Anioł Stróż trzyma mocno moje ręce żebym nie wypuściła z rąk grubej liny. Mógł się obudzić przewoźnik i zawiadomić policję. Mógłby prom stanąć na środku rzeki lub się przewrócić a ja bym utonęła, bo nie umiem pływać. Rzeka, którą jednak szczęśliwie przepłynęłam, to była Wilia. Zostawiam prom, uciekam w stronę wsi Bystrzyca na Trakt Batorego, na nogach pieszo 40 km. Lecę jak wiatr przez Mickuny, Osieniki, Ła-waryszki i Nową Wilejkę. O zmierzchu jestem w swoim mieszkaniu, posilam się kromką chleba, myję się, mówię paciorek i idę spać.
Sen miałam pełen koszmarów, we śnie słyszałam płacz. krzyki, wystrzały. Widziałam ubóstwo w jakim żyli Żydzi. Na pewno głodowali. Widać było puste garnki na płycie. Naród był pozbawiony czci i godności. W haniebny sposób pozbawieni życia zasypani ziemią w dołach. Bez mogił.
Mama została w miasteczku, więc wykorzystam ten czas - pójdę na tańce. Z koleżanką Irką Odwaldówną idziemy na koniec ulicy Subocz, gdzie odbywa się potańcówka. Mam ładną sukienkę, pantofle, choć trochę ciasne, ale na zabawie wytrzymam. Tańce odbywają się z dala od centrum miasta. Lepiej nie prowokować dwóch okupantów Litwinów
i Niemców. Gdzie jest skupisko Polaków, tam może być niebezpiecznie, mogą być aresztowania, łapanki na wywóz do roboty do Niemiec. Jest wojna - to nie znaczy, że młodzież wileńska ma trwać w mrocznej mentalności, musi choć na moment oderwać się od rzeczywistości, choć nasz kraj okupują wrogowie.
Na potańcówce zjawia się ładny chłopak. Wpadamy sobie w oko. Zaraz jestem poproszona do tańca. Kręci się płyta gramofonowa. Śpiewa Hanka Ordonówna „Zagubione serce pod miedzą”....
.... skąd masz taką piękną sukienkę - pytają koleżanki. Pięknie w niej wyglądasz. Co mam powiedzieć? Kłamać? Czy wyznać prawdę? Że byłam w getcie kiedy dziewczynka w moim wieku została zamordowana strzałem w tył głowy? Mam im to powiedzieć? Że przerwano jej młode życie i nie może ona już tańczyć jak ja teraz? Tańczę w jej pantofelkach i ubrana w jej sukieneczkę....
Nagle robi się zamieszanie i dziewczyny między sobą szepczą. Idzie Wanda z paczką swoich dziewcząt. Kim jest słynna Wanda? Córką dozorczyni dużej, żydowskiej kamienicy, zanim Żydzi nie poszli do getta. Idąc do zamknięcia Żydzi w pierwszych dniach co mieli wartościowego oddawali na przechowanie Polakom, przeważnie dozorcom kamienic. Oddawali na przechowanie z własnej woli i nikt ich nie zmuszał. Rozpoczęła się zagłada, Żydzi szli na Ponary i po swoje rzeczy już nie wrócili. Wanda nie jest pięknością ale pięknie się ubiera. Przyszła w pięknej garsonce z drogiego materiału. Na nogach ma białe botki. Jest jesień - ciepło jej w nogi. Złoty pierścionek błyska na jej palcu. Wanda jest tak ubrana jak bogata Żydówka. Nie dziw, że chłopcy za Wandą sznurem jak panny za mundurem. Cóż, gdyby nie Litwin Karol nie paradowałabym na zabawie. Chłopak odprowadza mnie do domu. Stoimy w bramie. Przedstawia się: mam na imię Heniek. Jak mam chłopaka, to łatwiej mi zapomnieć o Janku...
(c.d.n)